𝗕𝗘 𝗕𝗘𝗔𝗨𝗧𝗬

4 0 0
                                    


W ramach relaksu po pracy zdarza mi się oglądać filmiki na Facebooku. To takie moje guilty pleasure. Nic nie działa lepiej na oczyszczenie przeładowanego informacjami mózgu.


I jak na początku były to filmiki z różnych edycji Mam Talent, a potem standupy (wszystko głównie w angielskiej wersji językowej, więc mogę się tłumaczyć ćwiczeniem rozumienia tegoż języka ze słuchu), tak w pewnym momencie zaczęły mi się wyświetlać filmiki o tematyce beauty. Zaczęło się od nagrań prób samodzielnego obcinania włosów. Nie ukrywam, uśmiałam się, zwłaszcza że mam w pamięci swoją własną próbę obcięcia sobie grzywki. Był to na szczęście początek lat 2000, dlatego mogłam udawać, że tak właśnie, chciałam mieć grzywkę na Natalię Oreiro. Zbuntowany Anioł był wtedy zdecydowanie na topie.


Jak to mówią, im dalej w las, tym więcej grzybów – zaczęły mi się wyświetlać filmiki dotyczące farbowania włosów. No i to był już dosyć interesujący temat, bo sama farbuję. Sama się. W domu. I do tej pory byłam przekonana, że metodą prób i błędów (niedofarbowane fragmenty, dziwne pasemka itp.) doszłam do tego, jak powinno się farbować.


Otóż nie. Okazuje się, że mimo ponad piętnastoletniego doświadczenia (no dobra, nie oszukujmy się, prawie dwudziestoletniego), nie potrafię się porządnie zafarbować. Nie ważne, że efekt jest całkowicie zadowalający – praktycznie wszystko robię źle.


Co więcej, przy owych filmikach wyszło, jak bardzo okulał ostatnio mój angielski. Ciągle mówili tam „dajing hair" i pomyślałam sobie – cholera, po co oni walą tyle chemii na te włosy, skoro one im umierają. Dopiero przy którymś z rzędu filmiku mnie olśniło, że ich włosy nie są umierające, tylko farbowane... No cóż... Ważne, że olśniło.


Przyznam, że nieco mnie to zdołowało, więc dla poprawy humoru włączyłam filmik dotyczący mycia włosów. Skoro od bardzo wielu (nie podkreślajmy może jak bardzo) myję włosy niemal codziennie i one po tym myciu są czyste, to chyba muszę umieć to robić. No okazuje się właśnie, że nie. Włosy też źle myję.


Idąc za ciosem, włączyłam filmiki dotyczące makijażu. Maluję się od mniej więcej szesnastego roku życia, ale nigdy nie przywiązywałam do tego jakiejś większej wagi. Nie mam tony kosmetyków i dopiero niedawno dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak konturowanie. A to tylko dlatego, że chcąc kupić paletkę cieni do powiek, przez przypadek kupiłam paletkę do konturowania. Jeszcze się najpierw dziwiłam, że takie mokre i kremowe te cienie...


W każdym razie mój codzienny makijaż wygląda mniej więcej tak (mniej więcej, bo czasem coś ujmuję, jak mi się nie chce stać przed lustrem za długo): krem BB, puder (jeno na powieki, czoło i nos), bronzer i tusz do rzęs. Zatem miałam świadomość, że na makijażu się nie znam. Ale nie miałam świadomości, że aż tak! Co więcej, o tym jak się malować opowiadał sympatyczny pan. No cóż, skoro mężczyzna wie o malowaniu się więcej niż ja, to zdecydowanie powinnam się podszkolić. Kiedy jednak zobaczyłam ilość niezbędnych kosmetyków i to do wykonania naturalnie wyglądającego makijażu, doszłam do wniosku, że chyba wolę wyglądać naturalnie bez aż takiego zachodu.Konkluzja z tych wszystkich filmików wyszła mi następująca: Może i nie umiem profesjonalnie umyć, czy zafarbować włosów, a makijaż jest dla mnie pojęciem odległym jak Saturn, ale właściwie nie muszę tego wszystkiego umieć, bo lubię siebie taką, jaką jestem. I Wam też tego życzę.

histoRYJKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz