16

257 23 0
                                    

Gdy otworzył oczy, był środek nocy, a dookoła niego panował mrok. Zasłony niemal całkowicie zasłaniały wielkie okna, przez które w ciągu dnia dostawało się tak wiele światła do komnat. Dostrzegał jedynie lekkie zarysy poszczególnych mebli, jednak nie był w stanie opisać jakichkolwiek szczegółów. Wiedział również, że nie były to jego pokoje. Zamiast tego on nadal znajdował się w cesarskiej komnacie, do której przyszedł na rozkaz swojego małżonka. Z którym znów oddawał się tej samej palącej przyjemności, nawet jeśli wiedział, że był to wyłącznie obowiązek, który obydwaj mieli do spełnienia. Unię między dwoma państwami do przypieczętowania.

Nie został odesłany po wszystkim, choć zwyczajowo właśnie to powinno nastąpić. Wszak spełnili swój małżeński obowiązek i nic nie zmuszało ich, by spędzili więcej czasu w swoim towarzystwie. Ten jeden raz jednak nie mógł narzekać. Sam nie miał siły na to, by umyć swe ciało i wyruszyć w drogę powrotną. Cały dzień wszak marnował energię na przywdziewanie przeróżnych masek, by próbować oczarować jak najwięcej wysoko urodzonych omeg, bowiem musiano mówić o nim jak najlepiej. Nie oznaczało to jednak, że nie skorzystał z możliwości obmycia się, gdy złapał powietrze i mógł stanąć na równych nogach.

Teraz był odziany w nocne szaty, które przyniosły dla niego służki. Otaczały miękko jego ciało, podkreślając atuty jego sylwetki. Domyślał się, że te specjalnie wybrały coś takiego, co miało być przyjemne dla oka władcy i choć nie było to coś, co wybrałby sam, rozumiał. Poza tym, nie ukrywał przed samym sobą tego, że naprawdę cieszył się, że mógł założyć coś na swoje ciało. Nie lubił nagości i to nie dlatego, że wstydził się tego, jak był zbudowany. To nie był problem, doskonale znał swoje walory i wiedział, że kształty jego sylwetki były jednym z nich. Po prostu był wtedy zbyt otwarty na zranienia. Nie miał specjalnych kieszeni w szatach na małe sztylety lub trucizny ani wzmocnionych materiałów, które choć trochę by go chroniły. I chociaż to, co nosił teraz również nie było pomocne, bowiem każda broń mogłaby przeszyć jego ciało bez większego problemu, to wolał to niż nic. W najgorszym wypadku mógł zrobić ze swojego stroju opatrunek, a to już było coś.

Alfa nie trzymał go tej nocy w ramionach, jak miało to miejsce ten jeden raz, gdy spędzali razem ciężkie dni. Ich natury nie były tak skłonne do zbliżenia się do siebie, kiedy logika panowała ponad pożądaniem. Spał obok niego, a Louis dostrzegał jedynie zarys unoszącej się klatki piersiowej. Gdyby sytuacja była inna, bardziej korzystna, mógłby go teraz zabić. Jednak nie mógł tego zrobić. Musiał czekać. Cały czas musiał czekać. Ale bał się, że jeżeli źle wyliczył, to on sam będzie tym, który straci życie.

A gdyby żył w bajce, w którą wierzył za młodu, może spałby teraz bezpiecznie w ramionach ukochanej osoby. Poznałby kogoś, z kim chciałby związać swoje życie i nie musiałby bać się każdej nocy, że pojawi się ktoś, kto będzie gotowy odebrać mu życie. Nie musiałby chować sztyletu pod poduszką, ani nie chować małych buteleczek w szatach, by zapewnić sobie godny koniec. Ale teraz wiedział, że nie dla niego były przewidziane takie luksusy. I tak musiał przyznać, że cesarz — pomimo bycia jego wrogiem i wszystkich planów, które pojawiały się w głowie omegi — nie był najgorszym kandydatem na partnera, na jakiego mógł trafić. Co nie oznaczało jednak, że Louis darzył go jakąkolwiek przyjaźnią, nie był naiwnym, młodym księciem. Po prostu wiedział, że nie był to zapijaczony agresor, których widział tak wielu, gdy przebywał w wielu miejscach świata. Już wolał martwić się o to, że któregoś dnia cesarz spróbuje go zabić jak kolejnego, politycznego wroga niż bić go dla własnej, chorej przyjemności.

Odkrył się tak, by pierzyna zasłaniała jedynie jego nogi. Spojrzał na biały materiał, którego szczerze nie znosił. Nie skupiał się jednak na tym, układając dłoń na swoim brzuchu, choć wiedział, że nie rozwijało się w nim żadne nowe życie. Na pewno by to wyczuł. Nie chciał tego, nie chciał żadnego dziecka. To jedynie wszystko by skomplikowało i przypieczętowało jego los. Gdy urodzi alfę, która przeżyje pierwsze tygodnie życia, będzie jedynie zbędnym ciężarem w pałacu. Chociaż na początku właśnie taki był jego plan — by jak najszybciej zajść w ciąże i umocnić pozycję na dworze — teraz wiedział, że musiał zrobić wszystko, by przeciągnąć to w czasie. Przeliczył swoje możliwości i nie docenił przeciwnika, musiał to przyznać. Zakładał, że cesarz nie będzie aż tak przebiegły, jak mówiły o tym niektóre z plotek. A jeszcze bardziej nie sądził, że ten sam mężczyzna doprowadzi do tego, że rodzina Louisa odwróci się od niego. Wielu władców wszak robiło wszystko, by tylko mówiono o ich sile czy potędze, co nie zawsze miało odwzorowanie w rzeczywistości. Jego małżonek jednak nie kłamał.

✓ | Cold As A SteelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz