Odezwała się we mnie ostatnio biurokratyczna część mojej duszy. No nie ukrywam, posiadam takową. Uwielbiam pisać podania, ogarniać dokumenty i czytać akty prawne. Takie zboczenie.
W każdym razie, ta biurokratyczna część mojej duszy zaczęła powtarzać: Katarzyna, masz bajzel w papierach, weźże to ogarnij.
Jak wiadomo, u mnie od pomysłu do realizacji droga długa i kręta, a do tego przez Warszawę, Nowy Orlean i Meksyk, zatem dusza jęczała tak przez dłuższy czas. W końcu postanowiłam jednak zabrać się za to ogarnięcie papierów. Ale! Jak już się do czegoś zabierać to porządnie i z planem. I tu w paradę weszła moja pamięć. Na nieszczęście jedynie wzrokowa.
Oczyma wyobraźni zobaczyłam takie piękne coś, co idealnie nadało by się do uporządkowania w tym papierów. Widziałam kształt, widziałam fakturę, widziałam nawet kolory. Natomiast pamięć do nazw postanowiła pojechać sobie na wakacje, więc za Chiny Ludowe nie mogłam sobie przypomnieć nazwy tego czegoś.
Zapytałam szanownego małżonka, opisując mu dokładnie (no dobra, tyle o ile dokładnie) o co mi chodzi. Umiejętność opisywania rzeczy wyjechała chyba razem z pamięcią do nazw, bo mój szanowny małżonek nie miał zielonego pojęcia o co chodzi.
Nie zraziłam się. Zaczęłam przeglądać w Internetach obrazki pojawiające się po wpisaniu hasła: ARTYKUŁY BIUROWE. Nic z tego, było tam wszystko, tylko nie TO.
Przemęczyłam się jeszcze kilka dni, aż postanowiłam pojechać do sklepu z artykułami biurowymi i to znaleźć. Znaleźć, sprawdzić jak się nazywa i kupić.
Na zakupy pojechał ze mną mój szanowny małżonek. Tknięty ambicją szukał dzielnie wraz ze mną tego, czego nie potrafiłam ani nazwać, ani rozsądnie opisać. Takie coś jak skoroszyt, co ma w środku wąsy, na które wpinasz kartki, a to całe możesz wpiąć do segregatora, nawet kilka.
O dziwo, znalazłam! Mogłam nawet wybrać kolor, w czym dopomógł mi szanowny małżonek (musiał mieć przecież jakiś swój udział w tym szczęśliwym finale!). Wrzuciłam nabytek do koszyka, polatałam jeszcze trochę po sklepie i wróciliśmy do domu.
W domu pełna energii zabrałam się od razu za porządkowanie papierów. I dopiero po dwóch dniach przypomniałam sobie, że miałam sprawdzić, jak to poszukiwane cudo się fachowo nazywa. Nie sprawdziłam. A paragon i opakowanie odjechały w siną dal wraz ze śmieciarką.
Szukającemu zawsze wiatr w oczy...

CZYTASZ
histoRYJKI
HumorKiedy życie podpowiada Ci najlepsze scenariusze i historie, nie pozostaje nic innego, jak tylko je spisać i podzielić się nimi ze światem :) Krótkie, treściwe, zabawne. Można się pośmiać. Z wydarzeń. Albo z autorki. To już jak kto woli ;)