𝗦́𝗟𝗘𝗣𝗢𝗦́𝗖́

6 0 0
                                    


Tak się składa, że jestem krótkowidzem. Coraz bardziej.


I żeby nie było – noszę okulary, z tym że najczęściej w torebce. Choć od kiedy pracuję zdalnie, powinnam mówić, że mam okulary. Na biurku. I nie był by to taki zły pomysł - w końcu człowiek siada do pracy, widzi okulary, zakłada. Z tym, że zamiast przy biurku, pracuję przy stole w kuchni. Nie, żebym w kuchni miała lepsze warunki do pracy. W kuchni mam po prostu ogląd na cały dom, mogę jednocześnie robić obiad i pracować oraz, co najważniejsze, wpuszczać i wypuszczać psa i koty bez zbędnego marnowania czasu na przejście z sypialni do drzwi.Wpuszczanie i wypuszczanie zwierzyńca to temat na zupełnie odrębną historyjkę, wracam więc do swojej krótkowzroczności.


Nie przeszkadza mi ona w codziennej pracy. Po prostu coraz bardziej przysuwam się do monitora. Chociaż niedawno odkryłam, że mogę sobie powiększyć obraz i dzięki temu siedzieć prosto podczas pracy. Mój kręgosłup lubi to.


Przeszkadza mi to natomiast w relacjach międzyludzkich. Zdarza mi się bowiem nie zauważyć kogoś znajomego. W sumie rzadko zdarza mi się zauważyć. No co ja poradzę, nie dość, że nie widzę z daleka, to jeszcze najczęściej chodzę zamyślona. Dzięki temu, spora część znajomych zdążyła się już na mnie obrazić, że udaję (ich zdaniem), że wcale ich nie znam i nie widzę. Jeszcze większa część znajomych zdążyła się poskarżyć mojemu szanownemu małżonkowi, który na szczęście dzielnie tłumaczy, że to nie jest tak, że ja udaję, ja naprawdę ich nie zauważam.


Najbardziej uwidacznia się to, kiedy jadę autem. Bo jak jadę to jadę. Widzę, że jadą inne auta (heloł, jak bym nie widziała, to byłoby już źle), natomiast nie zwracam uwagi na to, co to za auta. Jeden znajomy podobno jechał za mną, trąbił i mrugał mi długimi światłami, a ja i tak go nie zauważyłam. No cóż, nauczona doświadczeniem, na trąbienie nie zwracam uwagi. A że migał światłami? Jechał za mną, to co miałam patrzyć do tyłu, zamiast na drogę przed siebie. Bezpieczeństwo przede wszystkim!


Przyznaję, że nie zawsze było tak, że nie zauważałam ludzi. Kiedyś zauważałam nawet za bardzo. Ile to razy wydawało mi się, że z daleka widzę kogoś znajomego, zaczynałam mu machać i podskakiwać, a kiedy się zbliżył, okazywało się, że to całkiem obcy człowiek. O ile mieszkając w dużym mieście mogłam sobie na to pozwolić, bo szansa na spotkanie kogoś ponownie była znikoma, o tyle mieszkając na wsi staram się tego unikać. Potem rozejdzie się wieść gminna, że tu i tu mieszka taka jedna wariatka, co to do wszystkich macha.Tak więc drodzy znajomi, gdyby kiedyś zdarzyło się, że Was nie poznam, to nie oznacza, że obrosłam w piórka i udaję, że już Was nie znam. To znaczy, że po prostu Was nie zobaczyłam...

histoRYJKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz