~3 lata później, Boston~
— Brian, ale nie rozumiesz, że nie chcę tańczyć do tej głupiej piosenki? — marudził do telefonu, stojąc w kuchni swojego mieszkania i gotując makaron na obiad. — Chcę tańczyć do tego, co ci pokazałem.
Już któryś dzień z rzędu prowadzi tą rozmowę ze swoim trenerem, który nieugięcie pragnie zacząć pracować nad długim programem ze swoim podopiecznym do zbliżających się rozgrywek prowadzących do finałów Senior Grand Prix.
— Ale Jimin, jeżeli chcesz porwać publiczność, takim czymś ich nie kupisz. To jest smutne, a nie o to-
— A ja ci pragnę przypomnieć, że jako motyw przewodni wybraliśmy tęsknotę, a więc ta muzyka pasuje wspaniale.
Nie lubił się kłócić z Brianem, ale zdecydowanie wolał mieć większy wpływ na to, co leci w trakcie jego występu na lodzie. Zazwyczaj jednak tak było, że to Brian jako trener zazwyczaj miał ostateczne zdanie na ten temat. Ale jednak Jimin zawsze miał na niego jakiś wpływ. Kiedyś nawet udało mu się namówić trenera, żeby w składankę do długiego programu wplótł jeden utwór, który Jimin chciał i zakończyło się to wielkim sukcesem, więc teraz liczył, że również uda mu się osiągnąć cel.
Jimin słuchając argumentów Briana oraz wysuwając własne, chwycił garnek z gotującym się makaronem w dłonie i wylał wodę do zlewu, następnie zalewając go chłodną wodą, by na koniec wrzucić go do durszlaka. Po kolejnych kilku minutach dodał ten makaron na patelnię, gdzie smażył się przyprawiony szpinak, pokruszył na wierzch mozzarellę (oczywiście light) i wymieszał wszystko razem, tworząc przepyszne danie. Chyba jedno z jego ulubionych. Usiadł przy stole i poczekał jeszcze chwilę na koniec rozmowy, po czym rzucił telefon za siebie na kanapę i nacisnął spację na swoim otwartym komputerze, kontynuując oglądanie serialu.
Po jego wielkim zwycięstwie trzy lata temu, nieprzerwanie trenował. I trenował. I trenował. Poświęcał temu każdą, absolutnie każdą swoją wolną chwilę. Bywało tak, że nie można go było znaleźć w innym miejscu niż lodowisko. Z Brianem u boku czy samego, ale prawda jest taka, że gdyby spytać kogoś, kto zna Jimina, gdzie jest wspomniany chłopak, lodowisko to pierwsze miejsce, które wyszłoby na wierzch. Żeby trenować tak zaciekle, kupił niewielkie mieszkanko w Bostonie - małą kawalerkę składającą się z aneksu kuchennego oddzielonego wyspą kuchenną od salonowej części pomieszczenia, maleńkiego przedpokoju tuż obok kuchni, łazienki z prysznicem oraz jego osobnego pokoju - jego sypialni. To zdecydowanie starczało, żeby zaspokoić jego potrzeby.
Jimin uwielbiał być sam. Kiedyś tego nie lubił, a nawet bał się samotności. Przerażała go myśl, że coś mogłoby się z nim stać i nikt by nie zauważył, czy tym bardziej, nie przejąłby się. Ale z czasem, kiedy jego mama zmarła, zaledwie dwa miesiące po jego wielkiej wygranej, a jego tata wyprowadził się Bóg wie gdzie, nie odzywając się ani słowem do swojego jedynego syna, przestał się tym aż tak przejmować.
Jedyne, co dostał wówczas od swojego ojca to krótka notatka, którą znalazł na stole w pustym mieszkaniu w Seulu. "Wyjeżdżam, zostawiam ci mieszkanie i wszystko co w nim jest. Żegnaj synu". To właśnie, te dwa krótkie zdania złożone z paru żałosnych słów, złamały małe serduszko Jimina i sprawiły że wyprowadził się z Korei. Jasne, nadal tam wracał. Uwielbiał ten kraj, w końcu to jego ojczyzna. No i miał tam przyjaciół.
A nawet miał chłopaka stamtąd.
To, że jest homoseksualny wiedział chyba od zawsze. Kiedy zaczynał oglądać jazdę figurową w telewizji, bardzo fascynowały go piękno i delikatność stroi do jazdy. Jakoś też tak wyszło, że od zawsze zazdrościł kobietom, chciał mieć w sobie tyle gracji i wdzięku co one. A poza tym, niespodziewanie zaczął wzdychać do chłopaków ze swojego otoczenia lub do tych w telewizji.
CZYTASZ
red lights 강박 // jikook ✓
FanficJimin od dziecka uczył się jazdy na łyżwach. W najmłodszych latach wygrał kilka ważniejszych konkursów, zdobywając także medale w Junior Grand Prix. W środku kwalifikacji do Senior Grand Prix, jego trener ulega wypadkowi. Jimin pozostaje bez trenera...