Rozdział 5

947 32 6
                                    





   Zgrzyt zamka postawił mnie na nogi. Owinęłam się pościelą i stanęłam ze spuszczoną głową przy łóżku. Nim wszedł Pablo poczułam zapach perfum, oczywiście niebyło trudno poznać kto wchodzi. Nie przez ten intensywny zapach, który drażnił. 

- Ubierz się, masz dwie minuty –rzucił na łóżko torbę, a ja od razu po nią sięgnęłam. Może i przy nim nie czułam wstydu nagości, lecz przy innych mogłoby być to krępujące.

   Wyciągnęłam z torby koszulkę w czarnym kolorze, oraz czarną spódniczkę z cienkiego materiału, lekko za tyłek. Bielizny w komplecie nie było, więc nawet nie pytałam, a szybko założyłam to co mi dał. Buty na wysokim obcasie wciąż stały przy łóżku, więc włożyłam je na nogi i stanęłam ze spuszczoną głową przed nim.

- Chodź, możesz choć trochę ubrać uśmiechu? Twoja mina nie musi wyrażać wielkiej męczennicy –chwycił mnie za dłoń i pociągnął w stronę drzwi. Nie czułam się wcale lepiej, a uśmiechanie nie pomoże myśleć pozytywnie o swoim oprawcy. Nie będę udawała szczęśliwej, jeśli tak nie jest. Owszem to jednak może być jego kolejnym motywem by dać mi karę, więc również muszę uważać i zachowywać tak jak on tego oczekuję.

   W jadalni nie byliśmy sami, a z bratem Pablo Danielem i jego jak się okazało żoną Octavią. Oczywiście udzielałam odpowiedzi na pytania, które mi były zadawane, lecz najdłuższa wypowiedź jakiej udzieliłam było „być może". Nie zostałam przygotowana w żaden sposób do spotkania, więc sama nie miałam pojęcia czy zachowuje się stosowanie. Może Pablo chciał mnie sprawdzić? Zobaczyć jak zachowuję się przy innych? Nie wiedziałam tego, ale czułam iż jeszcze chwilę i wszystko będzie mi wyjaśnione. Mina faceta, który sprał mój tyłek mówiła sama za siebie iż nie jest dumny z mojego zaangażowania w rozmowy. Tyłek też nie dawał zapomnieć o sobie, więc tym bardziej czułam się źle, a również brak bielizny robił swoje.

- Dziękujemy za kolację, idziemy do siebie – Daniel jako pierwszy odezwał się, gdy Theresa zabrała nam talerze.

- Jutro rano widzimy się w gabinecie –Pablo ze swoją pokerową miną rzucił i wstał tak samo żegnając się uściśnięciem ręki z bratem. Zaczynałam coraz bardziej przyglądać się ich relacjom, w końcu i tak będę tutaj bywać, więc z obserwacji również można się czegoś nauczyć.

- Dobranoc – Octavia jako pierwsza odeszła żegnając się z nami ogólnikowo. Była naprawdę piękną kobietą, nie licząc makijażu, który był jak dla mnie zbyt wyzywający. Lecz nie mnie to oceniać, każdy może robić to na co ma ochotę nie wliczając w to mnie. Ja muszę się podporządkować Panu i władcy tego domu.

- Chodź ze mną – Pablo zaskoczył mnie swoim zachowaniem po raz pierwszy od chwili, gdy go poznałam. Zamiast szarpnąć mnie za dłoń, wystawił mi swoją i czekał bym go złapała. Nie wahałam się, w końcu i tak nie miałam żadnego innego wyjścia. Odmowa oznacza karę, a zgoda bezpieczeństwo. Szliśmy w półmroku korytarzem, a ja nadal nie potrafiłam odgadnąć drogi powrotnej w razie ucieczki. Nie wiem czemu miałabym uciekać, ale tylko o tym myślałam, gdy prowadził mnie tak coraz dalej w głąb domu. – Zaczekaj – zatrzymał mnie dłonią, a sam sięgnął do kieszeni i wyciągnął klucze. Czy tutaj zamyka się wszystkie drzwi na klucz? Trochę to dziwne, ale nie mnie oceniać zwyczaje Pablo. Może to jakieś bezpieczeństwo, bądź trzyma tam coś czego nie ukazuje każdemu, lub po prostu ceni sobie prywatność.

   Uchylił drzwi, lecz to co miałam przed oczami było trochę zaskakujące. Nie spodziewałam się przyjść z nim do sali gier, w zasadzie nie spodziewałam się zanim wyszłam z pokoju iść gdziekolwiek niż moje nowe więzienie. Pomieszczenie było spore, a mi w oczy rzuciło się pole do minigolfa, zaraz przed nim stał stół do bilardu. Po prawej stronie zaś stała ogromna maszyna do darta. Rozumiałam jego hobby, przynajmniej nie było tu broni, która straszyła by mnie samym wyglądem.

Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz