JAK POZNAŁAM MOJĄ SIOSTRĘ

3 0 0
                                    


W życiu spotykamy wielu ludzi. Z jednymi się zaprzyjaźniamy, z innymi wręcz przeciwnie. Niektórzy są w naszym życiu tylko na chwilkę, a niektórzy zostają na dłużej.

A najciekawsze jest to, że poznając nową osobę, nie mamy zielonego pojęcia, na jak długo z nami zostanie. Choć w przypadku znajomości z Siostrą Wiedźmą, mogłam się czegoś takiego spodziewać. A że ostatnio wzięło mnie na wspominki, postanowiłam się z Wami podzielić historią o tym, jak się poznałyśmy.

Był piękny sierpniowy dzień, kiedy wybrałam się na rozmowę w sprawie pracy do renomowanego hotelu międzynarodowej sieci. Mimo doświadczenia zarówno jako kierownik recepcji, jak i specjalista do spraw sprzedaży, czy marketingu, aplikowałam na stanowisko zwykłej recepcjonistki. Po pierwsze dlatego, że hotel ten znajdował się dość daleko od mojego domu, więc postanowiłam, że dojeżdżać będę pociągiem, a praca w hotelowej recepcji daje możliwość pracowania nie codziennie – dwunastogodzinne zmiany, czyli dniówka, nocka, dwa dni wolne. Po drugie dlatego, że bardzo chciałam zobaczyć od środka, jak pracuje się w hotelu sieciowym. Renomowana międzynarodowa marka była w bonusie. Pojechałam więc na owo spotkanie, przeszłam je pomyślnie i zostałam zaproszona kilka dni później na dzień próbny.

Przygotowałam się do tego przede wszystkim mentalnie. Postanowiłam być poważna i profesjonalna, w końcu to renomowany hotel międzynarodowej sieci. A co najważniejsze, postanowiłam nie być sobą, czyli szalonym roztrzepańcem, który dużo gada i wszędzie go pełno. Niech wszyscy myślą, że jestem poważna i zrównoważona.

I muszę przyznać, że trzymałam się nieźle – jakieś cztery godziny. Sympatyczna pani kierownik recepcji opowiedziała mi o obiekcie i o marce, a potem wzięła mnie na zwiedzanie. W hotelu, ze względu na odbywające się w pobliżu zawody sportowe, było wielu sportowców. Zagramanicznych. I los chciał, że z jednym z nich jechałyśmy windą. Pan skórę miał czarną jak smoła, a uśmiech olśniewająco biały. Jego przedramiona zaś pokryte były tatuażami. Czarnymi. Obie z sympatyczną panią kierownik przyglądałyśmy się tym tatuażom dość intensywnie, aby dostrzec, co w ogóle przedstawiają. Nie dostrzegłyśmy. Sportowiec wysiadał z windy wcześniej niż my. A kiedy wysiadł, sympatyczna pani kierownik powiedziała na głos to, co i mnie chodziło po głowie:

- Na co czarnemu czarne tatuaże? Przecież ich nie widać.

I ja już wiedziałam, że oto stoi przy mnie bratnia dusza. Człowiek, który postrzega świat w ten sam sposób, co ja. Który zauważa dziwność sytuacji i potrafi się z niej śmiać.

Później miałyśmy jeszcze sporo tego typu sytuacji, w tym kosmiczne galoty, komisyjne wyrzucanie ubrań, czy wspomniane już wcześniej cuda. I tak oto, zupełnie przypadkiem znalazłam siostrę. I to nie byle jaką, a Siostrę Wiedźmę.

histoRYJKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz