Nigdy nie byłam dobra w rozpoznawaniu ludzi z pewnej odległości. To chyba przez wadę wzroku. Ale okazuje się, że rozpoznawanie ludzi z bliska też działa u mnie nie najlepiej. Co więcej, mogę to stwierdzić z całą stanowczością, mam bowiem na to zatrzęsienie przykładów.
Pomijam sytuacje, w których nie zauważyłam kogoś ze znajomych – zdarza mi się dość mocno zamyślać i tracić z oczu cały świat. O tym najlepiej wie mój sąsiad, który wystraszył mnie już setki razy zwykłym „Cześć Kasia", kiedy akurat szłam zamyślona.
Ale idealnym potwierdzeniem faktu nierozpoznawania przeze mnie ludzi są spotkania z osobami sławnymi. Nie, żebym miała ścisłe znajomości w gronie celebrytów (choć mój tata zna kogoś, kto zna kogoś, kto zna José Torresa), po prostu takie możliwości dała mi praca w hotelarstwie.
Ale zacznę od czasów prehistorycznych, czyli zanim jeszcze zaczęłam swoją pierwszą pracę w hotelu. Pracowałam wtedy jako barmanka i jednocześnie studiowałam dziennie. Nie, żebym się chwaliła, ale to istotne w opowiedzeniu tego właśnie przypadku. Leciałam bowiem z zajęć na uczelni do pracy. Spieszyłam się jak zwykle i oczywiście nie zauważyłam znajomego. Znajomy za to mnie zauważył i zawołał, zatem podeszłam na chwilę. Stał z jakimś mężczyzną, nawet nas sobie przedstawił, ale nie przejęłam się tym zbytnio. Pogadaliśmy chwilę, co polegało bardziej na tym, że to ja mówiłam, a znajomy kiwał głową lub wtrącał pojedyncze słowa, po czym poleciałam dalej. Zaczęłam swoją zmianę i o spotkaniu już praktycznie zapomniałam. Przypomniał mi znajomy, który przyszedł wieczorem. Zapytał, czy wiem, z kim po południu rozmawiałam. Wiem – odpowiedziałam. – z Tobą. Na co on mówi: no tak, ale ten gościu, z którym stałem, wiesz, kto to był. Od razu zaznaczam, że to było stwierdzenie, a nie pytanie. Pomyślałam więc chwilę i mówię: no jakiś twój znajomy. I jak się okazało, w dużej mierze miałam rację. Z tym że poza byciem znajomym znajomego, ów człowiek był także jednym z najpopularniejszych polskich hiphopowców w tamtym czasie. A ja słuchałam hip-hopu. Zwłaszcza utworów tego pana. Hmmm...
Kolejna sytuacja, w której nie poznałam kogoś znanego zdarzyła się wiele lat później, kiedy zakorzeniona byłam już dość mocno w branży i pracowałam w hotelu międzynarodowej sieci. Wieczór to był, dosyć spokojny. Stałam z sympatycznym technicznym obok recepcji i plotkowałam. W pewnym momencie windą zjechała prześliczna kobieta. Cała w czerni: czarna sukienka do kostek, czarne szpilki i czarny kapelusz. No piękna. Powiedziałam to głośno, na co sympatyczny techniczny spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem i zapytał: ale wiesz, kto to jest? No tak, piękna kobieta. Hmm... Piękna kobieta okazała się być bardzo znaną piosenkarką. BARDZO. Co cóż, nie poznałam...
Takich sytuacji miałam jeszcze kilka. Nie zauważyłam na przykład przechodzącego obok Arnolda S, czy nie poznałam znanego aktora, z którym rozmawiałam kilka minut. Ale za to jedną znaną osobę rozpoznałam i będę się tym chwalić do końca życia. Akcja również miała miejsce w hotelu międzynarodowej sieci. Nocował tam pewien starszy aktor, taki którego bardzo lubię, zatem rozpoznałam go od razu. Podszedł do recepcji, aby zdać klucz z pokoju i przypomniał sobie, że zostawił w nim (pokoju, nie kluczu) laskę. Oczywiście od razu odezwała się moja sympatyczność, w branży zwana gościnnością i zaproponowałam, żeby usiadł sobie wygodnie na kanapie w lobby, a zaraz ktoś mu tę laskę przyniesie. Pan aktor usiadł, a ja wydzwoniłam pokojową, która po kilku minutach tę zagubioną laskę przyniosła. Chciała sama oddać ją właścicielowi, ale nie ze mną te numery! Wyrwałam jej aktorską zgubę i popędziłam oddać ją osobiście. I dobrze zrobiłam, bo dzięki temu już od kilku lat przy każdej możliwej okazji powtarzam, że podawałam laskę samemu Znanemu Aktorowi.

CZYTASZ
histoRYJKI
HumorKiedy życie podpowiada Ci najlepsze scenariusze i historie, nie pozostaje nic innego, jak tylko je spisać i podzielić się nimi ze światem :) Krótkie, treściwe, zabawne. Można się pośmiać. Z wydarzeń. Albo z autorki. To już jak kto woli ;)