Jak dawniej

355 21 122
                                    


Kolejny dzień wyrwany z kartki kalendarza. Głuchy dźwięk zamykanych drzwi i mój własny płacz, wciąż odbija się echem w mojej głowie. Nic się nie zmieniło, a jednocześnie życie obróciło się do góry nogami. Pozornie każdy dzień wygląda tak samo. Z perspektywy czasu możemy odhaczyć zaledwie kilka momentów, w których dostrzeżemy naszą egzystencję usłaną w tysiące kolorowych barw. Jesteśmy dumni z chwil, które wywołały uśmiech na naszej twarzy i stały się częścią naszych wspomnień. Ale to tylko odłamek. Mały procent pięknych chwil, które przebijają się w tle nudnych i zwyczajnych dni.

Nie oczekuję ciągłych fajerwerków, ale pragnę odrobiny więcej szczęścia.

Minął tydzień. Tydzień, od kiedy Mike po prostu sobie poszedł i zostawił mnie samego, ze złamanym sercem. Nikt, bardziej niż on nie umie tak skutecznie posklejać go w całość i zburzyć w ciągu zaledwie kilku godzin. Spałem ze swoją krótkofalówką mając nadzieję, że w końcu się do mnie odezwie. Nie ważne czy z pretensjami, czy nie. Po prostu chciałem usłyszeć go całego i zdrowego. W ciągu pełnego tygodnia moje wizje przybrały na sile. Ciągle straszyły mnie utratą chłopaka. Chciałem dowiedzieć się czy nie dręczą go zjawy Vency, ale moje pytania pozostawały bez odpowiedzi. Mike nie chciał ze mną rozmawiać. Znowu czułem między nami ogromny dystans i powiększającą się przepaść nieporozumienia. To było nie do zniesienia.

-Oh nie cierpię tego aktora, gra potwornie drętwo- głos Simona przywołał mnie do teraźniejszości.

To chyba kolejna rzecz, która uległa zmianie. Mój kontakt z chłopakiem mocno się poprawił, aż za bardzo. Postanowiłem dać mu szansę i chodź żadne z nas nie powiedziało sobie nic otwarcie zachowywaliśmy się jak para.

Leżałem oparty o jego ramię starając się skupić na filmie.

-Za to jest niesamowicie przystojny!

Przeniosłem wzrok na Panią Evans. Siedziała na kanapie w szerokiej bluzie i wpychała w siebie kolejną porcję lodów truskawkowych.

Przyjechała niecałe sześć dni wcześniej. Okazało się, że jej firma odniosła ogromny sukces w związku z wprowadzeniem na rynek nowego kremu odmładzającego i mogła pozwolić sobie na odrobinę urlopu. Na szczęście bez swojego męża. Wolny czas poświęcała na przebywanie ze swoimi dziećmi i było to na swój sposób miłe, ale aż prosiło się by powiedzieć jej, że spóźniła się z tą matczyną opiekuńczością o kilka lat.

Oczywiście Simon dobitnie dawał jej do zrozumienia gdzie ma jej towarzystwo. Było to jednocześnie przykre i oczywiste. 

-Jak dalej tak będziesz się opychać to nie zmieścisz się w żadną kieckę od ojca- zrzucił kąśliwie chłopak.

Kobieta w odpowiedzi wystawiła mu język. Zachowywali się jak koleżeństwo, a nie jak matka z synem. Ich relacja kompletnie nie przypominała tej standardowej, której byłem nauczony. Gdybym ja powiedział coś takiego w domu zapewne umarłbym z wyrzutów sumienia.

-Już bardziej gruba niż podczas ciąży z wami to nie będę.

Chłopak przewrócił oczami podkręcając głośność w telewizorze. Nawet nie wiem, co konkretnie oglądaliśmy. Nagle usłyszeliśmy głośny stukot obcasów powoli zbliżający się w naszym kierunku.

-Will wstawaj idziesz ze mną! – Sophia stanęła na wprost nas zasłaniając ekran.

Przerzuciłem wzrok na nią i na Simona, który wydawał się zdezorientowany stanowczym głosem siostry.

-Gdzie niby ma z tobą iść?

-Na zakupy- odrzuciła włosy do tył nie poświęcając swojemu bratu nawet spojrzenia.

Zaufaj mi - BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz