Ta noc była dla Louisa wszystkim. Zwieńczeniem lat nauki, pierwszych prób planów i porażek, przez które dowiadywał się jeszcze więcej. Pamiętał te noce, w które rozważał, czy jego życie było warte tego wszystkiego. Dlaczego wybrano właśnie jego, aby nauczył żyć się w cieniu. Aby poznał subtelne sztuki zabijania. Gdy noce spędzał trzymając w dłoniach ciężki oręż, by być gotowym również na taką walkę. W jego głowie przelatywało tak wiele myśli, jakby jego całe życie rozgrywało się przed nim od nowa.
Teraz jednak stał. Odczuwał powoli zmęczenie, ale nie pozwolił na to, aby przejęło to nad nim władzę. Musiał zwyciężyć. Był już tak blisko. Łuna świata bijącą od jednej ze spalonych chat oświetlała jego twarz. Brudną, zmęczoną i zakrwawioną. Zaciskał pięść na rękojeści dwuręcznego miecza. Nie była to najlżejsza z broni, jaką mógł dzierżyć, ale była równie skuteczna. Z ostrza spływała posoka, której krople raz za razem spadały na ziemię, wchłaniając się w nią niczym życiodajny płyn. Oddychał ciężko, gdy wcześniej oddał się walce z wrogami, aby jak najszybciej dostać się do swojego wuja. Kilka dni wcześniej wysłał do niego list pełen kłamstw, aby zmylić go choć na chwilę. Chciał na początku bitwy na większym polu, ale szybko uznał, że jeżeli zbiorą odpowiednio dużo wojska oraz rozprawią się z małymi oddziałami wroga, to właśnie oni będą mogli otoczyć przeciwnika.
Lekka zbroja, która przypominała raczej wzmocnioną kurtę niż pancerz, również pełna krwistych plam oraz błota, gdy upadł kilka razy na ziemię, nie była najlepszym wyborem, ale wolał mobilność od dodatkowej ochrony przed ciosami. Zawsze skupiał się na tym, aby unikać pchnięć lub zamachnięć niż wystawiać się do nich. Chciał być szybki, wiedząc, że w przeciwnicy noszący ciężkie, płytowe zbroje zmęczą się pierwsi, gdy będą próbowali za nim nadążyć. Poza tym, jeżeli miałby zginąć, wolałby zrobić to w czasie walki, gdy miecz przebiłby jego ciało, niż będąc wystawiony na publiczne powieszenie.
Ostatnie dni niemal nie sypiał, siedział niemal cały czas przy mapach. Przesuwał pionki niczym w grze, gdy jego żołnierze odbijali kolejne punkty. Nocami zakradli się do patroli i mniejszych obozowisk, mordując wszystkich bez wyjątku, choć starając się narobić przy tym jak najmniej szkód oraz hałasu. Były to wypady, które miały na celu rozbicie wsparcia jego wuja. Przeczesali wielką połać lasu, a co więcej wracali nawet w te same miejsca, aby zobaczyć, czy cokolwiek się zmieniło. Skrupulatność stała się tym, co miało pomóc im najbardziej. Były to dla wszystkich ciężkie chwile, pełne mobilizacji i ostrożności, ale z każdym zwycięskim raportem, Louis wierzył, że była dla nich wszystkich jeszcze szansa.
Być może nie była to najbardziej honorowa ani wymyślna strategia, ale to nie była chwila, w której martwił się takimi niuansami. Wojna nigdy nie była honorowa, zawsze chodziło o to, kto okaże się najbardziej przebiegły lub najsilniejszy. Żołnierze, choć walczyli w teorii po stronie danego państwa, tak naprawdę walczyli dla siebie. Aby przeżyć, nie dając się wcześniej mocniej zranić. Na wojnie bowiem umierało się zawsze tak samo. W brudzie, bólu i smrodzie. Nie były to piękne śmierci, jak opisywały to pieśni, a wywyższanie do stopni bohaterów było jedynie kolejnym sposobem na utrzymanie przychylności ludu. Aby wierzyli, że byli niepokonani.
Teraz stał, idealnie naprzeciw swojego krewniaka. Czuł pierwsze krople deszczu, które pojawiały się na twarzy, sprawiając, że krew mieszała się z wodą i brudem, spływając po skórze. Skupił się jednak na czymś zupełnie innym. Na swoim przeciwniku. Jego wuj, choć w pięknej, misternie wykonanej zbroi — omegę dziwiło, że ten znalazł czas na ubranie chociaż napierśnika podczas ich nagłego ataku — która nijak nie przypominała prostego rynsztunku Louisa, który jako jedyny w miarę pasował na jego mniejsze ciało, wyglądał nieco starzej niż to pamiętał. Jakby zdenerwowanie, które wiązało się ze stratą syna, korony oraz poznaniem prawdy mocno wpłynęły na jego zdrowie. W jasnych oczach paliło się jednak szaleństwo.
CZYTASZ
✓ | Cold As A Steel
FanfictionBycie władcą nie jest łatwym zadaniem. Tym bardziej, gdy jest się w trakcie kolejnej wojny o dominacje w świecie, prowadząc swoje wojska ku zwycięstwu. Jednak nie każde królestwo gotowe jest walczyć, woląc się układać. I tak właśnie książę Willi...