02

235 22 0
                                    

Książę zdawał się przez kilka kolejnych dni jakby się uspokoić. Zwykle był pełen energii, gotowy na wszystko, co tylko miało przynieść mu życie. Ostatnio jednak wydawało się, jakby potrawy u nie smakowały, a on sam stał się nieco bardziej osowiały.

Nikt nie wiedział, co się z nim działo. Dobrze, może niekoniecznie nikt. Bo jednak była taka jedna osoba w całym pałacu, która z dokładnością mogła powiedzieć, co właśnie się działo.

Problem polegał tylko na tym, że owa omega nie zamierzał powiedzieć nikomu, co podawał swojemu kuzynowi.

Teraz Louis był w komnacie księcia, stojąc za królową i wpatrując się w kuzyna z udawanym zmartwieniem. Ten leżał pod pierzyną, nie mając ochoty na to, aby wyjść.

— Co się z tobą dzieje, moje dziecko? — pytała odziana w drogą suknię kobieta, która przykładała swoją drobną dłoń do czoła księcia. William jednak nie odpowiedział. Młody książę niedawno zasnął, kiedy pałacowy medyk podał mu coś, co ułatwi mu odpoczynek.

— To na pewno stres, moja pani — odpowiedział Louis cicho, stając nieomal nad jej ramieniem. — W końcu teraz ciąży na nim ogromna odpowiedzialność. Będzie miał na swoich ramionach ciężar całego królestwa.

Ta odwróciła się w jego stronę, spoglądając na niego z tym samym zmartwieniem. Nie mógł powiedzieć jej przecież, że to wcale nie stres wpływał na Williama, dlatego musiał kłamać. Ale przychodziło mu to bez większego problemu. W końcu to była jednak z jego najlepszych umiejętności.

— Tak myślisz? Tak bardzo się o niego martwię. Nie wybaczę sobie, jeżeli stanie mu się coś, co się stanie.

Louis pokiwał głową, uśmiechając się współczująco. A to, że jego serce było dalekie od współczucia było wiedzą przeznaczoną jedynie dla niego samego.

— Przecież jada to samo, chodzi w te same miejsca. To może być jedynie stres. Moja pani, sama wiesz, jak bardzo nerwy źle wpływają na omegi.

— Myślę, że możesz mieć rację. Może wcześniej powinnam go przygotować do tego, jaka ma być jego rola. Ale tak bardzo chciałam, aby miał jak najspokojniejsze dzieciństwo. Może liczyłam, że jednak będzie alfą. Że może to błąd.

— Wszystko będzie dobrze. Jak odpocznie, na pewno poczuje się lepiej. Wtedy zabiorę go do ogrodów albo przywołam pałacowego krawca. To zawsze poprawiało jego nastrój. Oczywiście, za waszym pozwoleniem.

— Zrób wszystko, aby tylko mu się polepszyło i nie myślał o tym wszystkim — zgodziła się od razu królowa. — Medyk wspominał, że może to nerwy, ale nie chciałam mu na początku uwierzyć. Nie pomyślałam, że William mógłbym denerwować się tym. Wyglądał nawet na całkiem podekscytowanego.

— Jedno nie wyklucza drugiego. Może jest gotowy poznać cesarza, ale myśli o tym, jak ważne będzie miał zadania...

Po tym kobieta podniosła się, poprawiając materiał sukni. Spojrzała na Louis, jakby chciała niemo przekazać mu, aby naprawdę wziął sobie do serca jej słowa.

— Zostanę z nim, będę pilnować, aby poczuł się lepiej.

Ta skinęła delikatnie głową, po czym wyszła z komnaty, zostawiając Louisa samego z Williamem.

I gdy drzwi zatrzasnęły się za władczynią, omega mogła porzucić swoją maskę zatroskanego krewnego. Na jego twarzy pojawił się paskudny uśmiech. Ten sam, który tak często gościł na jego pięknym, acz okrutnym, obliczu.

Usiadł na miejscu, które do tej pory zajmowała królowa, spoglądając na swojego śpiącego kuzyna. Chwycił go za chłodną dłoń, ściskając delikatnie, jakby chciał okazać mu swoje największe wsparcie. I chociaż nie powiedział ani słowa na głos, aby tylko nie okazało się, że może przez przypadek druga omega nie spała, pomyślał sobie, że trucizna jednak zaczynała działać.

A teraz czekał, aż roślinna mieszanka przyniesie jak najlepsze żniwa.

Jeszcze tylko kilka dni.

———

Wydawało się, że chociaż stan Williama się poprawiał, to omega wiedziała swoje. A skąd? A no właśnie stąd, że książę to właśnie jedynie mu opowiadał o swoi stanie. O tym, że wcale nie było mu lepiej, ale nie chciał już nikogo martwić. Szczególnie swojej matki. Louis zaś jedynie tylko bardziej manipulował, aby nie mówił nikomu więcej o swoich problemach, podając kolejny kielich ziołowego naparu. Teraz udawało mu się również dodawać nieco trucizny to do ulubionego deseru księcia, to do najwyższej jakości balsamów. Wszystko w bardzo śladowych ilościach.

✓ | Cold As A SteelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz