(5)

367 27 43
                                    

Następnego dnia Jimin obudził się z Yoongim u swojego boku. Obecność starszego bardzo Jiminowi pomogła, bo przespał całą noc. A przynajmniej nie pamiętał, żeby się budził. Ale, zgodnie z wczorajszą umową, po śniadaniu starszy wyjechał do Stanów.

Wracając z lotniska, Jimin dowiedział się od rodziny Briana, że pogrzeb odbędzie się za tydzień, czyli jeszcze zdąży pojechać do Stanów i wrócić na zawody, które były za półtora tygodnia.

To wciąż brzmiało surrealistycznie i zapewne jeszcze długo będzie tak brzmieć. Brian już do niego nie wróci, nie zobaczy go na treningach, ani na zawodach. Chociaż może to i lepiej, bo Jimin miał wrażenie, że przegra wszystkie nadchodzące konkursy. Czuł to w kościach.

Jak planował, tak zrobił - Jimin pojechał do Stanów, poszedł na pogrzeb i wrócił do Rosji na turniej. Wiedział, że Brian chciałby, żeby wystąpił na tych zawodach. Tym razem na lodowisku razem z nim była Piper oraz Eteri, która przyjechała tu z nim po pogrzebie.

— Pamiętaj, nie musisz być najlepszy, kochanie — powiedziała do niego Piper, ściskając jego ramiona, którymi w tej chwili przytulał do siebie małą kaczuszkę.

To był prezent od Briana.

— Wiem. Jadę dla niego, nie dla siebie, czy medali.

Jimin odłożył kaczuszkę na bandę i wyjechał na środek lodowiska. Towarzyszyły temu głośne oklaski. Wszyscy wiedzieli co się stało, cały świat o tym mówił, ale obecność Jimina na zawodach mimo wszystko, wzburzyła wiele sensacji, a nawet kontrowersji. Niektórzy mówili o nim, że jest odważny i niesamowicie silny. Inni, że samolubny i zapatrzony w siebie, bo nawet nie umie godnie opłakiwać swojego wieloletniego przyjaciela i trenera. Ale dla Jimina, to właśnie była jego żałoba. Chciał oddać hołd Brianowi poprzez branie udziału w tym Grand Prix najdłużej, jak się utrzyma, a potem z dumą oznajmić, że odwiesza łyżwy na wieszak.

Tak, to był jego plan. Chciał po tym sezonie zrezygnować.

Jimin przymknął oczy i westchnął ostatni raz, zanim ustawił się w pozycji startowej. Płakał, chociaż chciał to ukryć, a muzyka tylko mu to ułatwiła, bo zaczął poruszać się zgodnie z układem ułożonym przez Briana.

Nic mu nie wychodziło i wiedział, że Brian, który na pewno obserwuje go z góry, kręcił głową z niezadowoleniem, jak to miał w zwyczaju. Każdy wyskok kończył się upadkiem, no chyba, że Jimin go skrócił, na przykład zamiast wykonując potrójnego Salchowa, wykonał podwójnego lub pojedynczego. Wiedział, że nie zawojuje tym zawodów ani serc sędziów. Ale, tak jak mówił, nie jechał dziś na wyników. Jechał dla Briana.

Kiedy muzyka i jego układ na lodzie, dobiegły końca, Jimin jak zawsze ukłonił się na wszystkie strony, po czym zaczął zjeżdżać z lodu w stronę zejścia. Chwycił jedną różę, którą ktoś rzucił na lód i z tym wpadł prosto w ramiona Piper.

— Brian na pewno jest z ciebie bardzo dumny — usłyszał.

Zacisnął oczy, żeby się nie popłakać kolejny raz. Po tym założył ochraniacze i zgodnie z zasadami, udał się na ławeczkę, gdzie miał czekać, aż sędziowie ocenią jego występ, czy raczej jego imitację. Nawet nie patrzył na ekran, tylko przytulał do siebie znowu kaczuszkę.

— Czwarty. Jimin, jesteś czwarty.

— Na razie — mruknął i dopiero wtedy podniósł wzrok. — Jeszcze jedna grupa przed nami, a poza tym... wszyscy dobrze wiemy, że powinienem mieć słabsze miejsce. Sędziowie się zlitowali.

Ostatecznie, Jimin zakończył konkurs na 6 miejscu. Mógłby powiedzieć, że się tym nie przejmuję, ale tak naprawdę gdzieś tam w głębi czuł się zawiedziony samym sobą, że nie podołał, że właściwie się poddał i nie próbował nawet pozbierać się na tyle, żeby zdobyć wyższe miejsce.

red lights 강박 // jikook ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz