Louis mógł powiedzieć, że wiele wydarzeń w jego życiu było bolesne albo niekomfortowe. Jednak leżenie każdego dnia, czując, jak skóra bolała go i swędziała jednocześnie szybko znalazło się na pierwszym miejscu. Medycy mówili mu, że minęło siedem dni od ataku, ale gdy tylko spoglądał na siebie, to dalej uważał, że wyglądał jak okropny, zmiażdżony pomidor. Pozostawił sobie jednak tą myśl dla siebie, ponieważ nie miał żadnej ochoty na żartowanie.
Smarowano jego skórę różnymi specyfikami, mniej lub bardziej śmierdzącymi. Jednak to wcale aż tak nie pomagało.
Teraz nie znajdował się nawet w swoich własnych komnatach. Gdy zadbano o to, że nic mu nie zagrażało i musiał jedynie czekać, aż wszystko się wygoi, to zgodnie z rozkazem władcy przeniesiono go do cesarskich komnat. Niekoniecznie mu się to podobało, ale nie miał siły na to, żeby chociaż próbować postawić na swoim. Poza tym nie ukrywał, że łoże było jeszcze większe niż jego własne i ledwo poruszał dłonią, a już znajdowano się przy nim, poprawiając miękkie poduszki.
Szybko jednak okazało się, że miał na głowie większe zmartwienie niż poparzenia, które w końcu miały ustąpić. Bowiem wiedział, że teraz rozwijało się w nim życie. Że jego przypuszczenia sprawdziły się. Gdy dowiedział się o tym po raz pierwszy i chwilę później zostawiono go samego, ułożył dłoń na lekko zaczerwienionym brzuchu. Nie wiedział, jak miał się z tym czuć. Był przytłoczony tym, że teraz ktoś był od niego zależny. Że będzie musiał uważać i jeśli inni się dowiedzą, to stanie się jeszcze bardziej narażony na ataki ze strony innych. Jednak taka była kolej rzeczy, szczególnie w aranżowanym małżeństwie.
Każdej nocy przychodził do niego władca. Louis zastanawiał się, skąd w alfie brała się taka troska, jednak zwykle on już wtedy spał, zwykle wypijając wcześniej nieco ziołowego wywaru, który mu w tym pomagał. Wiedział to jednak od służby, więc obiecał sobie, że tego dnia poczeka na jego wizytę. W ciągu dnia omega mogła jedynie leżeć lub chodzić małymi krokami po swojej komnacie, aby nie naciągać zranionej skóry. Wystarczyły mu okropne bąble.
Gdy służba przyniosła mu podwieczorek, jedna z bet powiedziała mu, że znaleźli Horana i przekazali mu, że Louis chciał z nim pomówić. Hrabia znajdował się aktualnie w stolicy, więc szatyn sam nie zamierzał czekać. Z drobnymi problemami napisał list do drugiej omegi, każąc służbie go przekazać. Chciał, by spotkali się w nocy w jego komnatach. Były wystarczająco blisko, aby nie musiał się poruszać i nie wzbudzać podejrzeń, ale również puste, co dawało im przestrzeń do rozmowy. Oczywiście Louis wiedział, że jeżeli sprawy przybiorą inny obrót i będzie zmuszony do próby zamordowania szpiega, będzie to trudne w jego stanie, ale nie niemożliwe.
Musiał tylko zrobić wszystko, aby sam Harry nie dowiedział się o tym spotkaniu. Alfy nie musiały wiedzieć wszystkiego, tego nauczyła Louisa jego matka, a tą mądrość zapamiętał do teraz.
Resztę dnia spędził na odpoczynku. Nie miał lepszej opcji, nawet jeśli chciał zrobić tak wiele. Głównie leżał, myśląc nad planami na przyszłość. Teraz musiał uważać, a zgadywał, że sam Harry nie będzie już taki otwarty na jego eskapady.
Wszystko było w porządku, aż do samego wieczora, gdy służba przyniosła mu kolejny posiłek. Momentalnie skrzywił się, gdy poczuł coś obrzydliwego. Jeżeli chcieli go otruć, byli na dobrej drodze ku temu. Jeszcze nim ci pojawili się z jedzeniem, przeniósł się na siedzisko, ale teraz tego żałował.
— Co to ma być? — zapytał Louis, gdy zasłonił buzię dłonią. Wszystko to, co zjadł tego dnia, a czasami robił to z trudem, podeszło mu do gardła. Na bogów, wciąż nie mógł zrozumieć tego, dlaczego nikt z mieszkańców nie narzekał na to, co uznawano za lokalne przysmaki. Minęło kilka miesięcy, a on polubił bardzo niewiele smaków.
CZYTASZ
✓ | Cold As A Steel
FanfictionBycie władcą nie jest łatwym zadaniem. Tym bardziej, gdy jest się w trakcie kolejnej wojny o dominacje w świecie, prowadząc swoje wojska ku zwycięstwu. Jednak nie każde królestwo gotowe jest walczyć, woląc się układać. I tak właśnie książę Willi...