(2)

374 25 21
                                    

— Jeszcze raz — usłyszał, kiedy dwa tygodnie później stał na środku sali baletowej, opierając dłonie na kolanach i próbując złapać oddech. Dwa razy w tygodniu zamiast na lodowisko, przyjeżdżał do szkoły tańca, gdzie ćwiczył balet pod okiem Eteri - gruzińskiej emerytowanej tancerki baletowej. Ona również dawała mu w kość, tak samo jak Piper na siłowni, czy Brian na lodowisku.

— Muszę złapać oddech — ruszył w stronę lustra, gdzie leżała jego torba i stała butelka z domowym izotonikiem, którego sobie zrobił podczas śniadania.

— Nie, dopóki nie zrobisz tego jeszcze raz, poprawnie tym razem.

— Nie zrobię tego poprawnie, jeśli nie mam siły prawie iść — warknął na nią i szedł dalej po napój. Eteri już nic nie powiedziała, tylko dała Jiminowi usiąść pod lustrem i napić się. Ale nie przestawała go obserwować z twardą miną i skrzyżowanymi ramionami. Eteri była dobrą przyjaciółką, ale równocześnie najtwardszą trenerką na świecie.

Czego natomiast nie wiedziała, to fakt, że łyżwiarzowi strasznie kręciło się w głowie. Od dwóch dni niewiele jadł, pomijając już fakt, że on zazwyczaj niewiele je. Ale na przykład dzisiejszego dnia na śniadanie zjadł kromeczkę ciemnego chlebka z plasterkiem pomidora posypanego ziarnami słonecznika i wypił herbatę. Taką odchudzającą. Wiedział, że zawody zbliżają się wielkimi krokami, a kiedy przez przypadek trzy dni temu stanął na wadze, zmartwił się. Oczami wyobraźni już widział jak jego brzuch będzie odznaczać się w obcisłym stroju, który będzie nosić podczas tego występu.

— No chodź, kochany. Nie mamy całego dnia. Brian do mnie napisał, że dzisiaj musisz się jeszcze stawić na lodowisku, bo chce coś poprawić w twoich wyskokach.

Chłopak kiwnął na to głową i po wzięciu dwóch większych oddechów i poczuciu, że jego serce uspokoiło się wystarczająco, wstał i wrócił do ćwiczenia sekwencji, która miała pomóc mu być bardziej giętkim. Według Eteri krzywił się przy wykonywaniu szpagatu i nie miał w całości giętkich pleców.

To akurat była "wina" Yoongiego. Odkąd zeszli się znowu razem, dosyć często się kochali, a co za tym idzie, odcinek krzyżowy Jimina dostawał za swoje. Ale Jiminowi się to podobało. I chociaż nadal zdarzało się, że jego chłopak był dla niego zbyt ostry, to tym razem słuchał. Naprawdę słuchał i zmieniał pozycję lub po prostu tempo.

Po skończonym treningu, Jimin przebrał się i zszedł na dół, gdzie zastał jego chłopaka siedzącego na niskim murku przed szkołą. Robił coś na telefonie, więc nie widział Jimina. Ten natomiast uśmiechnął się i poprawiając torbę na ramieniu, ruszył w jego stronę.

— No cześć, panie piękny — odezwał się i dopiero wtedy Yoongi spojrzał na niego w górę. Jego usta również ułożyły się w uśmiech, a Jiminowi zmiękły kolana.

— Hej. — Yoongi wstał i podszedł do niego, witając się z nim krótkim całusem. — To co? KFC czy tajskie?

— Um... żadne? — Yoongi zmarszczył brwi, a Jimin westchnął cicho, nagle stresując się. Nienawidził wystawiać go do wiatru. Tak rzadko mieli czas dla siebie. — Brian zadzwonił, że chce dziś jeszcze poćwiczyć ze mną coś z wyskokami. Pójdziesz ze mną? To nie powinno zająć długo, proszę. A później pójdziemy na tajskie.

Wystawił dolną wargę patrząc dużymi oczkami na wyższego od siebie chłopaka, robiąc minę zbitego pieska, mając nadzieję, że to go przekona. Z początku myślał, że z tego jednak nici, bo mina Yoongiego nic nie wyrażała. Nawet można by powiedzieć, że był zły, ale potem sobie przypomniał na kogo patrzy. Jego chłopak rzadko kiedy okazywał to, co dzieje się w jego głowie.

Ale wtedy Yoongi złapał jego rękę i zaczęli iść do samochodu starszego.

— A-ale, skarbie... Jestem rowerem.

red lights 강박 // jikook ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz