Niebo pociemniało w kilka sekund, od samego rana temperatura na zewnątrz zapowiadała kolejny upalny lipcowy dzień, i nic nie wskazywało na tak gwałtowną zmianę pogody. Początkowo lekki deszczyk i przyjemny podmuch wiatru były niczym zbawienie dla wszystkich ludzi, którzy z trudem znosili ostatnie tygodnie. Jednak pierwsze grzmoty i błyskawice pojawiające się w okolicy skuteczne odstraszyły wszystkich, niwecząc ich plany o całodziennym wylegiwaniu się na basenie ,tudzież ogródkowym grillu. W takich momentach ulice pustoszeją, miasto wygląda jak gdyby przygotowane na apokalipsę zombie, nieliczni śmiałkowie, którzy zbyt długo igrali z żywiołem teraz szybko biegną do swoich domów, bądź aut byle jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym miejscu z dala od niebezpieczeństwa.
Stałem przy oknie obserwując krajobraz, czułem się jak sparaliżowany od tamtej feralnej nocy, która to zmieniła moje życie raz na zawsze, bałem się burzy. Bałem się ciemności oraz samotności, jakie niosła ze sobą. Za wszelką cenę chciałem odejść od okna, jednak wciąż patrzyłem się na ciemno granatowe niebo modląc się w duchu by nie przybrało barwy krwistej czerwieni. Oczami wyobraźni widziałem ogromną postać wyłaniającą się spośród agresywnie przemieszczających się chmur, wielkie czarne odnóża dosięgające mojego umysłu, przejmujące nade mną kontrole...
-Ej Will wszystko okej? - Poczułem czyjąś rękę na ramieniu, odwróciłem się napotykając ciemne tęczówki pełne niepokoju.
Mike stał tuż obok błądząc wzrokiem po mojej twarzy. Wstydziłem się przyznać, ale tęskniłem za tą troską i zmartwieniem na twarzy najlepszego przyjaciela, w takich momentach czułem jakby naprawdę mu na mnie zależało.
-Ta-a-ak- wziął głęboki oddech próbując nadać sobie więcej odwagi w głosie- Tak Mike zamyśliłem się po prostu, nie chciałem cię wystraszyć,
-Od piętnastu minut gapisz się w okno już myślałem, że zasnąłeś na stojąco.
Roześmiał się krótko, ten drobny gest oraz ciepło dłoni bruneta rozluźniły mnie i pozwoliły na oderwanie się od czarnych scenariuszy.
-Chodź na dół muszę cię wykorzystać skoro już i tak będę cię niańczyć całą noc.
Mike pierwszy zniknął za drzwiami swojego pokoju, nie pewnie poszedłem za nim.
Wcześniej taka uwaga nie zrobiłaby na mnie wrażenia. Wiele razy będąc młodsi nocowaliśmy u siebie nawzajem, jednak, od kiedy nasza przyjaźń naprawia się od nowa te słowa nie zabrzmiały zbyt dobrze. Bałem się, że przez moją cholerną wyobraźnie Mike jest zmuszony do mojego towarzystwa.
-Wiem, że pewnie sto razy bardziej wolałbyś mieć Nastkę na moim miejscu. Jak chcesz mogę zadzwonić po mamę czy Jonathana na pewno po mnie przyjadą to nie problem i przepra...- Nagle mój potok słów został przerwany przez nagłe zderzenie się z plecami bruneta. Ała.
-Przestań pierdolić głupoty- Mike zatrzymał się w pół kroku, wysunął przed siebie palce i lekko unosząc mój podbródek tak bym mógł patrzeć mu prosto w oczy - Patrz mi na usta i zapamiętaj: NIE PRZESZKADZASZ MI OKEJ?
Niepewnie pokiwałem głową na znak zgody i szybko wyrwałem się z tej niezręcznej dla mnie pozycji, jeszcze chwila i Mike zorientowałby się, że moje powoli czerwieniejące policzki nie są spowodowane nagłym zderzeniem.
-Poza tym El sama stwierdziła, że potrzebuje przerwy i czasu na poukładanie sobie pewnych spraw w głowie nie zamierzam jej w tym przeszkadzać, ale z całą pewnością mam zamiar naprawić naszą przyjaźń, którą przyznaje strasznie zaniedbałem. - Wziął głęboki oddech, i kontynuował, mimo że do moich uszu dolatywały tylko pojedyncze zdania nie mogłem przestać myśleć o tym, co przed chwilą się zdarzyło jak bliskie i przyjemne uczucie owładnęło moje ciało w tamtej krótkiej chwili. Nie chciałem uciekać, ale nie chciałem by Mike dowiedział się o moich uczuciach, na to za wcześnie. Zresztą na to nigdy nie będzie odpowiedniej pory, a ja muszę się z tym pogodzić.
CZYTASZ
Zaufaj mi - Byler
FanficW niesprzyjających okolicznościach i w obliczu zagłady Will decyduję się na wyznanie swoich uczuć przyjacielowi. Nie wszystko jednak idzie po jego myśli. Zawiedziony brakiem szczęśliwego zakończenia postanawia dać sobie szansę z kimś nowym. Czy Mike...