W wiosce omeg spędzili jeszcze dwa dni, nim nie musieli wyruszać w drogę powrotną. Oczywiście zarówno uczelni jak i robotnicy pozostali, by nadal ukończyć swoje prace. Wydawało się, że od kiedy zostali dostrzeżeni przez samego cesarza, robili wszystko, by tylko spełnić jego oczekiwania za wszelką cenę.
Za to omegi wydawały się jeszcze bardziej uwielbiać Louisa, którego wciąż znaku jedynie jako Williama. Nie były ślepe i widziały, jak ten ciężko pracował przez ostatnie dni i jak teraz zachowywał się przy alfie. Że pomimo tego, kim był i jaką miał władzę, to był pełen wdzięku i żartu, który najwyraźniej działał również i na samego władcę. Oczywiście ten starał się wyglądać na niewzruszonego w jakikolwiek sposób, jednak czuje spojrzenia obserwowały. Omegi mieszkały daleko od stolicy i możliwość spotkania z władcą była dla nich bardziej niż ograniczona. Zawsze jednak mówiono, że cesarz pozostawał obojętny wobec nawet najpiękniejszych jednostek swych ziem. Najwyraźniej jednak szatyn przełamywał to, skupiając na sobie uwagę władcy.
Widzieli bowiem, jak ten każdego popołudnia zjawiał się przy omedze, oferując mu chłodny napój oraz wciągając w kolejne rozmowy. Wieczorami zaś widziano, jak to sam Louis opuszczał swój namiot, kierując się do tego jeszcze większego, wychodząc dopiero z samego rana, gdy praca znów nabierała tempa. Najwyraźniej przybycie cesarza nie zmieniało nic w planach omegi, póki ten jeszcze mógł tutaj być.
Szatyn musiał jednak wrócić wraz z władcą do stolicy. Budowę pozostawili jednak w dobrych rękach, tym bardziej, że teraz wiedziano również o zainteresowaniu, jakim alfa otoczył to miejsce. A nikt nie chciał popaść w niełaskę tego, który jednym zdaniem decydował o życiu ich wszystkich.
Nie było również nic dziwnego w tym, że to właśnie Louis otrzymał tak wiele ręcznie wykonanych prezentów od tych, którym tak chętnie pomagał. Przyjął je wszystkie z uśmiechem, dziękując za każdy z nich. Gdy chciał, potrafił bez problemu rozkochać w sobie masy. Uśmiechał się promiennie, a w jego głosie nie można było wyczuć nawet najmniejszego grama ironii, który tak często mu towarzyszył.
Czuł jednak, że nie podobało mu się pozostawienie miejsce, w które włożył tak wiele wysiłku. Chciał na własne oczy obejrzeć efekt końcowy, jednak nie sądził, by było mu to dane. Wierzył jednak, że uda mu się zdziałać jeszcze wiele dobrego dla tych, którzy do tej pory żyli w największym zapomnieniu.
Nie bał się powrotu do stolicy, wiedząc, że to właśnie on wracał jako zwycięzca. To w jego wersję uwierzono, nawet jeśli naprawdę był niewinnym. Mógł wrócić nie jako kajająca się omega, a jak ten zasiadający u boku cesarza na najwspanialszym tronie świata. Żałował jedynie tego, że jego największy przeciwnik był poza stolicą zgodnie z życzeniem samego Harry'ego. Oczywiście Louis nie mógł mieć wszystkiego, jednak myśl, że mógłby kroczyć pałacowymi korytarzami, uśmiechając się bezczelnie, była miłą wizją. Uwielbiał wpatrywać się w tych, których pokonywał. Widzieć gniew w oczach, gdy ci wiedzieli, że nie mieli już żadnego wyjścia.
Musiał jednak powstrzymać się od marzeń o wściekłości hrabiego Horana. Obiecał sobie mimo to, że kiedy tylko znów będzie mógł go spotkać, zrobi wszystko, aby ten zapamiętał, kto tak naprawdę był u władzy.
Jednak i przed powrotem samego Nialla jeszcze tak wiele miało się wydarzyć.
———
Choć mógł chcieć zmienić świat, to Louis był również nauczony do życia w luksusie. Mógł wmawiać sobie, że był gotowy przetrwać w każdych warunkach, jednak większość swoich dni spędzał w pałacu, zarówno tym, jak i w rodzinnych stronach. Nigdy niczego mu nie brakowało, jego szaty były wykonane z drogich materiałów, zaś łoża jak najmiększe. Dlatego właśnie nie ukrywał swej radości, gdy mógł paść na wspaniałe pościele. Gdy jego plecy zderzały się z puchem kołder zamiast z niewygodnymi posłaniami.
CZYTASZ
✓ | Cold As A Steel
FanfictionBycie władcą nie jest łatwym zadaniem. Tym bardziej, gdy jest się w trakcie kolejnej wojny o dominacje w świecie, prowadząc swoje wojska ku zwycięstwu. Jednak nie każde królestwo gotowe jest walczyć, woląc się układać. I tak właśnie książę Willi...