Wesele trwało. Chociaż dla mnie, był to wielki bal na pokaz. Tańce trwały długo, a mnie bolały już nogi od obcasów. Jednak nie mogłam zwyczajnie stąd wyjść, nie mogłam nic i było mi to przypominane cały czas.
- Chodź, musimy porozmawiać z paroma osobami – Pablo pociągnął mnie za dłoń.
Bardzo chciałam, aby ten wieczór dobiegł końca, lecz wiedziałam, że to nie ja gram tu główną rolę, a Pablo. Jestem tu, aby tylko mu w tym pomóc. Chociaż może Octavia miała rację i Pablo chcę mi tym zapewnić bezpieczeństwo? Musiałam dziś być czujna, bo w końcu dziś może w tłumie czegoś się dowiem.
- Kogo ja tu widzę – obleśny stary typ w skrojonym garniaku, wyrósł przed nami znikąd. – Pablo wraz z piękną małżonką Carlą.
Pablo spojrzał na mnie, a później na faceta ściskając jego dłoń na przywitanie. Nie chciałam podawać mu swojej, lecz wyciągnąłem czekając by ucałował ją. Ostateczna mina Pabla dała mi jasno do zrozumienia, że nie ma sprzeciwu. Więc nie miałam żadnego wyjścia.
- Piękna i taka uległa – nie był to komplement, lecz uśmiechnęłam się jak na idiotkę przystało.
- To prawda, moja żona jest zaskakująco piękna – wtrącił Pablo patrząc na mnie. – Carlo to Thomas, mój dawny przyjaciel, Thomasie poznaj Carlę – przedstawił nas, a ja wcale nie chciałam nikogo nowego poznawać, lecz właśnie teraz musiałam być czujna.
- Miło w końcu zobaczyć kobietę u Twojego boku, ale wracając do naszych spraw , chciałbym odnowić nasz interes – zaczął przy mnie co zbiło mnie z tropu. Nie spodziewałam się, aby ktokolwiek poruszał takie tematy akurat dziś, chociaż dla takich ludzi to najlepsze momenty, chyba.
- Możemy się spotkać i o tym pogadać, ale dziś nie jestem w pracy – odpowiedział Pablo i pociągnął mnie do swojego boku.
- Ludzie naszego pokoju zawsze są w pracy Pablo – uśmiechnął się i minął nas idąc w stronę baru.
Nie wiedziałam czy mam się odzywać. Nie chciałam go denerwować, chociaż sama czułam się tutaj jak piąte koło u wozu. To nie był mój dzień, zdecydowanie nie. Może dla wielu kobiet byłoby to czymś wyjątkowym, ale dla mnie to było coś w rodzaju kary w wydaniu mojego męża.
- Chodź – wziął mnie pod rękę i ruszyliśmy do baru, gdzie barmani mieli pełne ręce pracy. Co jak co, ale ta impreza była ekstremalnym przepychem. – Masz ochotę na szampana? – zapytał, na co tylko kiwnęłam głową. Nie wiedziałam co takiego knuję, bo chyba nasz ślub nie był z miłości i nigdy tak by się nie stało, a podawanie mi alkoholu, którego nie miałam nigdy w ustach, mogło skończyć się tragicznie. Chyba, że Pablo chciał się stąd ulotnić, lecz za moją sprawą. Mógł być przebiegły, nie znałam go praktycznie w ogóle i to było chyba najgorsze w naszym układzie.
- Nie wiem czy powinnam pić – wzięłam kieliszek od Pablo i spojrzałam jak bąbelki unoszą się w górę w małym kieliszku.
- Na małe ilości mogę się zgodzić – sam zamoczył usta w bursztynowym płynie i rozejrzał się po sali. – I tak nie zabawiamy tu długo, w końcu pora wyjechać w podróż poślubną – poczułam zimny pot na karku. Podróż? Przecież ja dopiero co dostałam pozwolenie, aby wyjść na taras, a teraz miałabym jechać do jakiegoś kolejnego więzienia?
- Gdzie będę siedziała pod kluczem jak jakaś trędowata? – zapytałam, bo miałam dosyć udawania tego, iż nic mi nie przeszkadza. Wiem, że miałam dziś zachować się jak należy, lecz moja wewnętrzna siła, chyba zaczęła się buntować.
Pablo tylko zmierzył mnie wzrokiem, którego jeszcze nie widziałam. Nie chciałam znać definicji tej miny, bo zwyczajnie miałam dość. Dość tego, iż nie szanowano mojego zdania, nie miałam go. Miałam być tylko posłuszną suką, trzymającą się paska od spodni swojego Pana. Dopiero co za niego wyszłam za mąż, a już chciałam uciec i zniknąć z tej planety tak by nigdy mnie nie znalazł.
Nie skomentował również tego co powiedziałam, widocznie nie chciał. Bądź powie coś wtedy, gdy będziemy sami, aby nie robić afery, w końcu oboje chcieliśmy tego małżeństwa. Nic, jak ślub od pierwszego wejrzenia. Szkoda tylko, że większość tych ludzi myślała, iż dawno gryzę piach, a tutaj nagle z dupy wyszłam do świata żywych i nawet mam męża. Bałam się o swoje dalsze życie, bo jak by nie patrzeć wątpiłam, aby samo nazwisko Pablo dało mi bezpieczeństwo, którego teraz na pewno będę potrzebowała.
Pablo ciągał mnie po sali długi czas. Uśmiechałam się, aż policzki bolały. Ja miałam dosyć, nie chciałam pokazywać szczęścia, którego we mnie nie było. Wątpiłam, że również kiedykolwiek miałoby we mnie zagościć. Może i Pablo w jakimś stopniu mnie pożądał, na pewno seksualnym. Może mu zależało, ale chyba tylko na majątku, do którego już miał prawo. Może chciał mojego dobra, lecz ja czułam się jak ptak klatce. Złote życie, wcale nie jest takie świetne, jak wydaję się z boku.
- Kwitniesz bracie – Daniel pojawił się znikąd, a razem z nim Octavia.
- Gdzie ją porywasz? – zapytała dziewczyna z uśmiechem. Widać było, że czuła się świetnie na takich imprezach, czyli zupełnie odwrotnie jak ja.
- Daleko, ale zapewniam, że będzie ciepło – zwrócił się do mnie na co tylko posłałam mu uśmiech.
- Nie zdradzisz nam nawet tego? – zapytał Daniel, na co Pablo tylko pokręcił głową przecząco. – Zamknięty jak księga w sejfie, ale tego mogę Ci tylko zazdrościć.
- Jak i pięknej żony, skrywanej przez lata – wtrącił znikąd facet, którego widziałam pierwszy raz na oczy. Wysoki z widoczną opalenizną, piwnymi oczami i zarostem na twarzy idealnie przyciętym. Gdyby nie oczy mogłabym rzec, że jest to brat bliźniak Pablo. Skrojony garnitur dodawał mu pewności, ale nie dawał mi bezpieczeństwa, ani zaufania względem tego mężczyzny.
- Marcus, nie spodziewałam się Ciebie tutaj – Pablo mocniej złapał mnie za dłoń przyciągając do swojego boku.
- No cóż, nie dostałem zaproszenia, lecz musiałem sprawdzi czy plotki są prawdą – spojrzał na mnie , a ja poczułam jak ciarki przechodzą przez całe moje ciało. Czułam, że to spotkanie nie było przypadkiem i właśnie przed tym chciał chronić mnie Pablo.
- Jak widzisz jest tu większość rodziny – wtrącił Daniel.
- Chyba nie, skoro nie dostałem zaproszenia – Marcus spojrzał na Pablo i czułam, że to czas, aby Pablo zabrał mnie stąd jak najszybciej, inaczej zacznę panikować.
- Sam doprowadziłeś do tego, aby nasze drogi się rozeszły, więc bądź zły tylko na siebie – Pablo dodał i spojrzał na mnie. – Będziemy uciekać, zaraz wyjeżdżamy.
Kiwnęłam głową i chciałam się ruszyć, gdy Marcus wypowiedział słowa, które zmroziły krew jaka płynęła w moich żyłach.
- Skończę to co zacząłem Pablo i nawet Ty mi nie przeszkodzisz tym razem – czułam jak dłoń Pabla miażdży moje kości w jego dłoni, aż podskoczyłam. Odpuścił, a ja poczułam cholernie mocny ból w nadgarstku.
- Idziemy – syknął Pablo ciągnąc mnie na tył budynku. Za nami jednak szedł Daniel, a Octavia skręciła do windy.
- Mówiłem Ci, że powinieneś go wtedy zabić – warknął Daniel.
- Mogłem, ale to krew z krwi nasza rodzina, chciałem dać mu szansę, zresztą sam wiesz jak było... Kurwa, to nie czas na tę rozmowę – pociągnął mnie mocniej, aż znaleźliśmy się na dworze, dopiero zwolnił. – Gdzie auto?
- Za chwilę będzie – Daniel spojrzał na zegarek, a ja masowałam dłoń, która bolała i chyba zaczynała puchnąć. Nie chciałam się jednak odzywać, bo sama już nie wiedziałam czy wolno mi to robić w obecności Daniela i kogokolwiek. Miałam tylko nadzieję, że jutro obudzę się w normalnym świecie, bez tego ogona, którym jest życie z Pablo.
CZYTASZ
Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]
عاطفيةCarla od trzech lat żyje w zamkniętym pokoju, bez okien i bez możliwości wyjścia. Nie rozumie dlaczego tak jest i dlaczego kobieta, która przynosi jej jedzenie nie odpowiada na jej pytania. Przychodzi jednak dzień w którym ma poznać osobę, która zgo...