Powoli podniosłem się do góry obserwując otoczenie. Byłem w swoim łóżku. Całe szczęście.
Miałem wrażenie jakbym umarł i narodził się od nowa. Wspomnienia z tamtego dnia powracały do mnie w zwolnionym tempie. Pamiętałem wszystko, choć większość z tych rzeczy na pewno wolałbym wymazać z głowy raz na zawsze. Przejechałem ręką po twarzy czując delikatny ból w okolicy prawego oka. Następnie przeniosłem dłoń w okolice brzucha zatrzymując wzrok na niewielkiej ranie.
Patrzyłem długo w powstałe szwy próbując zrozumieć całą tę sytuację, która miała miejsce.
Ale nie będę się przecież zadręczał tym sam.
Chwyciłem jedną z poduszek wyrzucając ją w bok, tak by trafić w leżącego na podłodze Willa.
-Co chcesz?- wymruczał sennie.
-Chodź tutaj - odpowiedziałem czekając na jego reakcje.
Po chwili usłyszałem ciche sapnięcie niezadowolenia i skrzypienie podłogi. Podniósł się do góry, po czym usiadł na krawędzi łóżka wciąż nie otwierając oczu. Westchnąłem pociągając go za rękaw bluzy, tak że bezwładnie opadł obok mnie. Widząc, że zbytnio nie kwapi się do rozmowy przykryłem go kołdrą układając się na wznak.
Patrzyłem w sufit próbując po kolei przypomnieć sobie wszystkie szczegóły z poprzedniego dnia, a właściwie nocy. Tajemnicza substancja zrobiła mi dosłownie wodę z mózgu. Nie należałem do typu ludzi, którzy pierwsi rwali się do rozmów, bądź śpiewali na całe gardło piosenki z radia. Całe szczęście, że byłem wtedy w znajomym mi towarzystwie. Spaliłbym się ze wstydu gdyby widział to ktoś obcy. Przed nowymi osobami otwierałem się niezwykle rzadko. Zresztą od zawsze moją największą wadą była powściągliwość i od górnie negatywne nastawienie. Nawiązywanie nowych kontaktów zawsze przychodziło mi z ogromnym trudem. Nie tak, że nie potrafiłem tego zrobić. Po prostu do większości nowych ludzi podchodziłem z wyjątkowym uprzedzeniem. Przez co na pierwszy rzut oka mogłem wydawać się niezbyt przyjaznym człowiekiem. Każdy zawsze mówił, że zyskuje przy bliższym poznaniu, ponieważ wywieram fatalne pierwsze wrażenie. Narkotyki, które mi podano zmieniły mnie w zupełnie inny typ człowieka. Cud, że tylko na tym się skończyło. Mógłbym do końca życia robić z siebie błazna, który przytula się do pluszowego słonia, niż umrzeć w jakimś obskurnym miejscu na oczach Willa. Z drugiej strony, jeśli ktoś zapytałby się mnie, czy byłbym w stanie poświęcić się dla niego po raz drugi bez wahania bym to zrobił.
Tabletka miała być dla niego, ale wybudziłem się pierwszy i wręcz ubłagałem mężczyzn by wszyli ją mnie. Nie mogłem go przecież na nic narazić.
-Will- szturchnąłem go w ramię, nie mogąc dużej ignorować burczenia brzucha- Głodny jestem.
-Która godzina?- zapytał niewyraźnie z buzią skierowaną w poduszkę.
Spojrzałem na zegar wiszący naprzeciwko.
-Siedemnasta.
-Wszyscy są w domu.
Pokiwałem głową chodź nie mógł tego wiedzieć. Dobrze wiedziałem, o co mu chodzi. Nie chciał spotkać się z moim ojcem, który swoją drogą dalej nie przeprosił za swoje ostatnie zachowanie wprowadzając w naszym domu okropnie napiętą atmosferę. Nancy wychodziła z mieszkania z samego rana i wracała całkiem po zmroku by unikać potencjalnej kłótni. Mama od tamtego wieczoru nie odezwała się do niego słowem, mimo że osobiście była przeprosić Joyce i Hoppera. Przynajmniej ona potrafiła wykazać się jakąkolwiek klasą. Tak naprawdę tylko Holly miała z ojcem minimalną więź. Ja też unikałem go jak ognia.
CZYTASZ
Zaufaj mi - Byler
FanficW niesprzyjających okolicznościach i w obliczu zagłady Will decyduję się na wyznanie swoich uczuć przyjacielowi. Nie wszystko jednak idzie po jego myśli. Zawiedziony brakiem szczęśliwego zakończenia postanawia dać sobie szansę z kimś nowym. Czy Mike...