Błędy

683 37 102
                                    

Moja mama zawsze powtarzała, że gdy ktoś ofiaruje ci swoje serce, chociaż byś go nie chciał musisz zachować wielką ostrożność, nie możesz się nim bawić, podeptać i wyrzucić jak niechcianą zabawkę. Osoby, które decydują się na wyznanie miłości zasługują na miano odważnych, ponieważ mało jest śmiałków, którzy na przekór wątpliwością i strachowi decydują się by wypowiedzieć te dwa najważniejsze słowa, za którymi nie jeden człowiek goni przez całe swoje życie. Twierdziła, że każdy zasługuje na szacunek. Nawet przy odrzuceniu powinnyśmy zachować się uczciwie wobec drugiej osoby.

Ja natomiast nigdy nie rozumiałem miłości i problemów z nią związanych. Dalej ich nie rozumiem.

Kiedy Nastka po raz pierwszy zerwała ze mną, a ja poczułem jak komplety idiota, głowiąc się cały dzień jak ją odzyskać, gdy zarzuciła mi, że nie potrafię powiedzieć jej wprost jak bardzo ją kocham chodź wiedzieli to wszyscy dookoła i gdy bałem się, że stracę ją na zawsze po tym jak znowu igrała z ogniem podejmując kolejną próbę ratowania świata nie zauważyłem tego jedynego drobnego szczegółu. Nie zauważałem serca, które biło szybciej na mój widok.

Nie zauważyłem Will'a.

-Kurwa! – przekląłem głośno nie próbując już nawet powstrzymać płaczu.

Nie wiem nawet ile czasu minęło, od kiedy straciłem chłopaka z oczu. Za długo czekałem. Mogłem pognać za nim od razu jak tylko wsiadł na ten głupi rower, ale nie potrafiłem. Nie wiedziałem nawet, co miałem mu powiedzieć. Taka dawka informacji jak na jeden wieczór, to było dla mnie za dużo. Stałem przyklejony do podjazdu wsłuchując się tylko w nierówny rytm kropel deszczu, które uderzały o beton. Gdy pierwszy szok minął szybko pobiegłem przed siebie. Jednak po kilku kilometrach nieustannego biegu zrozumiałem, że to bezsensu. Nawet, jeśli szatyn by mnie słyszał nie wyszedłby do mnie. Zapewne miał mi za złe moją wcześniejszą reakcje.

Wystraszyłem się, że mogło mu się coś stać wiedziałem, że Bayers nie cierpi burzy, a jak na złość musiał pobiec w sam jej środek. Musiałem zadzwonić do jego mamy, ale byłem za daleko od domu zresztą gdyby dowiedziała się ze Will ode mnie uciekł zaczęłaby panikować i szybko nie pozwoliłaby mu na swobodne wychodzenie z domu.

Głośny klakson i szybkie miganie światłami wyrwał mnie z zmyśleń. Zorientowałem się, że stałem na środku ulicy, chciałem szybko przejść na chodnik, ale nagle samochód przyspieszył, po czym zatrzymał się z piskiem opon tuż przede mną. Ostatnie czego mi teraz było trzeba to awanturujący się kierowca.

-Mike?! – drzwi otworzyły się i usłyszałem zaskoczony głos Jonathana – Wsiadaj!

Cholera, jeśli powiem mu, że nie mogę, bo szukam Willa zacznie się martwić, z kolei jak wsiądę to moje głupie bieganie dookoła miasta szlag trafi i będę musiał znowu zaczynać od punktu wyjścia, a na to nie mam czasu.

-Ee, bo wiesz ja w zasadzie chciałem się przejść- powiedziałem sztucznie się uśmiechając mając nadzieje, że teraz da mi spokój.

-W taką pogodę? Przecież leje- odrzekł- Akurat jadę do Nancy chodź podrzucę cię.

Wzruszyłem ramionami udając ze wcale nie przeszkadza mi to ze cały przemokłem, a deszcz zlepił moje rozmierzwione od biegu włosy. Jonathan głośno wypuścił powietrze zniecierpliwiony i już wiedziałem, że tak łatwo się od niego nie uwolnię. Dla świętego spokoju podszedłem do auta i zająłem miejsce od strony pasażera z przodu.

Początek trasy pokonaliśmy w zupełnej ciszy. Wraz z każdą mijającą przecznicą rzucałem głową na boki w poszukiwaniu Willa. Zadanie utrudniał mi fakt, że raz na jakiś czas czułem na sobie wzrok jego brata, który chyba bawił się w wróżbitę i starał się coś wyczytać z moich nerwowych gestów.

Zaufaj mi - BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz