Otrzymałam dziwny telefon. Bang Chan powiedział mi w tej rozmowie, że mam spakować wszystkie swoje rzeczy a on po mnie przyjedzie. To była tak szybka decyzja, że nawet nie wiedziałam od czego zacząć. Nie byłam jeszcze na to gotowa, wszystko działo się tak szybko, za szybko. Zrobiłam jak kazał, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Ubrań było dość sporo, kosmetyków nie aż tak dużo ponieważ nie malowałam się zbyt mocno, tylko wtedy kiedy była taka konieczność. Współlokatorki same się dziwiły, co ja robię ale jak miałam im wytłumaczyć tą całą sytuację? Dla mnie też nie było to łatwe. Pozostało załatwić jeszcze kilka spraw.
Pakowanie zajęło mi najwięcej czasu. Usiadłam aby chwilę odpocząć ale nie trwało to zbyt długo bo dostałam smsa od lidera, że czeka na mnie i czy jestem już gotowa. Zebrałam się i poszłam na dół żegnając się jeszcze ze współlokatorkami bo przecież wypadało. Mężczyzna czekał na mnie przy samochodzie. Nawet samochód miał drogi, był on sportowy. Chyba lubi takie, robiło wrażenie, nie powiem, że nie. Uśmiechnął się a potem podszedł do mnie aby pomóc.
-Cześć Ruby, dobrze dziś wyglądasz.-wziął ode mnie torby.
-Witaj, dziękuję bardzo za pomoc i nie tylko.
-Nie ma sprawy. Jesteś gotowa żeby rozpocząć nową drogę?
-Można tak powiedzieć. Trochę za szybko wszystko się dzieje ale myślę, że dam radę.
-To prawda, wybacz, że tak wyszło ale nie mamy za dużo czasu. Sama chyba rozumiesz.
-Tak, pewnie.
-Nie musisz się o nic martwić. Już wszystko jest załatwione.
-Och ale jeszcze zostało mi kilka spraw, na przykład z mieszkaniem.
-Spokojnie, załatwiliśmy wszystko za ciebie.
Spakował moje torby do bagażnika a ja zaniemówiłam. Jak niby on to zrobił? Przecież mnie nie zna i jak mógł tego dokonać? Ten człowiek jest niemożliwy. Może to psychopata jakiś? Ruby na co ty się godziłaś? Otworzył mi drzwi a ja wsiadłam, on zrobił to samo. Po chwili zaczęliśmy jechać. Przyspieszał z każdą chwilą. Chyba go to kręciło.
-Widzę, że lubisz sportowe auta.-zaczęłam rozmowę aby nie było tak cicho.
-Nawet bardzo. Musiałem mieć chociaż jeden aczkolwiek to nie jedyny który posiadam.
-Ło jestem w szoku.
To była prawda, on jest jakimś bogaczem a pracuje w cyrku? Jestem ciekawa czym jeszcze mnie zaskoczy. Jechaliśmy rozmawiając na różne tematy. Miał dzisiaj naprawdę dobry humor, uśmiechał się cały czas a jego śmiech był uroczy. Z tą blizną wyglądał groźnie ale pozory jednak mylą. Dojechaliśmy na miejsce szybko. Pomógł mi znów z wypakowaniem rzeczy a ja oczywiście podziękowałam. Nie weszliśmy do środka tylko czekaliśmy jeszcze na zewnątrz to znaczy on zaparkował gdzieś indziej samochód i kazał mi czekać, wykonałam jego polecenie. Po chwili siódemka wyszła z budynku ze swoimi bagażami. Przywitali się ze mną a następnie udaliśmy się do busa. Gdzieś wyjeżdżamy, tylko nie wiem gdzie. Spakowaliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy w nieznane. Obok mnie znów siedział Lee Know. Nie mam pojęcia co ode mnie chciał, przylepił się jak rzep. Pokazywał mi zdjęcia kotów, on chyba ma obsesję na ich punkcie ale nie wnikałam w to. Przecież jest takie powiedzenie "co kto lubi" prawda?
-Gotowi na powrót do domu?-zapytał mężczyzna z blizną.
-Pewnie!-odparli wszyscy równocześnie.
Zaraz, jakiego domu?
CZYTASZ
𝐖𝐞𝐥𝐜𝐨𝐦𝐞 𝐭𝐨 𝐒𝐭𝐫𝐚𝐲 𝐊𝐢𝐝𝐬 𝐂𝐢𝐫𝐜𝐮𝐬
FanficCyrk. To zawsze mnie interesowało, gdy byłam mała tata zabierał mnie na każde pokazy cyrkowe w naszym rodzinnym mieście. Od najmłodszych lat trenowałam akrobatykę i to też stało się moją pasją. Pewnego dnia na obrzeżach miasta pojawił się kolejny cy...