Zniknięcie

403 23 194
                                    


Czy istnieje definicja dobrego przyjaciela? Przez cały czas żyłem w przeświadczeniu, że na to określenie zasługują głównie ludzie gotowi poświęcić wszystko dla drugiej osoby. Nawet własne życie. Przyjaźni to solidarność, lojalność i troskliwość. To inny rodzaj miłości. Dla swojego kupla potrafisz zrobić wszystko. Liczy się to by dać mu wsparcie, którego potrzebuje. Nie ważne czy jesteście małymi dzieciakami, czy już całkiem dojrzałymi ludźmi z własnymi problemami. W każdy wieku potrzebujemy kogoś, kto zapewni nas, że wszystko będzie dobrze. Czasem wystarczy tak nie wiele, by przegonić negatywne myśli i wykrzesać odrobinę uśmiechu ze zranionej duszy. Jedna szczera rozmowa, jeden prawdziwy uścisk. Nie rozumiem ludzi, którzy poddają się przez pierwszą lepszą przeszkodę, która stanie na ich drodze. Każda relacja to przecież mieszania różnych emocji. Związek nie ważne, o jakim charakterze łączy w sobie radość, dobre i złe chwile, mniejsze oraz większe awantury, a nawet kryzysy przelatane sekundami szczęścia. To wszystko buduję silną więź pomiędzy dwójką ludzi, którzy przeżywają każdy kolejny dzień ze świadomością, że mają przy sobie swojego osobistego anioła stróża.

Możesz mówić, że pójdziesz za kimś w ogień, bo to jak najbardziej szlachetne określenie. Ale dopiero, gdy twoje słowa mają odzwierciedlenie w prawdziwym życiu, możesz być z siebie dumny. Obietnice rzucane na wiatr szybko rozproszą się niepostrzeżenie. Ale czyny na zawsze zapiszą się w pamięci osób, które zawsze mogły na ciebie liczyć.

Czy ja jestem dobrym przyjacielem? Nie wiem, nie mi to oceniać. Jednak wyrzuty sumienia, które dopadły mnie zaraz po wizycie w domu Państwa Evans, i chęć rozprawienia się z każdym, kto doprowadził Willa do takiego stanu mogą przemawiać na moją korzyść.

Wbrew pozorom nie byłem bezuczuciowym potworem. Po prostu w przeciwieństwie do innych potrzebowałem więcej czasu. Wylewność nie leżała w mojej naturze.

Will całym swoim ciężarem opierał się na mojej szyi. Chłopak nie był jakoś wybitnie ciężki, ale fakt, że z trudem trzymał się na nogach był delikatnym problemem.

Łagodnie chciałem uwolnić się z mocnego uścisku, jednak szatyn nie przestawał płakać, a potok jego słów zlewał się w niewyraźny bełkot, przy akompaniamencie głośnej muzyki. Dlatego odpuściłem sobie dalszą próbę nawiązywania kontaktu. Zamiast tego po prostu kiwałem głową na każde jego słowo. Coś jak rozmowa z pijanym wujkiem na weselu.

Potakuj i udawaj, że doskonale go rozumiesz.

-Will – przerwałem mu kolejny monolog - Wezmę cię do domu okej?!- krzyknąłem wyraźnie mając nadzieję, że w końcu coś do niego dotrze.

Chłopak w końcu poluźnił uścisk, na co z ulgą odetchnąłem. Oddaliłem go od siebie kładąc dłoń na jego ramieniu. Ze wszystkich sił próbowałem utrzymać z nim kontakt wzrokowy. Był nie tyle pijany, co mocno zaszokowany. Tak jakby przed chwilą zaliczył bliskie spotkanie z obcą cywilizacją, a teraz cudem znalazł się wśród ludzi. Z trudem trzymał się na nogach, a jego oczy zaszły lekką mgłą.

-Nie!- krzyknął nagle i zaczął energicznie kręcić głową na boki próbując się oddalić.

Szybko złapałem go za rękę. Czując opór z mojej strony, o mało nie zaliczył bliskiego spotkania z podłogą. W ostatniej chwili udało mi się go złapać stawiając na równe nogi.

-Niedobrze mnie- wychrypiał przez zaciśnięte gardło, a jego głowa bezwładnie spadła do przodu.

-Trzeba było bardziej rzucać tym łebem- fuknąłem w odpowiedzi, widząc jak jego twarz przybiera barwy zielonej trawy.

-Dobra od teraz trzymasz się mnie – przełożyłem jego ramie na swój bark powoli kierując się w stronę wyjścia – Żadnego rzygania- powiedziałam, szybko dodając- I żadnego uciekania!

Zaufaj mi - BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz