Kolejne dni Louis spędził, w pełni poświęcając się sprawie omeg. Do pałacu przybyli kartografowie, znawcy terenów oraz pałacowi architekci. Potrzebował opinii każdej jednej osoby, która tylko mogła pomóc mu w rozwiązaniu jego problemu. Sam mógł mieć pojęcie o wielu dziedzinach, ale tylko w niewielu mógł uważać się za kogoś naprawdę dobrego.
Nie zajmował swoich myśli tym, co wydarzyło się pomiędzy nim a władcą oraz cichego paktu, który mieli między sobą zawrzeć. Nie było to teraz dla niego ważne. Co więcej działania poprawiające rodzinę cesarską w oczach omeg, alfa powinien odebrać jako znak dobrej woli ze strony Louisa. Na szczęście wioska nie była wielka i nie musiano budować z najdroższych i najlepszych materiałów, z których wykonane zostały najwspanialsze konstrukcje w stolicy.
— Najlepiej byłoby wybrać się w tamte okolice, wasza wysokość — powiedział jeden z jego gości.
— Jeżeli zachcecie mi w niej towarzyszyć i dalej służyć radą, będę wielce rad — odpowiedział od razu Louis. Wiedział, że potraktują jego słowa jak rozkaz. — Oczywiście, jeżeli pozwala wam na to czas i zdrowie. W innym wypadku chciałbym, byście wyznaczyli kogoś na swe miejsce. Potrzebuję przy sobie osób, które znają się na swojej dziedzinie wiedzy.
Wszyscy skinęli głowami. Nikt nie zamierzał mu odmawiać, a szatyn cieszył się z tego. Naprawdę dobrze pracowało mu się z grupą, którą udało mu się zebrać. Początki nie były takie proste, jednak szybko musieli zauważyć, że nie był głupcem, który szukał kogoś, kto zrobi za niego wszystko. Aktywnie uczestniczył w rozmowach, zadając wiele pytań. W końcu i dla niego było to coś nowego do dowiedzenia się i zapamiętania.
— W takim razie wyruszymy z początkiem przyszłego tygodnia.
Louis lubił poczucie, że parł do przodu. Że wykonywał kolejne zadania, które doprowadzały go do celu. A co więcej dzięki temu ominie spotkanie z omegami dworu. Bardzo go męczyły, nawet jeśli to właśnie była jego najlepsza okazja do usłyszenia najciekawszych plotek. Zgadywał jednak, że jak na razie najwięcej dotyczyła jego samego. Wciąż był nowością na dworze, a każdy jego krok wzbudzał zainteresowanie.
Spędził jeszcze trochę czasu w ich towarzystwie, póki służba nie pojawiła się. Wystarczyło lekkie kiwnięcie głową, by wiedział, że zbliżał się jego podwieczorek. Ten czas spędzał jednak w samotności, więc pożegnał swoich doradców w sprawie budowy i opuścił komnatę. Zabrał ze sobą wszystkie plany, aby kazać zanieść je do komnat, gdy samemu postanowił zjeść na jednym z otwartych tarasów. Pozwalało mu na najlepszy odpoczynek.
Gdy moczył kruche ciasteczko w gorącym naparze, westchnął cicho, choć wcale nie ociężale lub ze zmęczeniem, jak miał to w zwyczaju.
Ach, cóż za piękny miał nastać dla niego czas.
———
Pojawienie się władcy w koszarach nie było specjalnie zaskakującym wydarzeniem. Jeszcze przed ostatnią kampanią wojenną oraz zaślubinami był częstym gościem tego miejsca. Trenował wiele godzin z najlepszymi szermierzami oraz z mistrzami innych oręży. Choć najbardziej cenił sobie dobry miecz, musiał wiedzieć, jak dobrze posługiwać się również innymi rodzajami broni. W końcu ostrze nie było stopione z jego skórą, a w czasie walki nie będzie miał czasu na wydobywanie podobnej broni z ciała pokonanego wroga. Miał sięgnąć wtedy po pierwszą rzecz, która wpadnie mu w ręce.
U jego boku znalazł się jego zaufany dowódca. Choć nie miał na sobie pełnej, ciężkiej zbroi, to nie był to również dworski strój, w którym często pojawiał się w pałacu. Stał dumnie, widząc, jak ciężko trenowali ci, którzy mieli podbić cały świat.
CZYTASZ
✓ | Cold As A Steel
FanfictionBycie władcą nie jest łatwym zadaniem. Tym bardziej, gdy jest się w trakcie kolejnej wojny o dominacje w świecie, prowadząc swoje wojska ku zwycięstwu. Jednak nie każde królestwo gotowe jest walczyć, woląc się układać. I tak właśnie książę Willi...