Zawsze powtarzałem, że kryzysowe sytuację potrafią złączyć ze sobą nawet największych nieprzyjaciół. Ludzie, którzy raptem chwile temu skakali sobie do gardeł teraz stworzyli jeden wspólny wrogi obóz skierowany na swoje dzieci. Nancy i Jonathan dwójka ludzi, która ponad wszystko pragnęła spokoju.
Siedziałem z boku podpierając głowę na dłoniach i przysłuchując się ich sprzeczką.
Nancy, jako jedyna odkryła w moim bracie jego dobre serce. Wcześniej każdy miał go za dziwaka. Nie chodził na imprezy, nie miał znajomych, a ponad wszystko powtarzał, że nie potrzebuje dziewczyny. Ale pojawiła się ona. Sprawiła, że częściej zaczął się uśmiechać, więcej żartować. Otworzyła jego dobra stronę duszy wnosząc do niej trochę ciepła i dobrości. Miłość to jednak wielka pułapka, w którą każdy z nas wpadnie. Nie da się przeżyć życia bez palety różnych uczuć i emocji, które z góry są dla nas przygotowane i czekają tylko na dobry moment by zadebiutować.
-Nie absolutnie! Co wam w ogóle strzeliło do głowy?- krzyknęła Ted spacerując w miejscu z rękami założonymi na plecach.
-Wiedzieliście coś o tym?- Karen przeniosła spojrzenie na nas, a całą trójką pokiwaliśmy przecząco głowami.
Może powinienem mieć żal, że nie powiedział mi wcześniej o swoim zamiarach. Jako starszy brat powtarzał mi, że zawsze mogę mu się ze wszystkiego zwierzyć i szukać w nim oparcia. Widocznie nie miało to odzwierciedlenia w drugą stronę.
-Nie sądzę dziecko, żeby ten chłopak był odpowiednim kandydatem na męża – skomentował Pan Wheeler.
Spojrzałem na niego z pod byka.
Nie wiem, dlaczego tak bardzo go krytykował. Moja rodzina miała dobre zdanie o Nancy. Osobiście uważałem ją za mądrą, odważną, i ładną kobietę. Jonathan był z nią naprawdę szczęśliwy. Przynajmniej tak mi się wydawało.
-Kocham go tato i jest to moja decyzja, której nie powinniście kwestionować.
-Do żadnego ślubu nie dojdzie i macie na to moje słowo!- krzyknął dobitnie mężczyzna, po czym ruszył szybkim krokiem do wyjścia z hukiem zamykając drzwi za sobą.
-Synku, dlaczego tak bardzo się do tego spieszycie? - mama usiadła naprzeciwko nich kładąc rękę na ramieniu Jonathana.
-O ile mi wiadomo mamo też wyszłaś młodo za mąż.
-To były innej czasy i nie ma, co tego porównywać.
Zapomniał dodać, że już do końca życia będzie żałować tej decyzji. To nie była jej wina. Nie od razu potrafimy poznać wilka w owczej skórze.
-Kochamy się i to jest dobry początek naszej wspólnej drogi.
-Z samej miłości nie wyżyjecie- wtrącił się Hopper, który do tej pory siedział cicho- Realia są takie, że nie macie swojego dachu nad głową, stałej pracy, ani niczego, co pozwoli wam na odrobinę stabilności.
Nancy przewróciła oczami, co spotęgowało irytację Karen.
-Wybacz córeczko, ale wasz plan kompletnie mi się nie podoba- podniosła torebkę z ziemi podchodząc do drzwi wyjściowych – Jeśli nie chcesz skończyć jak ja to powinnaś dobrze to przemyśleć. Dziękuję za kolację Joyce.
Wyszła oczyszczając delikatnie atmosferę. Teraz w salonie została tylko nasza siódemka i Murray, który korzystał z okazji, że ma cały stół dla siebie i częstował się do woli.
-Powiedz, że chociaż ty za mną stoisz- Nancy przegryzła nerwowo wargę spoglądając w kierunku brata.
-Dobrze wiesz, że nie mam nic przeciwko- powiedział opierając się o kant stołu- Chociaż mogłaś powiedzieć mi wcześniej.
CZYTASZ
Zaufaj mi - Byler
FanfictionW niesprzyjających okolicznościach i w obliczu zagłady Will decyduję się na wyznanie swoich uczuć przyjacielowi. Nie wszystko jednak idzie po jego myśli. Zawiedziony brakiem szczęśliwego zakończenia postanawia dać sobie szansę z kimś nowym. Czy Mike...