Rozdział 15

603 24 4
                                    


  Patrzyłam na Octavię i zastanawiałam się, czy cokolwiek mi odpowie. Nie wiedziałam tak szczerze, na ile mogę jej akurat tutaj zaufać.

- Wtedy Twój ojciec zadzwonił do Pablo. W dniu, w którym zostali napadnięci – zaczęła, a ja starałam się przypomnieć co tak naprawdę się wtedy działo, ale czarna dziura. Pamiętałam tylko jak Pablo strzelał w leżące ciała moich rodziców.

- On ich zabił – wtrąciłam.

- Naprawdę nic nie pamiętasz? – spojrzałam na nią i podkręciłem przecząco głową. – Pablo uratował Cię przed piekłem. Nie wiem ile Ci powiedział, ale nie siedziałaś w ukryciu przez te trzy lata po to, aby teraz za niego wyjść, czy oddać mu swój spadek. – Octavia mówiła, a ja niczego nie rozumiałam. – Ocalił Ci życie Carlo.

- Ocalił? Zamknięcia w samotności, nie da się nazwać ratowaniem – stwierdziłam surowo.

- Gdyby nie on, może teraz byłabyś tanią dziwką w Meksyku, lub gryzła byś piach na jakiejś pustyni – wstała zerkając na widok, po czym się odwróciła. – Może nie ja powinnam Ci to powiedzieć, ale jeśli nadal nie będziesz wiedziała co tak naprawdę się wtedy stało, będziesz jego obwiniać za całe zło tego świata.

- Co masz na myśli? – zapytałam, opierając się na fotelu.

- Wszedł do Twojego domu w chwili, gdy jeden z facetów trzymał Twoją matkę, a drugi Twojego ojca, a trzeci... – zawiesiła na chwilę głos i spojrzała na mnie. – Trzeci miał Cię zgwałcić na ich oczach.

   Te informacje były dla mnie szokiem. Nie chciałam tego wiedzieć, ale miałam teraz okazję dowiedzieć się co tak naprawdę wtedy zaszło. Fakt, iż ktoś chciał mnie zgwałcić może nie był dla mnie bardzo istotny, chociaż wtedy byłam jeszcze dzieckiem.

- Ale dlaczego mnie zamknął? Dlaczego, ja tego nie pamiętam?

- Pablo skutecznie zadbał o Twoją pamięć, możesz mieć jakieś przebłyski, ale w tej chwili są świetne metody na czyszczenie pamięci – usiadła ponownie na fotelu i spojrzała na mnie. – Wasz ślub ma dać Ci wolność.

- Wolność? – zaśmiałam się. Nie wiem, czy ona wie, co takiego zawarł w umowie, ale chyba nie.

- Posłuchaj, ostatni nalot na nasz dom, to nie przypadek. Ktoś z ludzi Pablo wygadał się, że żyjesz, a wrogowie Twoich rodziców, chcieli to wykorzystać. Tylko ślub z Pablem da Ci wolność i będziesz nie do ruszenia. Przecież nikt poważny nie ruszy żony bossa. – Może dla niej było to logiczne, lecz dla mnie póki co, było to nie do ogarnięcia. – Pamiętaj jednak o zasadach, one nie są by Cię w czymś zatrzymywać, czy trzymać w zamknięciu, a zwyczajnie by Cię chronić i byś była bezpieczna.

- Dlaczego tak szczerze mi to mówisz?

- Bo niedługo będziemy rodziną, a o rodzinę się dba – stwierdziła i wstała. – Idę do środka, a Ty możesz nacieszyć się widokiem. Ta rozmowa jednak ma zostać między nami.

   Nie odpowiedziałam, nie byłam w stanie. Nie wiedziałam czy to prawda, ale nie miałam też podstaw, aby jej nie wierzyć. Opowiadała to z taką pewnością i emocjami, że wątpię by wyssała to z palca.

   Siedziałam chyba godzinę lub dwie, patrząc tylko jak słońce przewija się dalej, zmieniając na niebie swoje miejsce. Może i teraz powinnam mu dziękować i być mu wdzięczna, ale przecież nic nie wiedziałam. Octavia jasno zaznaczyła, że tej rozmowy nie było. Mętlik w mojej głowie się nawarstwiał. Może to Pablo miał mi to powiedzieć? Nie rozumiałam już niczego, nie chciałam też nikogo wypytywać, bo wciąż w końcu miałam żyć w niewiedzy. Jeśli to wszystko co mówiła Octavia było prawdą, to ja musiałam udawać, iż nadal nikt o niczym mi nie mówi. Zastanawiałam się czy dobrze zrobiłam prosząc Pablo o wychodzenie, bo teraz nie czułam się bezpieczna nawet w jego obecności. Skoro ktoś szukał mnie wtedy, to może szukać również dziś, za tydzień czy na tym ślubie.

   Zastanawia mnie jednak fakt czemu Pablo mówił, że może mnie z łatwością kimś zastąpić? W końcu może to i nie głupi pomysł, ja mogłabym odejść, a ta kobieta mogłaby mnie udawać do końca życia. Nie rozumiem tylko po co mnie ratował? Mógł dać mnie zabić wtedy i nikt by mnie nie szukał, nie byłabym teraz w czarnej dziurze uwięziona przez Pablo. Kiedyś mnie wybawił z opresji, a teraz mnie zamknął. Chciałabym w końcu zaznać spokoju, wiedzieć dlaczego tu jestem tak naprawdę i o co chodziło z moimi rodzicami.

   To akurat póki co zostanie bez odpowiedzi, chyba że sama w końcu będę szukać prawdy. Tyle, że bez osób, które coś o tym wiedzą i zamknięta w tym domu nie będę mogła dowiedzieć się niczego. Pablo z pewnością nie pozwoli mi samej opuścić tego domu, wyjście na tarasie razem z Octavią było pewnie dla niego wielkim wyczynem. Jednak ja nie chcę być żadnym trofeum trzymanym na półce, czy ptakiem zamkniętym w klatce. Zbyt długo byłam zamknięta w czterech ścianach, aby nadal się na to godzić.

- Podoba się? – głos Pablo mnie wystraszył, aż podskoczyłam na fotelu, który się przechylił.

- Tak, zapiera dech – odpowiedziałam starając się złapać równowagę.

   Pablo zasiadł na fotelu na przeciwko mnie i zaczął mi się badawczo przyglądać. Tak jakby chciał mu coś powiedzieć, ale ja również chciałbym mu dużo powiedzieć. O wiele zapytać, tylko zwyczajnie bałam się wydać Octavię.

- Jutro zostajesz moją żoną – nie sądziłam, że tak szybko nadejdzie ten dzień. – Jeśli chciałabyś się wycofać to masz okazję teraz. – Dziwnie to zabrzmiało. Czyżby dawał mi teraz możliwość wyboru?

- Co chcesz przez to powiedzieć? – patrzyłam na niego uważnie, nie chciałam zrozumieć tego na opak, ale chyba powiedział mi to wprost.

- Mówię, że masz wybór, źle to za zaczęliśmy. Ja to źle zaczęłam, ale teraz chcę byś to Ty miała wybór i byś powiedziała mi czy tego chcesz? – zastanawiałam się co się mu stało. Czemu zmienił zdanie? Przecież usilnie chciał tego ślubu, tego co należało do mnie, a teraz od tak chce zmienić zdanie i dać mi wolną rękę?

   Tylko czy teraz, gdy on daje mi wybór, to czy ja tego chcę? Nie potrafię żyć sama, nie potrafię zrobić nic prócz herbaty i kanapki. Mam dwie lewe ręce, a ponadto nie mam żadnych funduszy na życie. Co jeśli powiem mu że chcę odejść, a on mnie zwyczajnie zabiję? Ma moje podpisy na papierach, więc do niczego nie jestem mu potrzebna.

- Czemu zmieniłeś zdanie?

   Popatrzył na mnie podejrzliwie, ale w tej chwili to raczej ja powinnam mieć ku temu podejrzenia. W końcu to on zmienia plany.

- Powiedzmy, że chcę wiedzieć czego chcesz naprawdę – zastanowiła mnie odpowiedź jaką mi dał.

- To czego chcę, raczej nie będzie dla Ciebie korzystne – stwierdziłam. – Po za tym chciałabym znać prawdę, jak się tu znalazłam naprawdę, bez kłamstw.

   Spoważniał, a ja wiedziałam już, że dzień w którym zostałam tutaj przywieziona, nie był chyba szczęśliwym daniem. Tylko dla kogo bardziej, dla niego czy dla mnie? 

Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz