Próba uczuć

344 21 172
                                    


Wypadłem wystraszony z domu, potykając się o wycieraczkę. W ostatniej chwili wyciągnąłem dłonie przed siebie, tak by zderzyły się z deskami, i uchroniły moją twarz przed okaleczeniem gwoździami, które niebezpiecznie wystawały z podłoża. Szybko obróciłem się widząc wysoko uniesioną rękę ojca i potwornie rozdzierający krzyk mamy.

Zawahałem się dostrzegając powieszoną na werandzie siekierę.

Niepewnie podszedłem do niej czując jak przyciąga mnie niczym magnes. Byłem przerażony tym, co zamierzam zrobić. Jednocześnie próbowałem wmówić sobie, że będzie to najlepsze rozwiązanie dla naszej rodziny. Trzęsącymi rękami dosięgłem jej trzonek. Musiałem stanąć na palcach żeby móc zdjąć ją z haczyka.

-Will, co ty robisz?!

Jonathan stanął w drzwiach próbując wybadać moje zamiary.

-Ja.. chciałem pomóc- powiedziałem widząc jak jego złość powoli ustępuje współczuciu.

Chłopak podszedł do mnie i widząc łzy w moich oczach szybko zamknął mnie w strzelnym ucisku. Nie miałem nawet czasu go odwzajemnić. Jonathan szybko wyminął mnie zabierając z łatwością naszą broń. Zamaszyście pociągnął za klamkę.

-Biegnij do Mike'a potem cię odbiorę! Już! – krzyknął i zamknął mi drzwi przed nosem.

Głośny pisk, który rozległ się po drugiej stronie instynktownie poderwał mnie do biegu. Nasz dom znajdował się w najbardziej wyludnionej części Hawkins. Byliśmy całkowicie odcięci od ulicznego zgiełku. Miało to szeroki zakres plusów. Cisza nocna nigdy nie stanowiła dla nas problemu, co zwłaszcza dla Jonathana, dla którego głośna muzyka i nauka strzelania była najlepszym zajęciem było niezwykłą zaletą. Z kolei przejście przez gęsty i niezbyt przyjazny las skutecznie odpędzało potencjalnych nieproszonych gości. Nasz dom z zewnątrz przypominał bardziej obiekt nadający się do gruntowego remontu, aniżeli budynek mieszkalny. Czasem jednak żałowałem, że od ludzi dzieliło nas tyle kilometrów. Gdyby ktoś usłyszał krzyki na pewno przyszedłby nam z pomocą, a tak byliśmy zdani na siebie.

Biegłem, co chwila zerkając za siebie. Będąc mniej więcej w połowie drogi do znajomej dzielnicy  zderzyłem się z czymś zaliczając twarde lądowanie na liściach.

-Will nic ci nie jest?

Otworzyłem oczy przyjmując wyciągniętą w moja stronę rękę Mike'a. Chłopak szybko pociągnął mnie do przodu i gdy tylko stanąłem na równe nogi mocno się w niego wtuliłem. Bez słowa przyciągnął mnie do siebie pozwalając mi pozostać w tej pozycji, aż się uspokoję.

-Co się stało? Właśnie do ciebie szedłem.

-A ja do ciebie – pociągnąłem nosem rozglądając się przezornie dookoła- Tata przyjechał odebrać swoje rzeczy. Wczoraj oficjalnie rozwiódł się z mamą i wiesz...

Urwałem, po jego pełnym zrozumienia wyrazie twarzy wiedziałem, że dalsza kontynuacja jest zbędna. Chłopak znał mnie jak nikt inny.

-Niestety u mnie odpada. Trwa remont i rodzice mają z tego powodu awanturę za awanturą, a Nancy oddała mi trochę swojego kieszonkowego w zamian za udostępnienie jej piwnicy na całe popołudnie. Pomyślałem, że wydamy to razem i kupimy jakieś słodycze, albo gry.

Prowadzenie chłopaka do mojego domu byłoby w obecnej sytuacji skrajną nieodpowiedzialnością. Zwłaszcza, że nie mogłem przewidzieć, co teraz się tam dzieje.

Zamyśliłem się przenosząc wzrok na trzymane w jego rękach zmięte banknoty i centy.

-Mam pomysł- złapałem go za rękę pociągając za sobą.

Zaufaj mi - BylerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz