Pogrążona we własnych myślach, położyłam się w sypialni. Nie do końca wiedziałam, czy powinnam wychodzić za Pablo. Nie wiedziałam, czy, gdy stanę się jego własnością, on zwyczajnie da mi odejść za jakiś czas. Może chciał tylko ślubu, a nim minie kilka miesięcy, będzie chciał się mnie pozbyć, tak abym mu nie przeszkadzała w interesach. Jedyne czego ode mnie chce, to mój majątek jaki mi został po rodzicach, o których jak wyszło, nie wiedziałam nic. Teraz już przepadło, lecz co do ślubu zawsze mogę się nie zgodzić.
Nie wiem kiedy, ale w końcu zasnęłam, nim wrócił Pablo.
***
Obudziło mnie lekkie muskanie po ramieniu. Czułam, że tuż za mną znajduję się Pablo, lecz nie chciałam aby domyślił się, iż już nie śpię. Starałam się oddychać miarowo, tak jak podczas snu. Ciekawiło mnie po co to robi, w końcu chce tylko mojej ziemi, nie mnie. Nie spodziewałam się również akurat po nim, jakichkolwiek czułości. Nie po kimś, kto nie ma serca, a zwykły głaz.
Może jednak się myliłam. Nie znałam go zbytnio, bo nie chciał, abym go poznałam, tylko co by miało to zmienić? Chcę jego śmierci i by zniknął z mojego życia, więc nie powinnam się tym przejmować.
- Obudziłem? – szepnął w moje ucho, aż się odkręciłam.
- Nie, co tu robisz? – zapytałam pociągając za kołdrę. Chciałam się szczelniej okryć, by nie patrzył na mnie jak na mięso na talerzu.
- Jestem u siebie, gdybyś zapomniała, a Ty niedługo będziesz moja – nie doczekanie jego.
- Nie było żadnej adnotacji, że mamy razem sypiać – warknęłam. Nie chciałam być nie miła, ale nie chciałam dzielić się swoim miejscem, właśnie z nim.
- Musisz się przyzwyczaić, po ślubie nie będę pytał – groźnie zabrzmiało, a z tymi słowami wstał i wyszedł z sypialni.
Nie wiedziałam co miało to znaczyć, ale zaczynałam się zastanawiać, czy dobrze robię. Ja chcę coś, a on będzie chciał coś w zamian, nic za darmo w życiu przecież nie ma. Tym bardziej nie z kimś pokroju Pabla.
Niechętnie wstałam z łóżka i starałam dobrać jakiś strój z garderoby. Nie było to łatwe, nadal nie było zbyt dużo zwyczajnych ubrań. Znalazłam czarny kombinezon i ruszyłam z nim do łazienki. Chciałam zakończyć mieszkanie z Pablem jak najszybciej, lecz nie było mi to dane.
Ubrana wyszłam do salonu, gdzie sam stał już w skrojonych spodniach od garnituru i czarnej jak smoła koszulki. Nie powiem, bo wyglądał obłędnie, lecz nadal był to człowiek, którego powinnam unikać jak ognia.
- Gotowa? – zapytał, patrząc na mój strój, jakbym miała na sobie worek po ziemniakach.
- Jak widać – wzruszyłam ramionami. Nie chciałam się płaszczyć, chociaż wiem, że powinnam. Teraz tylko dobro powinno przeze mnie przemawiać, a nie złość i ignorancja. Tylko trzymanie wroga blisko siebie dawało zwycięstwo.
- Zostaw na później zły humor, nie mam zamiaru prostować Cię przy wszystkich – zabrzmiało groźnie, więc naprostowałam swoją głowę na przytakiwanie.
- Wybacz – spuściłam wzrok dając mu nadzieję, iż jest górą.
- Idziemy, i tak mamy już spóźnienie przez Twoje przygotowania – minął mnie otwierając mi drzwi i puszczając przodem. Czułam, że robi postępy, ale musiałam trzymać się na baczności, nigdy nie wiadomo co takiemu strzeli do głowy.
Szliśmy w ciszy na śniadanie, a ja sama nie wiedziałam, jak od dziś będzie wyglądać moje życie. Bałam się może jednak zmieni zdaniem, w końcu nic na piśmie nie miałam, to tylko słowa jak na razie .
Zjedliśmy sami, bo ani Octavi ani Daniela nie było. Trochę się zdziwiłam, ale w końcu to tylko dom i oni mogli zwyczajnie tu żyć, nie tak jak ja, więziona jak zbir za zabójstwo .
- Octavia zaraz tu przyjdzie zaczekaj tutaj na nią – odezwał się Pablo wstając od stołu.
Nie wiedziałam czy mu dziękować czy jednak zmienić zdanie. Szybko wziął moją prośbę do siebie. Sądziłam, że będzie z tym zwlekał, lecz tak szybkiej reakcji się nie spodziewałam, może jednak chcę byśmy jakoś ze sobą rozmawiali, a nie tylko walczyli. Bądź może chcę tylko mieć to czego tylko ja mogę mu dać. Mój spadek po rodzicach.
Siedziałam sama w salonie czekając grzecznie jak kazał Pablo, chociaż miałam ochotę już wstać i wyjść z tego domu tak aby nikt mnie nie zauważył. Pomysł jednak szybko uciekł z mojej głowy, jak szybkość uderzania obcasów o podłogę. Odwróciłam się i ujrzałam pięknie ubraną Octavię.
- Cześć – rzuciła siadając na krześle obok mnie.
- Hej – nie była zbytnio w humorze i chyba zaczęłam żałować swojej decyzji.
- Co chciałbyś robić? Od razu zaznaczę, że dalej jak na taras nie wolno nam wyjść – tak myślałam.
- Nie wiem, nie chciałam siedzieć tu sama jak palec – stwierdziłam uciekając wzrokiem.
- Kwestia przyzwyczajenia, ja pracuję, ale wiem że z Tobą jest inaczej – wstała, a ja zaraz za nią. – Chodź, na pewno chciałbyś wyjść z tego molochu.
- Nawet nie wiesz jak o tym marzę – westchnęłam. Pragnienie ucieczki z tego domu stawało się marzeniem, które było coraz bardziej ulotne.
Prowadziła mnie korytarzem, schodami i znów długim korytarzem, którym nie miałam jeszcze okazji iść. W końcu dotarliśmy do wielkich drzwi, które Octavia otworzyła bez żadnych kluczy. Moim oczom ukazało się słońce i piękny widok na Etnę. Ten facet miał więcej pieniędzy niż można sobie wyobrazić. Widok zapierał dech w piersi, a ja w końcu mogła wyjść i odetchnąć świeżym powietrzem.
- Od dziś to miejsce jest dla Ciebie dostępne o każdej porze – Octavia ruszyła siadając na jednym z foteli wiszących, zapraszając mnie do wyjścia. Nie mogłam uwierzyć, że Pablo tak szybko wprowadzi moje prośby w życie.
- Nie mogę w to uwierzyć – siadłam nadal będąc w szoku.
- Uwierz, lecz pamiętaj o zasadach – zaczynało mnie to zastanawiać. Czemu ciągle, każdy mi o nich przypomina.
- O co chodzi z tymi zasadami? – spojrzałam na dziewczynę, która tylko zmierzyła mnie wzrokiem.
- Kiedyś Ci mówiłam, że im mniej wiesz tym bardziej bezpieczna jesteś, dlatego słuchaj mnie i nie dopytuj, lepiej dla Ciebie abyś zwyczajnie wiedziała tyle, ile musisz – powiedziała to stanowczo i obojętnie.
- Czyli nic – powiedziałam pod nosem co nie umknęło mojej towarzyszce.
- Obyś nigdy nie miała styczności z ludźmi, którzy kiedyś chcieli Cię zabić – zabiła mi takiego gwoździa, że aż musiałam jej słowa trzy razy powtórzyć w myślach.
- Co? Jakimi ludźmi? Mówisz o Pablo? Tym, który chce mnie za żonę? Tym, który chcę abym oddała mu swój majątek?! Który zabił mi rodziców i zabrał sens życia?! – wyskoczyłam jak kamień z procy.
- Mylisz się Carlo – podkręciła głową patrząc mi prosto w oczy.
Nie rozumiałam już co jest tu prawdą, a co fałszem. Kto chce dla mnie dobra, a kto złego, lecz tylko ona mogła w końcu wyjawić mi co tutaj tak naprawdę się stało w dniu, w którym zostałam zabrana właśnie do tego miejsca.
CZYTASZ
Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]
RomanceCarla od trzech lat żyje w zamkniętym pokoju, bez okien i bez możliwości wyjścia. Nie rozumie dlaczego tak jest i dlaczego kobieta, która przynosi jej jedzenie nie odpowiada na jej pytania. Przychodzi jednak dzień w którym ma poznać osobę, która zgo...