-Moim zdaniem to wcale nie jest skomplikowane.
Dziewczyna odrzuciła swoje włosy do tył, ciężko opadając na łóżko.
-Naprawdę?- El podniosła na nią zdziwione spojrzenie znad gazety.
Uważała swoją przyjaciółkę za skarbnice mądrości, zwłaszcza w tematach związku. W jej oczach Max zdecydowanie bardziej znała się na rzeczy. Potrafiła twardo stąpać po ziemi i nie rozpaczała z powodu swojego chłopaka nawet, jeśli zrywała z nim już po raz piąty w tym tygodniu.
-Pewnie, musisz podchodzić do tego tak samo jak ja- wzruszyła ramionami wyrywając jej kolorowy magazyn z ręki- Sprawdźmy, co jest tutaj napisanie.
Przejechała wzrokiem po ciągu liter, co chwila wybuchając krótkim napadem śmiechu. El była kompletnie zdezorientowana. Czuła się o wiele mniej rozwinięta emocjonalnie od swoich znajomych, a fakt ten mocno jej uwłaczał. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że każdy z otaczających ją ludzi pokazywał jej inne postrzeganie na świat. Max urzekała ją swoją niezależnością, Hopper dawał jej ojcowską troskliwość, Joyce bezinteresowną miłość, od Willa uczyła się wyrozumiałości i dobroci, a Jonathan dawał jej naukę odpowiedzialności, z kolei przy Mike'u próbowała zrozumieć cały fenomen miłości.
Każdy po kolei dokładał swoją własną cegiełkę do budowania jej charakteru, ale z każdą kolejną radą czuła się coraz bardziej przytłoczona. Tak jakby pośród wszystkich mądrości gubiła cząstkę siebie.
-Chłopak powinien się o ciebie martwić- Max postawiła palec na zdaniu oznaczonym gwiazdką wyczekując odpowiedzi swojej przyjaciółki - Mike się o ciebie martwi?
-Oczywiście- odparła bez chwili wahania.
Sama bardzo się o niego martwiła, ale to wciąż nie był dla niej żaden znaczący dowód. Przecież martwiła się o każdego ze swoich przyjaciół.
El powoli zaczynała powątpiewać w prawdziwość artykułów z gazety. Przyszła do Hoppera z samego rana, aby porozmawiać z nim o uczuciach, jednak to zdecydowanie go przerosło. Wyszedł z domu pod byle pretekstem wracając po godzinie z kolorowym magazynem w dłoni.
Różowa okładka z dumnie brzmiącym tytułem „Dziewczyny takie jak ty" wydawała się być dla mężczyzny dobrym zastępstwem poważnej rozmowy. Szkoda, że wcześniej nie sprawdził chociażby orientacyjnie jej treści.
-Czyli punkt dla niego...dalej- odhaczyła długopisem małą kropkę zatrzymując się przy następnej- Czujesz motyle w brzuchu w jego obecności?
-Nie wiem- odparła szczerze przenosząc na nią wystraszone spojrzenie- Co to motyle w brzuchu?
-To takie uczucie, jakby bolał cię brzuch, ale bardzo przyjemnie.
Chwila cisza między nimi była dla Max wystarczającą odpowiedzią, zaznaczyła krzyżyk przechodząc dalej.
-Czy jak o nim mówisz to świecą ci się oczy? Czujesz ciepło w sercu? A uśmiech nie schodzi ci z twarzy?- zmieniła ton głosu na bardziej piskliwy zanosząc się niepohamowanym śmiechem- Boże, co za głupoty! O Will chodź do nas!
Chłopak zatrzymał się w półkroku wychylając głowę do środka.
-Mama prosiła żebym podrzucił wam obiad- uniósł w dłoni reklamówkę z zapakowanymi pudełkami tłumacząc tym samym swoją obecność.
Zaprzestał pukania do drzwi odkąd Jim ochrzanił go, że jeszcze raz przerwie mu drzemkę to przywiąże go za sznurówki do radiowozu i przewiezie po całym Hawkins. Wolał nie ryzykować. A dzięki temu od tamtej pory zaczął się czuć w ich domu wyjątkowo swobodnie.
CZYTASZ
Zaufaj mi - Byler
FanfictionW niesprzyjających okolicznościach i w obliczu zagłady Will decyduję się na wyznanie swoich uczuć przyjacielowi. Nie wszystko jednak idzie po jego myśli. Zawiedziony brakiem szczęśliwego zakończenia postanawia dać sobie szansę z kimś nowym. Czy Mike...