Rozdział 2

1K 43 0
                                    

   Leżałam na ogromnym łóżku, wpatrując się w biały sufit. Nadal nie umiałam zrozumieć dlaczego to właśnie ja znajduję się w tym miejscu i dlaczego to dziś nadeszło tak szybko. Nie poznałam jeszcze swojego oprawcy, a już go nienawidziłam. Absurdalne i głupie, lecz mętlik jaki miałam w głowie od wyjścia mężczyzny, który mnie tu wpuścił, narastał ze zdwojoną siłą. Bałam się. Po prostu się bałam... 

   Bałam się, bo skąd miałam wiedziećco ze mną zrobi? Trzymał mnie w zamknięciu i nadal to robi, lecz teraz mam tutaj jak w raju. Czułam jednak, że to coś za coś, ale to „coś" nie dawało spokoju. Na ładny uśmiech mnie tu nie zostawi. Potrzask jaki miałam w głowie i lęk przed stanięciem twarzą w twarz z facetem, który przetrzymywał mnie tak długo wzbudzał panikę, a serce zaczynało przyspieszać.

    Zgrzyt w drzwiach postawił mnie na równe nogi przy samym krańcu łóżka. Nie wiedziałam kogo się spodziewać, a to napędzało strach.

- Witaj – nim ujrzałam faceta, usłyszałam ciężki głos, który sprawił iż mój oddech ugrzęzł w gardle i nie chciał ruszyć do funkcjonowania. Już po mnie. – Carlo zapraszam na kolację – patrzyłam w podłogę jak ciele zapierające się przed dalszą wędrówką. – Pospiesz się nim zmienię zdanie i nigdzie stąd nie wyjdziesz - warknął aż mój żołądek zrobił salto. Zrobiłam dwa kroki, później trzeci i tak doszłam do faceta wpatrując się w jego skrojone spodnie w kant i czarne błyszczące buty. Nim zdążyłam przełknąć ślinę, jaka nagromadziła się w ustach poczułam szarpnięcie za brodę i patrzyłam swoim przerażonymi oczami w jego. Przeraził mnie ich kolor jaki i złość, która w nich królowała. – Mam nadzieję, że będziesz przestrzegać zasad, które zostały Ci przedstawione. – Puścił mój podbródek i odwrócił się tyłem ruszając do przodu na korytarz.

   Nie czułam jeszcze takiego strachu, bądź nie pamiętałam, lecz jedno było pewne – tego faceta nie należy ignorować.

   Szłam patrząc w podłogę krok za Pablo, który już samym głosem stawiał całe moje ciało na baczność. O stokroć w tej chwili wolałabym jeść kolację w tym małym pokoju niż w jadalni z nim. Co jeśli mięso stanie mi w gardle? Nie muszę patrzeć by wiedzieć, że na mnie patrzy, to da się wyczuć, a lęk przed tym zaczyna skręcać moje ciało mocniej. Chyba nie dam rady przełknąć nic podczas kolacji, aby nie zwymiotować do talerza z nerwów.

- Daniel! – krzyk faceta przede mną, skutecznie zatrzymał mnie przed samą jadalnią. – Rusz się dziewczynko – warknął, a moje nogi jak posłuszne suki ruszyły jeszcze cztery kroki do oprawcy. – Siadaj – osunął mi krzesło, a sam nadal stał. Wpatrywałam się w starannie ułożone sztućce po obu moich stronach i puste miejsce na talerz, zastanawiając się co wydarzy się dalej.

- Słucham – Daniel chyba nie zbytnio się spieszył, bo nim usłyszałam kroki był jego ton głosu.

- Co jej powiedziałeś? Co pokazałeś?– poczułam się dziwnie, jakbym nie była tutaj obecna. Przecież mógł równie dobrze zapytać o to mnie. Nie skłamała bym, zbytnio to niebezpieczne. Tym bardziej dla mnie, gdy nie wiem dlaczego tutaj jestem.

- Jadalnię, kuchnię i jej pokój. Nie wiem ile chcesz aby wiedziała, więc w zupełności nie powiedziałem jej nic.

- Świetnie, możesz odejść, chyba że masz ochotę na kolację?

- Nie dziękuję. Jadłem – kroki zwiastowały iż jedyna osoba, którą jako tako poznałam, właśnie odeszła, a strach znów zawładnął umysłem.

- Thereso! – głośniejszy ryk z jego ust przestraszył mnie na tyle, iż podskoczyłam na krześle łapiąc się stołu.

   Czułam jego surowy wzrok na sobie, ale w tle słyszałam kroki, które chyba ratowały mnie w tej beznadziejnej chwili. Kobieta postawiła dwa talerze i bez słowa odeszła. Nie wiedziałam co mam robić, więc nadal pusto wpatrywałam się w talerz pełen jedzenia, wbijając sobie paznokcie we wnętrze dłoni. Ból pomaga zatrzymać strach podobno, ale najwyraźniej ja zaczęłam być odporna.

- Jedz, gdy skończysz pójdziemy omówić cel Twojego pobytu tutaj – odgłos sztućców dał mi znać bym zrobiła to samo.

- Dobrze – szepnęłam i sama zabrałam się za jedzenie. Owszem było mi ciężko jeść przy kimś, z kimś, kogo kompletnie nie znałam.

   Kolacja była dla mnie katorgą, która się nie kończyła. Jadłam wolno, aby nic nie stanęło mi w gardle, a wzrok Pablo palił moją skórę i prześwietlał na wylot. W połowie zjedzonego dania odłożyłam sztućce i położyłam dłonie na kolanach. Nie miałam ochoty już jeść, strach przemawiał przez moje ciało i z pewnością dało się to wyczuć, więc ten facet czytał ze mnie jak z otwartej księgi.

- Skończyłaś?

- Tak – kiwnęłam również głową, jakbym nie była pewna czy usłyszał.

- W takim razie chodź – wstał, i ja zrobiłam to samo. Nadal trzymając swój wzrok na wodzy wpatrując się w podłogę.

   Woń perfum mężczyzny ciągnęła się za nim trafiając w mój nos z dużą intensywnością. Drażnił mnie i chciałam to jakoś zatrzymać, ale przecież mu o tym nie powiem. Nie znam go i nie jestem pewna jakby  zareagował, tym bardziej że oczekuję ode mnie posłuszeństwa. Otworzył drzwi do ciemnego pomieszczenia, lecz nie przepuścili mnie w drzwiach, co raczej nie świadczyło o nim jako o dobrym mężczyźnie. Dżentelmenem też nie jest, ale chyba nie trafiłam  w dobre ręce,a już na pewno nie mam na co liczyć po latach w zamkniętym pokoju.

- Siadaj – zobaczyłam fotel przed biurkiem i nadal ze spuszczoną głową usiadłam na szarym fotelu. – Jak wiesz jestem tutaj szefem i ode mnie zależy Twoja przyszłość. Jednak zacznijmy od początku – skrzypniecie na przeciwko zwiastowało iż sam zajął miejsce, więc mogłam trochę odetchnąć, gdyż zagrożenie minęło, chociaż lęk przed słowami również siedział w głowie. Teraz zostało mi tylko wysłuchać go ze zrozumieniem. – Zostałaś sprzedana, lub jak to powiedzieć oddana w rozliczeniu za długi, które rosły z roku na rok. – Nierozumiałam o co chodzi, bo nie pamiętałam jak się tu znalazłam.To najbardziej siedziało w moich myślach i nim pomyślałam to słowa wyszły z moich ust.

- Nie pamiętam jak się tu znalazłam, ani jakim rozliczeniem zostałam – uniosłam wzrok, a wściekła mina mężczyzny, aż mnie przestraszyła i sekundę pożałowałam iż w ogóle się odezwałam.

- Nikt Cię o zdanie nie pytał, a ja nie przypominam sobie byś mogła coś powiedzieć, a tym bardziej unieść wzrok – uderzył dłońmi o blat unosząc się do góry, a dźwięk jaki wydobył się z jego gardła zmroził moją krew i zatrzymał oddech. – Patrz tam gdzie powinnaś! Każde nieposłuszeństwo będzie surowo karane, a listę dostaniesz na dobranoc do pieprzonej poduszki! – wpatrywałam się w swoje ręce wbijając paznokcie we wnętrze dłoni. Ból nie zagłuszał strachu, a głos mężczyzny brzmiał nadal, lecz chyba zaczynał być łagodniejszy. – Zostałaś moją własnością i zrobię co zechcę, dziś jednak straciłem ochotę na dalsze rozmowy z Tobą,więc zastanów się czy warto odzywać się nie proszoną, a już tym bardziej patrzeć tam gdzie nie powinnaś. Wstań – czułam jak nogi zaczynały mi się trząść. Strach brał górę nad ciałem, już nie tylko umysłem. Trafiłam do piekła i sam diabeł chciał pociągnąć mnie jeszcze niżej, lecz najgorsze było to iż nie mogłam się cofnąć.  

Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz