Rozdział 31

386 17 1
                                    


   Pod prysznicem dopadły mnie wyrzuty sumienia. Robiłam nadzieję Pablo, wiedząc, że nic z tego nie wyjdzie. Było to egoistyczne z mojej strony, lecz czy on również nie był egoistą wcześniej? Był, ale z mojej perspektywy wyglądało to gorzej. Tylko czy on tak po prostu da mi odejść, po tym tygodniu? Zaczynałam obawiać się, czy aby na pewno, mogę mu zaufać.

   Pablo jednak, też mógłby być tak samo przebiegły jak ja. Mógł zaplanować ten tydzień, by jemu się wydawało, iż mnie przekona, a jeśli wyjdzie na jaw, że ja sama, planowałam zakończenie, możemy się tu pozabijać.

   Stałam patrząc na swoje odbicie w lustrze, nie wyglądałam najgorzej. Miałam kształtne i ładne ciało, jednak już wykorzystane. Tak widocznie było mi pisane. Miałam jednak cichą nadzieję, że jeszcze los się do mnie uśmiechnie i zaznam szczęścia.

   Ubrałam się w szlafrok i wyszłam do salonu, gdzie unosił się zapach kawy. Marzyłam o niej, chociaż poranna dawka paliwa jakie zafundował mi Pablo, też mnie pobudziło.

- Kawy? – zapytał namierzające mnie wzrokiem.

- Chętnie – skierowałam się do kuchni, gdzie Pablo wręczył mi kubek. – Dziękuję. O tym marzyłam.

- Cieszę się, że chociaż jedno z Twoich marzeń mogę spełnić – wyczułam w tym jakiś sarkazm, lecz nie chciałam dawać tego po sobie poznać.

- Może spełnisz nie jedno – puściłam mu oczko i wyszłam na taras. Słońce zaczynało mocno świecić, a temperatura była bliska wybuchu. Naprawdę było tu gorąco.

- Myślisz, że może się nam udać stworzyć związek? – Pablo zaskoczył mnie nie tylko pytaniem, ale również swoją osobą. Zazwyczaj znikał, a ja siedziałam sama jak palec, bądź przychodziła Octavia. 

   Zastanawiałam się co mam mu odpowiedzieć, z jednej strony przecież dobrze znał odpowiedź na to pytanie. Z drugiej może się łudził, że jednak coś się zmieni, tylko czy ja chciałam zmieniać swoje plany? Nie.

- Czas pokaże Pablo. Nie można nic zakładać, żeby później mniej bolało – postanowiłam postawić na dyplomację.

- Na co masz ochotę?

   Zbił mnie z tropu tym pytaniem. Nie wiem, czy mogłam chcieć cokolwiek, niż przejście domu wzdłuż i w szerz.

- Chciałabym wyjść na zewnątrz, zobaczyć okolice i odetchnąć świeżym powietrzem – odwróciłam się do niego, a Pablo tylko skinął głową. – Czyli tak?

- Tak, ale musisz się przebrać i zjeść śniadanie – mruknął na co przystałam.

   Naszykowana ruszyłam z Pablo do jadalni, gdzie czekało na nas śniadanie. Nie wiedziałam od czego zacząć, ale gdy Theresa przyniosła omlet, postawiłam na niego i nic więcej nie potrzebowałam. Smakował inaczej, a może po prostu potrzebowałam zjeść to co było mi znane.

- Możemy iść – stwierdziłam dopijając kawę. Byłam pełna od jedzenia i chyba zgrzeszyłam porządnie. Nie powinno się tyle w siebie wpychać.

- Możemy – Pablo dziwnie wyglądał. Widać było, że nad czymś myśli i to intensywnie.

   Wstałam czekając na niego. Nie chciałam go popędzać, lecz chciałam w końcu móc wyjść i zobaczyć okolicę o ile uda nam się wyjść po za muru tego domu.

- Coś się stało? – zapytałam idąc już z nim korytarzem. Dało się wyczuć chłód jaki od niego bił. Czyżby mnie przejrzał?

- Myślę, że tak i oboje to wiemy prawda Carlo? – spojrzał na mnie nadal idąc, a ja uciekłam wzrokiem. Nie możliwe, że wiedział, w końcu niczego nie zdradziłam. Chyba.

- Nie rozumiem – postawiłam na bycie idiotką.

- Po co chcesz tutaj być i próbować, skoro znów wybrałaś Marcusa?

   Wbił mnie tym pytaniem w kostkę przed drzwiami. Nie dość, że słońce mocno wdzierało się w moją skórę, to jeszcze Pablo ze swoimi dziwnymi tezami . Wybrał idealny moment na pytania. Nie chciałam już kłamać. Nie chciałam, aby myślał, że kolejny raz go odepchnęłam, jak w dniu porwania, którego nie pamiętam, lecz chciałam, aby znał prawdę. Tylko ona i tak niczego nie zmieni.

- Chciał mnie wcześniej zabić i chyba tylko na to czekałam – stwierdziłam sucho i ruszyłam przed siebie. Widok na ogród zapierał dech, jednak w tej chwili nie potrafiłam się tym cieszyć. – Co byś zrobił na moim miejscu? Sam wiesz, że moje życie było planowane od dawna, od kiedy tylko się urodziłam.

- Tak, ale nadal nie rozumiem jak mogłaś od tak mu zaufać?

- Nie zaufałam. Nie ufam nikomu, nawet sobie Pablo – usiadłam na ławce, pod dużym dębem i chciałam zakończyć tę rozmowę. Nie prowadziła do niczego, jak tylko i wyłącznie kolejnej kłótni.

- Więc czemu chowałaś się za nim?

- Napisałeś, że mnie nie potrzebujesz, poczułam się jak zużyta prezerwatywa – zagrałam na nim.

- Napisał to Daniel. Ja nie myślałem racjonalnie – przysiadł obok mnie i spojrzał mi w oczy. Były intensywne, a mnie zaczynało to przerażać. Nie chciałam, aby mnie kochał i zabiegał, nie chciałam by tak na mnie patrzył, bo było w tym uczucie. Ja byłam jednak pusta na to, nie potrafiłam tak na niego patrzeć i dać mu tego co by chciał.

- Nie wiedziałam tego Pablo. Zresztą to nie ważne, lecz skoro rozmawiamy szczerze to miałabym jeszcze jedną prośbę.

   Zastanawiałam się nad tym, lecz wiedziałam, że to będzie jedyna droga by dowiedzieć się czegoś więcej. Mógł się nie zgodzić, lub odmówić i się wściec. Nawet bym się nie zdziwiła.

- Zależy jaka to prośba?

- Chciałabym się spotkać z Marcusem i porozmawiać w cztery oczy.

   Pablo wstał zaciskając dłonie w pięści. Czyli jednak wbiłam kij w mrowisko. 

- Żartujesz sobie ze mnie?! – warknął jakbym mu zabrała pistolet i zaczęła w niego celować.

- Nie. On wie i chcę się tego dowiedzieć. Możesz być w pobliżu i słuchać nas, lecz nie wtrącać się w rozmowę – strzeliłam do niego z mocną prośbą, jednak chciałam, bardzo chciałam to zrobić. Chciałam w końcu wiedzieć, a Pablo nie znał mnie tak dobrze jak Marcus.

- Carla po co Ci to? Po co chcesz wracać do czegoś co nigdy nie wróci? Nawet jeśli Ci to powie, Ty sobie tego nie przypomnisz, nie warto w tym grzebać.

- Czemu nie chcesz, abym się z nim spotkała?

- Bo to nie ma sensu Carlo!

- Jesteś zazdrosny? Boisz się, że wybrałabym jego? W sumie Ty tak myślisz, więc bez sensu, abym to mówiła... – mówiłam , a on złapał mnie za brodę i wbił się w moje usta mocno. Całował zachłannie i tak bym chyba nie mogła oddychać.

- Jedyny sposób byś przestała mówić – odezwał się, gdy tylko przestał napierać swoimi ustami na moje.

- Czyli to prawda.

- Carlo... – tym razem ja weszłam mu w zdanie.

- Jeśli Ci zależy to pozwolisz mi usłyszeć prawdę, nie tylko o mnie, a również o tym dniu i o tym co było wcześniej. Porwał mnie również z jakiegoś powodu, więc chcę się dowiedzieć dlaczego.

- Porwał Cię, bo chciał majątek Carlo.

- I chciał mi pomóc uciec? Szybko zmienia zdanie, tak samo jak Ty Pablo.

- Byś tylko tego nie żałowała kobieto – odwrócił się i stanął tyłem do mnie.

- Czy to oznacza zgodę?

   Wzruszył ramionami. Wyglądał jak porzucone w lesie zwierzę.

- Tak, wieczorem będziesz mogła z nim porozmawiać.

   Ruszył zostawiając mnie samą. Byłam w takim szoku, że nawet nie mogłam się ruszyć z miejsca. Nie wierzyłam, że tak szybko Pablo się na to zgodzi. Obawiałam się o to prosić, lecz chyba naprawdę mu zależało. I to był największy problem naszej relacji. Plus był jednak taki, że nasza umowa kończyła się za 6 dni. Pytanie jednak, czy Pablo dotrzyma słowa? 

Pod Kluczem [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz