Louis bardzo szybko dowiedział się o tym, że jego małżonek postanowił sromotnie, cóż... Postanowił sromotnie spierdolić wszystko i dostać się do niewoli. I chociaż zwykle omega nie używała barwnego języka, częściej przypisanego ulicy, ponieważ na dworze takie zachowanie nie było odpowiednie, to był to jeden z tych momentów, w których nie potrafił znaleźć lepszego określenia. Powiedzieć, że była to pewnego rodzaju porażka to tak, jakby nic nie powiedzieć. Porażką byłoby użyć złego tytułu podczas rozmowy z jakimś arystokratą, a to było coś o wiele gorszego. Od kiedy tylko na swym rodzimym dworze dostał odpowiednio ważne obowiązki i usłyszał o młodym cesarzu, który przejął tron po swym zmarłym ojcu, już wtedy mówiono o jego niezliczonych talentach. A później Louis był świadkiem — co prawda nie naocznym, ponieważ nie wybierał się w te strony świata, większość czasu spędzając w pałacu rodzimego królestwa — że nie kłamano w sprawie alfy. Harry poświęcił się w pełni temu, co na niego czekało. Że potrafił krwawo zając się swoją opozycją, aby umocnić swoją władzę oraz wydać wojnę, wygrywając ją bez mrugnięcia okiem.
Teraz jednak cały ten obraz zdawał się prysnąć. Jak mogli nie dostrzec zdrajcy albo szykującej się zasadzki? Nie byli tam sami, więc czy nagle wszyscy zdołali oślepnąć? Przecież do zamku nie wślizgnęła się wyłącznie jedna osoba, która powoli zatruwała żołnierzy w bastionie.
Nie pojmował, co się wydarzyło, że Harry — uważany za tak dobrego stratega, który przewidywał ruchy swych wrogów na kilka dni do przodu — dał się złapać niczym dzieciak podczas pierwszych kradzieży. Nie potrafił znaleźć nawet słów na to, co się wydarzyło. Louis nie był pewien czy odczuwał większą wściekłość, gdy pomyślał tylko o głupocie alfy, jego dowódców oraz wojsk czy przez wuja, który doprowadził do tego wszystkiego.
List z informacją przybył do pałacu tuż przed jego zaśnięciem. Był to dla niego ciężki dzień, pełen kolejnych spotkań oraz rozmów, gdy na dodatek nie czuł się najlepiej. Nie chciał jednak pozwolić na to, aby cokolwiek wydarzyło się za jego plecami. Każdego dnia nawet coraz lepiej znoszono jego osobę na dworze, gdy najwyraźniej zyskiwał w oczach arystokracji.
Co ważne, to szatyn kazał budzić się, kiedy tylko przychodziła choć najdrobniejsza i najmniej istotna informacja z frontu. Musiał wiedzieć o wszystkim, o każdym zamierzonym i niezamierzonym ruchu. W komnacie znalazła się nawet mapa, na której sam śledził postępy i samemu próbował obmyślić potencjalne strategie. Nie mógł jednak żadnej z niej wdrożyć w życie, ponieważ nim jego list zostałby dostarczony, wojska mogłyby się już przesunąć.
I akurat gdy kładł się do łoża, to jego odpoczynek musiał zostać zaburzony.
Niebo za oknem było ciemne, a daleko widać były pierwsze rozbłyski, które miały zwiastować burzę nad stolicą cesarstwa. Dopiero za kilka godzin miało świtać. On jednak nie zmrużył oka nawet na moment i wiedział, że położenie się jedynie bardziej go rozdrażni. Rozkazał służbie jedynie przygotować strój, który nie byłby nocną szatą i dorzucić do pieca. Od kiedy tylko jego ciało znów było schowane pod ciepłymi materiałami, chodził nerwowo po komnacie, gdy zwinięty w rulon pergamin raz za razem uderzał w jedną z dłoni. Próbował pojąć to, co się wydarzyło, bowiem dalej brzmiało to dla niego jak największa z abstrakcji. A co więcej musiał przecież coś wymyślić, znaleźć sposób na pokonanie przeciwnika, nie narażając się przy tym na niebezpieczeństwo. Mogli odbić go siłą, ale takie metody zwykle kosztowały za wiele krwi. Tylko wydawało się, że nie istniało coś takiego. Aby rozbić wojska przeciwnika, musieli pozbyć się najważniejszego. A tym był nikt inny jak jego wuj. Gdyby stracili głównego wodza, tego za którego rozkazem szli, mogliby stracić zapał do walki. Ale ten zaś mógł połknąć jedynie jedną przynętę: Louisa.
CZYTASZ
✓ | Cold As A Steel
FanfictionBycie władcą nie jest łatwym zadaniem. Tym bardziej, gdy jest się w trakcie kolejnej wojny o dominacje w świecie, prowadząc swoje wojska ku zwycięstwu. Jednak nie każde królestwo gotowe jest walczyć, woląc się układać. I tak właśnie książę Willi...