Płomień nadziei

279 16 114
                                    


-Dobra Will wyłaź- krzyknąłem na cały głos rozglądając się dookoła- Wygrałeś!
-Znowu...- dodał Lucas zirytowany kopiąc wieże z kamieni, którą przed chwilą sam układał z największą starannością.

Spojrzałem na niego rozbawiony. Po czym powróciłem do nawoływania chłopaka.

-Dobra, ale zamknijcie oczy!- obróciliśmy się całą trójką do tył wypatrując jego sylwetki.

-Jaki ma to sens, skoro i tak zdobywasz pierwsze miejsce?- odkrzyknął Dustin zaglądając do pobliskiego kontenera z nadzieją, że odkryję tajną kryjówkę Byers'a.

-Taki, że nie znajdziecie mojego sekretnego miejsca i wciąż będę mógł wygrywać! - ze wszystkich sił razem z chłopakami starałem się zlokalizować miejsce jego położenia. Jednak bezsensowe oglądanie się w koło i zerkanie do wszystkich potencjalnych schronień nie przynosiło żadnych rezultatów. Zawsze byliśmy wyprzedzani o kilka kroków.

Lucas twierdził, że kluczem do sukcesu jest jego wzrost. Chłopak był najniższy z naszej paczki, więc według niego miał idealne predyspozycję do chowania się w najmniejszych kryjówkach. Z kolei dla Dustina rozwiązania trzeba było szukać w sprycie. Zawsze obstawiał, że szatyn po prostu zaznacza sobie najlepsze punkty w okolicy i zawsze jest przygotowany do gry. Ja, jako jedyny miałem zgoła odmienne zdanie na ten temat. Dla mnie był to po prostu wrodzony talent. Kategoryzujący się, jako coś mało przydatnego w życiu codziennym, ale czyniący go mistrzem w sytuacjach, które tego wymagały.

- Zamkniemy oczy okej?- krzyknąłem w przestrzeń.

-Dobra- odpowiedział szybko- Lucas nie oszukuj!

Westchnąłem niezadowolony w stronę Sinclaira. Nie miałem ochoty spędzić reszty popołudnia na ich przepychankach. A wiedziałem, że nie spełniając prośby chłopaka szybko nie uda się nam wrócić do domu. Po chwili uległ mojemu natarczywemu spojrzeniu i niezadowolony mocno zacisnął powieki. Razem z Dustinem zrobiliśmy to samo.

Usłyszeliśmy szelest liści i zbliżające się w naszą stronę kroki.

-WYGRAŁEM!!!- krzyknął uradowany wpadając na naszą trójkę z szeroko rozwartymi ramionami

-Dobra spadaj- Lucas szybko strącił jego rękę, czym spowodował nasz wybuch śmiechu- Jak ty to robisz Byers?

-Nie mogę ci tego powiedzieć, to tajemnica- powiedział łobuzersko się uśmiechając- A najlepsze jest to, że moje kryjówki są stałe. Nie muszę się nawet zbytnio wysilać.

-Ostatni raz z tobą gram- odburknął obrażony wyprzedzając naszą trójkę o kilka kroków.

-Wiesz, że idziemy w tą samą stronę nie?- zapytał Dustin rzucając w plecy chłopaka piłką, którą zabrał ze sobą na drogę.

-Wiem, w końcu przegrałem zakład i jako honorowy kolega muszę się z niego wywiązać- odparł w trochę lepszym humorze- Ale kto ostatni w domu Mike'a, ten stawia pizzę!

Krzyknął rzucając się do biegu.

-Nie umie przegrywać - skomentowałem krótko, a reszta poparła mnie cichym pomrukiem.

-Może dajmy mu dobiec, jako pierwszemu?- zasugerował szatyn.

-A w życiu! W końcu jest szansa cię pokonać, więc trzeba z tego skorzystać!- rzucił Dustin, po czym zerwał się do biegu.

-Matoły- Will pokręcił głową z rozbawieniem parząc jak oboje próbują się prześcigną.

-Will? - zacząłem zdobywając jego uwagę- Obiecaj, że kiedyś pokażesz mi wszystkie swoje tajne kryjówki.

Zaufaj mi - BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz