17

256 23 0
                                    

Kilka dni później znów spacerował po ogrodzie z Zaynem. Wydawało się, że powoli stawała się to mała tradycja pomiędzy ich dwójką. Najczęściej jednak to ciężarna omega inicjowała te przechadzki, którym jednak Louis nigdy nie odmawiał, więc robili to niemal codziennie. Ten zawsze narzekał, że Liam nie miał zwykle czasu na takie rzeczy, a z Niallem miał napięte stosunki, ponieważ ich spojrzenia na świat różniły się za mocno.

Louis szybko zapamiętał sobie, że ta dwójka nie żyła jako najlepsi przyjaciele, jednak nie skomentował tego w żaden sposób. Zamiast tego zaczął mówić o wiosce opiekującej się omegami, której zamierzał pomóc, nawet jeśli wiedział, że Zayn również był tego dnia w sali tronowej. Musiał wszak pokazywać się z jak najlepszej strony, a nie jako ten, który w każdym oddechu widział cel. Nie wiedział, ile omega wiedziała na jego temat. Mógł jedynie udawać, nawet jeśli chciał wierzyć, że naprawdę mógł znaleźć dla siebie choć jednego przyjaciela, przynajmniej na krótki czas.

— To bardzo szlachetne z twojej strony, masz we mnie pełne wsparcie. Ja starałem się robić tak wiele, ile tylko mogłem, ale nie jestem na twojej pozycji i nie mam takiej władzy. Harry może być moim kuzynem, ale to wcale nie jest tak bliskie pokrewieństwo. Dobrze, że pojawiłeś się ty, który nie myśli wyłącznie o bogactwach i dobrym życiu. Tak bardzo się martwiłem, że na dworze znajdzie się ktoś, kto ogląda się jedynie za złotem i wygodami.

— Wiem i bardzo to doceniam. Ale równie mocno chciałbym, by i omegi dworu, z którymi jestem zmuszony się widywać, poczuły to samo. Chęć do zmiany. Żeby zdać sobie sprawę, że nie potrzeba wiele, aby to oni sami znaleźli się w podobnej sytuacji. Wystarczy drobny pożar, a cały majątek przepada.

Najbardziej pragnął jednak tego, aby omegi dostrzegły potrzebę związaną ze zmianą władzy. Ale tego nie powiedział głośno, zachowując to dla siebie przynajmniej na jeszcze jakiś czas. Najpierw musiał mieć pewny grunt do działania.

— Daj im czas, William. Na pewno nadejdzie dzień, w którym zrozumieją, że to nie jest żaden podstęp z twojej strony. Masz dobre serce, a ja wiem, co mówię. Nie jesteś podatny na wpływy innych, więc będziesz dążył do swojego celu ponad wszystko i to właśnie dlatego masz we mnie oparcie. Bo chcesz pomagać z potrzeby, a nie z obowiązku i wpływów — powiedział Zayn, a Louis poczuł w sobie coś dziwnego. Przecież jego motywacje były tak pomieszane, że ciężko było jednoznacznie powiedzieć, dlaczego to robił. — Opowiedz mi lepiej, jak twoje relacje z moim kuzynem. Widziałem was w sali tronowej, byłeś w centrum jego uwagi. Nie sądziłem na początku, że aranżowane małżeństwo będzie mogło przynieść mu tak wiele możliwości.

— Tylko ci się tak wydaje, Zayn. Skupiał się na swoim ludzie, nie na mnie. Jedynie zwróciłem mu uwagę, że sprawy omeg również powinny być częściej podnoszone przed obliczem władcy. Być może nie spodziewał się, że zareaguję.

— Cały czas się oszukujesz, przyjacielu. Musisz mi uwierzyć, że nie jesteś mu obojętny i zbliżyć się do niego. Spędzicie razem tak wiele lat, więc nie róbcie tego, stając się dla siebie obcymi.

— Oczywiście — zaśmiał się Louis. W jego żołądku jednak coś nieprzyjemnie się zacisnęło, gdy przypomniał sobie tą noc, którą spędzili razem. Do tej pory ciężko było mu zrozumieć to, co wydarzyło się pomiędzy ich dwójką. — Powiedz mi lepiej, jak się czujesz? Odpoczywasz wystarczająco?

— Ach, poza porankami jest dobrze. Staram słuchać się zaleceń moich medyków, jednak to nie było takie proste. Czasami tak bardzo pragnę zjeść coś i ledwo potrafię się powstrzymać, aby później nie cierpieć. Innego dnia zaś przynoszą mi posiłek, ale ledwo na niego spojrzę i już nie mam ochoty jeść. To takie trudne, ale staram się być dzielny.

✓ | Cold As A SteelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz