03

257 24 0
                                    

W rodzinie królewskiej zapanował chaos. Opanowany, ale chaos. Król bardzo szybko rozkazał, aby zapomniano o całej sprawie i na szczęście raptem dziesięć osób wiedziało o tym, co się wydarzyło. Trójkę z nich władca zgładził, głównie dla pewności. Bo chociaż król zawsze uchodził za dobrotliwego, to pod tym wszystkim kryło się coś więcej.

Śmierć Williama nie mogła wyjść poza pałac. Ba, nie mogła wyjść poza tą jedną komnatę, w której tego nieszczęsnego wieczoru spożywali posiłek. Nie mogli jednak utrzymywać pozorów wiecznie. Było to niemożliwe.

— Mój panie...

— Dosyć. Chcę wiedzieć, kto zabił mojego syna! — powiedział król, podnosząc się ze swojego miejsca na kilka krótkich chwil. — Kto śmiał dopuścić się takiej zbrodni?

Louis siedzący obok wyglądał mizernie. Specjalnie nie spał całą noc, świętując po cichu swoją wygraną. Oficjalnie jednak płakał za swoim kuzynem, który był dla niego przecież jak brat. Jego włosy nie były idealnie ułożone, oczy wydawały się podkrążone, a szata nie leżała ułożona co do najmniejszej niteczki.

Każdy, a przynajmniej każdy, kto nie był świadomy pewnego planu, wierzył w to, jak bardzo cierpiała omega. Jedynie sama królowa wyglądała gorzej do niego, popadając w rozpacz po stracie jedynego dziecka.

Są straty, są zyski, pomyślał sucho Louis, gdy udawał, jak bardzo głodny nie był. A prawda była taka, że ledwie powstrzymywał się od sięgnięcia po kawałek pysznie pachnącej pieczeni.

Czego jednak nie robiło się dla swojego celu. Obiecał sobie, że później zadba o to, aby jego czuł się najedzony najwspanialszymi daniami pałacowej kuchni. Ale nie teraz.

— Mój panie, twoi najlepsi doradcy szukają winnego — powiedział ten sam człowiek, który spiskował z Louisem, dlatego właśnie omega wiedziała, że poszukiwania nie będą owocne.

Ponieważ nikt nigdy nie dowie się, że zrobił to właśnie on.

— To szukacie go za wolno!

— Trzeba zadbać o to, aby nikt się nie dowiedział o śmierci księcia — odezwał się inny, co prawda ten jeden nie był zamieszany w spisek, ale myślał w odpowiedni sposób. — Jeżeli szpiedzy cesarscy dowiedzą się o tym, że książę William nie żyje, zapłacimy za to naszymi własnymi głowami.

— Zginęło moje dziecko, a wy przejmujecie się tylko tym?

— Wasza wysokość, całe królestwo cierpiałoby niezmiernie z tego powodu, ale panuje wojna. Nie może dojść do naszych granic. Inaczej nie będzie nikogo, kto pomści śmierć królewskiego syna.

Wydawało się, że te słowa wpłynęły na władcę w znacznym stopniu. Jakby doradca przemówił mu do rozsądku, kiedy mężczyzna wydawał się opaść jeszcze mocniej na swoim siedzeniu.

— I co im powiemy? Dowiedzą się, co się stało. Wcześniej czy później, nie będzie można odwlekać ślubu w nieskończoność, a nie zbierzemy takich sił, aby ich pokonać w walce.

Król wyglądał, jakby raz za razem w jego ciało trafiały kolejne sztylety. Jednym z nich była śmierć dziecka, rozpacz żony, a teraz jeszcze myśl o tym, że to, co się wydarzyło będzie jedynie początkiem zwiastującym większy konflikt.

— Jest pewien sposób, wasza wysokość — pozwolił przemówić jeden z konspiratorów. — Choć brzmi nieco szaleńczo, będzie to nasza jedyna szansa na to, aby uniknąć wojny.

Ten spojrzał na swojego doradcę, tak samo jak reszta osób przebywających w komnacie. Louis starał się udawać nieco rozstrojonego. Jakby jego emocje nie mogły dojść do siebie po tych wszystkich wydarzeniach, których dopiero co był świadkiem.

✓ | Cold As A SteelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz