(20)

384 30 32
                                    

Pomiędzy finałami Senior Grand Prix i Zimowymi Igrzyskami Olimpijskimi w Pekinie był ponad miesiąc przerwy, dlatego Jeongguk - jako dobry mentor, trener, były łyżwiarz figurowy, a przede wszystkim przyjaciel - zarządził, że wszystkim przyda się tydzień odpoczynku. Wakacji, wyjazdów, imprezowania, chillu, jak zwał tak zwał.

Oczywiście, zaczął już załatwiać formalności związane z wyjazdem do Chin - nie chciał tego zostawić na absolutnie ostatnią chwilę. Ale wiedział też, że Jiminowi przyda się odpoczynek, dlatego jednocześnie z rozpoczęciem prac nad ich wyjazdem na Igrzyska, kupił dwa bilety na lot do Monako, gdzie mieli spędzić kilka dni. Wybrał akurat Monako, ponieważ tam koszty noclegów miały zostać zniwelowane do zera, ponieważ w Cap-d'Ail mieszkał jego dobry przyjaciel, którego nie widział od dobrego roku, a który ucieszył się i sam ich zaprosił do siebie.

Jimin, słysząc gdzie lecą, bardzo się ucieszył. Informację o miejscu ich pobytu podsumował tym, że byłby bezmózgiem, jeśli odmówiłby zwiedzanie Monako i udania się do tych sławnych na całym świecie kasyn i tak samo słynnego toru Formuły 1. Dlatego właśnie na te wakacje spakował się najszybciej w swoim całym życiu, natomiast pod dom Jeongguka podjechał siedem godzin przed planowanym wyjściem na lotnisko.

Jeonggukowi chciało się śmiać, widząc jak młodszy jest podekscytowany na ten krótki wyjazd. Non stop gadał tylko o tym. Mówił, że siedział całą noc nad atlasem, zaznaczając miejsca, które chce zobaczyć i gdzie pójść, przeznaczając cały jeden wieczór na czas spędzony w jednym z kasyn. Jimin zawzięcie tłumaczył mu, co zobaczą, pokazując wszystko, nawet trasę zaznaczoną na mapie i kolejność, w jakiej będą zwiedzać. Jimin raz pacnął go po głowie, kiedy wcześniej zauważył, że wcale nie patrzy na mapę, tylko na niego. Jeongguk, nie sądząc, że zostanie przyłapany, spalił małego buraka, ale kontynuował słuchania planu Jimina, co jakiś czas jednak zerkając na niego.

Nie mógł się oprzeć temu blaskowi, który szczęśliwy Jimin roztaczał wokół siebie.

Kiedy przyszedł czas, udali się na lotnisko, wsiedli w odpowiedni samolot i wylecieli. Czekał ich długi lot do Kopenhagi, gdzie mieli przesiadkę, a potem stamtąd już rzut beretem do Monako. Jimin w połowie lotu do Kopenhagi zasnął, przekładając swoje nogi przez udo Jeongguka i przytulając się do jego boku.

Od momentu, gdy zrobili razem scenę z Dirty Dancing w Madrycie, coś się między nimi zmieniło. Ufali sobie, jakieś bariery w ich kontakcie fizycznym częściowo zatarły się. Jimin wciąż stawiał sobie wysokie mury, ponieważ nawet tamtego dnia przerwał wszystko, co się między nimi działo, ale w przeciwieństwie do tego, co myślał Jeongguk, Jimin został z nim wtedy w pokoju i po prostu rozmawiali, spędzali razem czas i wygłupiali się. Nie było niezręcznie, nie było im głupio, ani niekomfortowo. Wręcz przeciwnie - zasnęli przytuleni do siebie, to znaczy Jimin przytulony do pleców Jeongguka. I jakoś tak od tego czasu takie małe, codzienne sytuacje, kiedy musieli się na przykład chwycić na rękę w tłumie, żeby się nie zgubić, czy przytulenie lub nawet całus w policzek, nie stanowiły dla nich problemów. I obu im to odpowiadało. Cieszyli się, że mają taki poziom relacji.

Jeongguk był wdzięczny, że Jimin mu w ogóle ufa i że pozwala mu być tak blisko. Nie rozumiał, ale starał się zrozumieć emocje młodszego - stracił rodziców, potem trenera i bliskiego przyjaciela i chłopaka w jednym, a do tego został niejednokrotnie zdradzony przez osobę, którą kochał. To bardzo dużo, jak na jednego człowieka, dlatego Jeongguk nie zamierzał naciskać i wywierać presji na nim. Tamtego wieczoru, kiedy Jimin odsunął się, Gguk widział w jego oczach lęk i niepewność. A nie chciał, żeby tak było.

Jeongguk uważał, że Jimin był jak najpiękniejszy kwiat wiśni, którego wszyscy pragną podziwiać i być jak najbliżej niego. Lecz wszyscy wiedzieli, że kwiaty wiśni miały swoją wadę - były bardzo wrażliwe na złe warunki, na zimno i brak wody. Dlatego Jeongguk doskonale wiedział jak łatwo można skrzywdzić Jimina. Jego płatki i tak były pozaginane i naderwane, a w niektórych miejscach już ich brakowało. Jeongguk miał ochotę zamknąć Jimina pod kloszem dla ochrony i dać mu żyć, podlewając go odpowiednią ilością wody oraz troski, która mogłaby pomóc mu się rozwijać i iść dalej wytrwale w kierunku marzeń.

red lights 강박 // jikook ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz