„Pieniądze szczęścia nie dają. Dopiero zakupy" powiedziała kiedyś Marilyn Monroe. Muszę przyznać, że długo nie zgadzałam się z tym stwierdzeniem. Nie znoszę chodzić po sklepach. Tłum ludzi, rzeczy pouciskane na półkach i wieszakach, gwar, brak świeżego powietrza – jednym słowem MASAKRA. Pół godziny i mam ochotę uciekać, gdzie pieprz rośnie i najczęściej to właśnie robię.
Na szczęście są zakupy online. Wyszukujesz, przyglądasz się, dodajesz do ulubionych i dajesz sobie tydzień albo dwa, aby pomysł zakupienia danej rzeczy nabrał mocy prawnej. Po tym czasie zaglądasz do ulubionych i wywalasz połowę rzeczy, bo w sumie są ci niepotrzebne, a następnie odczekujesz jeszcze kilka dni. Jeśli za te kilka dni nadal chcesz mieć daną rzecz – kupujesz, a potem odbierasz paczkę.
Kiedy pracowałam jeszcze w hotelach, odebranie paczki było czystą przyjemnością. Zamawiałam na adres hotelu, kurier zostawiał paczkę w recepcji, a ja potem, będąc akurat na swojej zmianie, odbierałam przesyłkę i cieszyłam się zawartością. Schody zaczęły się, kiedy zmieniłam pracę na biurową, a biuro czynne było tylko w określonych godzinach. Kilka razy zdarzyło mi się przekierowywać paczkę – raz tak skutecznie, że wróciła do nadawcy...
Ale i ten problem szybko się rozwiązał, bo w moim miasteczku pojawił się paczkomat. W samym sercu miejscowości, czyli obok Biedry. Niby niedaleko, bo tu wszędzie jest niedaleko, ale jednak trzeba było wsiąść w auto i pojechać. Jeździłam tak, nawet z przyjemnością, aż po pewnym czasie pojawił się paczkomat numer dwa. I to w jakiej lokalizacji! Dokładnie na trasie, jaką pokonujemy z Filutkiem podczas spacerów, głównie porannych. Zaczęłam więc korzystać z paczkomatu numer 2, a zamawianie stało się czystą przyjemnością. Wpadłyśmy nawet z @Matka Litwinka na pomysł, że skoro tak trudno nam się umówić i spotkać (wiecie – siła wyższa w postaci mojego najprawdopodobniej lenistwa, ale ciii... nie mówcie jej), możemy sobie przesyłać różne rzeczy do paczkomatów. Ona też ma blisko.
Jak wymyśliłyśmy, tak zrobiłyśmy. Siostra Wiedźma wysłała mi do paczkomatu książkę. Zaraz po jej nadaniu wysłała mi też screena – wybrała paczkomat numer 1, czyli ten stary, który jest dalej od mojego domu. Przeczytałam, przyjęłam, zapomniałam. Dzień, czy dwa później dostałam powiadomienie, że paczuszka na mnie czeka. Radosna i zadowolona z życia wyciągnęłam Szanownego Małżonka na spacer z psem. Oczywiście w kierunku paczkomatu.
Dotarliśmy. Szanowny Małżonek wszedł na stację po zaopatrzenie w postaci piwa i fajek, a ja zaczęłam walczyć z paczkomatem. Dlaczego walczyć? Bo aplikacja krzyczała na mnie, że heloł, lokalizacja ci chyba nie działa, bo nie widzę paczkomatu, czy na pewno stoisz przy nim? No jak nie stoję, jak stoję. Zdenerwowałam się. Pięć minut włączałam i wyłączałam lokalizację w telefonie. Zresetowałam ów telefon trzy razy. Klęłam jak szewc, a aplikacja z uporem maniaka pytała mnie, czy jestem pewna, że jestem tam, gdzie jestem. No jak nie jestem tam, gdzie jestem, skoro widzę, gdzie jestem?!
Szanowny Małżonek, który zdążył już nabyć niezbędne produkty i wyjść ze stacji, stał cichutko obok i przyglądał się moim poczynaniom. Niewiele brakowało, a rzuciłabym telefonem w paczkomat, albo na odwrót, kiedy nagle mnie olśniło. I to olśniło dość boleśnie. Przed oczami stanął mi bowiem wysłany przez Siostrę Wiedźmę screen z lokalizacją tego drugiego paczkomatu. Westchnęłam i zaniechałam dalszego dobijania się do nie tego urządzenia, co trzeba. Postanowiłam, że po takiej ilości emocji, do odpowiedniego paczkomatu podjadę następnego dnia, bo i tak wybieram się na zakupy. I wiecie co? Następnego dnia zapomniałam, że mam odebrać paczkę, przypomniałam sobie, dopiero kiedy podjeżdżałam pod dom... I oczywiście musiałam znowu wyjeżdżać, bo czas na odbiór paczki skurczył się praktycznie do minimum. Tak że tego...

CZYTASZ
histoRYJKI
HumorKiedy życie podpowiada Ci najlepsze scenariusze i historie, nie pozostaje nic innego, jak tylko je spisać i podzielić się nimi ze światem :) Krótkie, treściwe, zabawne. Można się pośmiać. Z wydarzeń. Albo z autorki. To już jak kto woli ;)