Rozdział 20

611 23 2
                                    


Wróciliśmy do domu we trójkę, sama zostałam w apartamencie, a Daniel z Pablo poszli do gabinetu. Obejrzałem dłoń, która naprawdę bolała i okładałam ją jakimś mięsem, które było w lodówce. Nie powiem, bo dawało ulgę, chociaż na chwilę do póki nie robiło się ciepłe.

Zastanawiało mnie co zaplanował Pablo na naszą podróż i jak długo mielibyśmy tam być. W końcu nie może od tak zostawić swoich interesów. Wątpiłam, że chciał nacieszyć się moja obecnością w samotności, bo jak by nie patrzeć, to był układ, z którego tylko on czerpał korzyści. Czekałam jednak na tę chwilę, w której sam powie mi, że jestem wolna i mogę odejść. Choć nasz układ ma trwać jakiś czasem, mam cholerną nadzieję, że będzie on krótszy niż okres mojego zamknięcia w tym więzieniu. Zbyt długo czekam na wolność, i sama nie wiem dlaczego mnie tu trzymał. Wątpię by musiał mnie ukrywać dla mojego dobra, a z pewnością ma w tym jakiś swój ukryty cel.

Siedziałam w sukni zastanawiając się co za chwilę się stanie. Równie dobrze, Pablo teraz mógł mnie wywieźć i zabić, w końcu posiadał prawo do wszystkiego co miałam, ale po co był mu ślub? Miałam mieszane uczucia. Dłoń mnie bolała, a ja sama zaczęłam odpływać w myślach. Dopiero, gdy stanął przede mną ktoś i zaczął machać ręką przed oczami, zauważyłam że to Daniel.

- Żyjesz? - zapytał, a ja w końcu zerknęłam na niego.

- Tak jak widać - wstałam idąc z kawałkiem mięsa do lodówki.

- Musisz się przebrać i być gotowa, za godzinę będziecie ruszać - poinformował co wcale mi się nie podobało. Nie miałam jednak wyjścia, a moje słowa nie były brane pod uwagę.

- Dobrze - skinęłam głową i ruszyłam do łazienki.

- Jak ręka? - zapytał, a ja się zatrzymałam i obróciłam w jego stronę.

- Serio Cię to interesuje? - zapytałam, po czym się odwróciłam i ruszyłam do łazienki.

Zrzucenie z siebie sukni trwało wieki, ale udało się. Musiałam zmyć z siebie ten wieczór i dopiero wtedy, byłam gotowa na założenie czegoś luźnego. Ta suknia zbyt długo była na moim ciele, blokując normalne ruchy. Zdziwiło mnie, iż w garderobie nie wiele było moich rzeczy, ale usilnie szukałam czegoś, co nie będzie strojem prostytutki i się prawie udało. Czarna sukienka, bez ramiączek do kolan, pasowała idealnie. Była jednak noc, a ja nie wiedziałam gdzie się wybieram i czy taki strój będzie dla mnie odpowiedni.

Nim zrobiłam krok do salonu w drzwiach stanął Pablo w całkowicie czarnym stroju. Wystraszył mnie, bo jak można chodzić tak cicho?

- Gotowa ? - zapytał oglądając mnie jak ciastko na wystawie w cukierni.

- Tak - wpuściłam wzrok i zrobiłam krok w jego stronę.

- Na chwilę obecną możesz patrzeć w moje oczy, nie potrzebujesz na to zgody. Jedziemy na wakacje, nie chcę by ktoś pomyślał, że jesteś ze mną za karę - podniósł mój podbródek tak, że nasze oczy się spotkały.

- Ale tak właśnie jest Pablo - wyznałam, na co on tylko zacisnął zęby.

- To zmień tok myślenia, jesteśmy młodym małżeństwem, które właśnie wyznało sobie miłość i pora zacząć to świętować - złapał mnie za dłoń, na co tylko syknęłam z bólu. - Wybacz, nie kontroluje czasem swojej siły. Może pierw zajedziemy sprawdzić czy nie masz nic złamanego.

Odwrócił się i ruszył, a ja posłusznie za nim.

- Nie musimy nigdzie jechać, wystarczy zimny okład - wypaliłam idąc krok za nim.

- Dobrze, jeśli pojutrze nadal będzie Cię boleć, wtedy pojedziemy do lekarza. - Powiedział nawet nie odkręcając się w moją stronę. To było z jednej strony ignorujące, lecz również miłe, że się zwyczajnie zainteresował. Lecz wolałabym, aby nie sprawdzał więcej swojej siły na mnie.

*

Z domu udaliśmy się na lotnisko i prywatnym samolotem Pablo lecieliśmy ponad trzy godziny. Jak się okazało ma Wyspy Kanaryjskie.

- Długo tu będziemy? - zapytałam jak tylko auto zatrzymało się pod pięknym domkiem przy samej plaży. Widok na ocean zapierał dech, a ja dziękowałam Bogu, że mogę to zobaczyć.

- Miesiąc. Tak myślę - stanął za mną i położył dłonie na moich ramionach. - Chyba, że będziemy musieli wrócić wcześniej.

- Czy tutaj też potrzebuję Twoich pozwoleń?

- Jesteśmy tu sami, będzie przychodzić tylko Alice przynosić jedzenie i trochę sprzątnąć - zabrał dłonie i stanął przede mną. - Masz wolną rękę i mam tylko nadzieję, że nie uciekniesz ode mnie?

Patrzyłam mu w oczy i sama nie wiedziałam czy bym nie uciekła. Tylko gdzie? Pływać nie umiem, swoich pieniędzy nie mam.

- Mamy umowę - podkreśliłam wierząc, że on również się z niej wywiąże, gdy przyjdzie czas.

- Tak, mamy - w jego oczach zauważyłam zawód. Odszedł na bok, spojrzał w ocean i chwilę w niego patrzył. Czyżbym go tym uraziła? - Chodź zobaczysz dom.

Z zewnątrz dom był mały, chociaż widok na ocean jest z całej ściany, bocznej. Nowoczesność biła od samego wejścia, chociaż przez lata w zamknięciu nawet nie wiem czy jest to nowe, bo nie mam na to poglądu. Szarość z żółtym przebijało całe wnętrze, począwszy od ścian do dekoracji i mebli.

- Jak Ci się podoba? - zapytał Pablo stojąc tuż za mną.

- Nie jest źle - spojrzałam na piękny ocean i zwyczajnie się zakochałam. - Chciałabym tu zostać na zawsze.

- Tego spełnić nie mogę, ale jeśli będziesz chciała możemy tu wracać - wyszeptał mi do ucha co spowodowało u mnie gęsią skórę. Odsunęłam się i odwróciłam.

- Nasze małżeństwo przecież to zwykła fikcja, z korzyściami tylko dla Ciebie, więc i tak nie mam tu nic do powiedzenia i nie posiadam niczego - postawiłam odważny krok. Chciałam sama póki co zwyczajnie żyć i udawać, że jest pięknie, ale tak nie było i wiedziałam, że nigdy nie będzie.

Widziałam, że Pablo zdenerwowały słowa jakie powiedziałam, ale czekałam na to co powie. Jednak nie dane było mi usłyszeć niczego, ponieważ zacisnął pięści i wyszedł z domu. Spojrzałam w okno i widziałam jak stoi wpatrując się w ocean. Może szukał w nim słów, lub zrozumienia dla mnie. Nie wiedziałam i chyba nie chciałam już wiedzieć. Zwyczajnie nie był stworzony do związku i sam nie potrafił się w tym odnaleźć.

Przeszłam cały dom, dwie łazienki i ogromną sypialnie z tak samo dużą garderobą. Dom był piękny tylko jak się tym cieszyć, skoro to wszystko na pokaz. Siadłam w salonie ze szklanką wody, bo po mimo iż miałam pozwolenie od Pabla na wychodzenie, to i tak nie chciałam go bardziej denerwować, gdyby wrócił, a mnie by nigdzie nie znalazł. Nie stał już nad oceanem i zaczynałam się trochę martwić, chociaż nie wiedziałam czy powinnam? W końcu jest dorosły, ja również i każdy odpowiada za siebie.

Po godzinie patrzenia w ocean w końcu usłyszałam kroki.

- Nie wyszłaś? - głos mojego męża rozległ się po pomieszczeniu.

- Jak widzisz nie. Nie chciałam byś musiał mnie szukać - stwierdziłam cicho i odstawiłam pustą szklankę na mały szklany stolik przed sobą. Pablo zaś zasiał obok mnie.

- Chciałem byś tu poczuła się człowiekiem. Byś miała przestrzeń i mogła z tego korzystać - spojrzałam na niego i zaczynałam mieć mętlik w głowie. Nie wiedziałam już czego ten człowiek tak naprawdę ode mnie chcę.

- Pablo czego Ty tak naprawdę chcesz? Przestaje rozumieć cokolwiek. Raz jesteś dobry, raz masz mnie głęboko w dupie, a później znów jesteś dobry, ale na swój chory sposób - wyrzuciłam z siebie to co siedziało w mojej głowie od godziny. Czasem żałowałam, że jestem pyskata i taka pewna siebie, chociaż nie dziś. Dziś w końcu chciałam wiedzieć na czym stoję i co powie Pablo.

Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz