Impreza

376 25 53
                                    


Mimo potwornego wyczerpania wczorajszym dniem, całą noc nie mogłem zmrużyć oka. Najpierw wstałem podchodząc do swojej sztalugi. Nakreśliłem na niej kilka bezsensowych kresek, po czym zrezygnowany odpuściłem. Gdy upewniłem się, że wszyscy już śpią, ostrożnie wyszedłem na korytarz i chwyciłem za telefon wykręcając numer Mike'a, niestety po trzech próbach, które zostały odrzucone zrezygnowałem. Chłopak ewidentnie nie zamierzał ze mną rozmawiać. A ta informacja zabolała mnie, aż za bardzo. Jako dzieci doświadczyliśmy różnych sytuacji w naszych domach. Moja mama dyskutowała z tatą, zdecydowanie za bardzo. Czego skutkiem były głośne konflikty. Z kolei rodzice Mike'a każdy problem rozwiązywali ciszą. Po prostu oddalali się o siebie bez żadnego słowa wyjaśnienia. Razem z chłopakiem obiecaliśmy sobie wtedy, że co by się nie działo, zawsze będziemy umieli ze sobą porozmawiać. Nigdy żadne z nas nie odwróci się plecami i nie zamiecie problemu pod dywan. Idea była jak najbardziej szlachetna, jednak jak to często bywa nie przetrwała próby czasu.

Zastanawiam się, co stało się z tymi dziećmi, które optymistycznie patrzyły w przyszłość. Pełne nadziei, planów i marzeń. Czy gdyby teraz, ktoś postawił przed nami ogromne lustro, w której odbijałaby się młodsza wersja nas, ktokolwiek potrafiłby spojrzeć jej w oczy? Gdzie podziały się beztroskie lata pełne całodniowych wypraw na podwórko do znajomych? Gdzie jest ten błysk w oku, który charakteryzował każdego z nas ilekroć doświadczaliśmy czegoś nowego?

 Niszcząc swój zamek, obiecałem sobie nie wracać nigdy do przeszłości. Nie wspominać, i nie pamiętać tak było najlepiej. Ale co powiedziałbym małemu chłopakowi, który spojrzałby na mnie zaciekawionymi oczami wypytując o to, co stanie się za kilka lat? O to gdzie podzieją się jego koledzy? Widzisz Will, dużo się pozmienia. Zyskasz nową rodzinę, i oddalisz się od swoich znajomych. Każde z was pójdzie w inną stronę. Każde z was dorośnie.

Dorosłość. Jakie to przerażające słowo. Dzieci marzą by stać się dorosłymi, a ich rodzice w tym czasie przewracają oczami, reagując śmiechem na dziecięcą naiwność. Wcześniej myślałem, że bycie dużym oznacza jedynie same plusy. Wierzyłem, że będę mógł kupować sobie słodycze bez żadnych zakazów, że będę mógł wracać do domu, kiedy będę miał na to ochotę. I w zasadzie mogę robić to wszystko, tylko nie przynosi to już żadnej radości. Moja mama powtarzała, że później będę mógł sam o wszystkim decydować, a ona nie będzie się wtrącać. Jednak nie powiedziała mi, że moje wybory życiowe wcześniej ograniczające się do tego, co powinienem zjeść na śniadanie zmienią się tak drastycznie i będą decydować o mojej przyszłości. Wszystko, co postanowię już zawsze będzie tylko i wyłącznie moją winą. Zdecydowanie wolałbym wciąż otrzymywać zakazy na wychodzenie, ale cofnąć się do tych lat pozbawionych ciągłego zamartwiania się każdym dniem.

-Wszystko w porządku?

Podniosłem głowę, orientując się, że od kilku minut wpatrywałem się nieświadomie w pływający makaron.

-Ta..k...tak w porządku. Zamyśliłem się – uśmiechnąłem się delikatnie.

Mama należała do grona osób, które ciężko było mi oszukać. Zawsze wiedziała, kiedy coś było na rzeczy. Z pokoju wyszedłem dopiero późnym popołudniem, co już było dla niej powodem do niepokoju. Nie wiem, dlaczego, ale dzisiaj wyjątkowo Mike nie pojawił się u nas, ani na śniadaniu, ani na obiedzie. Nie spędzał też czasu z Nastką, ponieważ dziewczyna od rana jeździła z Hopperem po galerii. Nie miałem nawet czasu z nią porozmawiać, od tamtego wieczoru w piwnicy Wheeler'a. Tak samo jak z Jonathanem, którego prawdę mówiąc też dawno nie widziałem.

-Po prostu mam wrażenie, że ostatnio wszystkich zaniedbuje.

-To nie prawda kochanie, nie możesz być cały czas dla kogoś- położyła dłoń na moim policzku chcąc dodać mi otuchy- Czasem warto skupić się na sobie.

Zaufaj mi - BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz