Giovanni
Kolorowe światła klubu mieniły się w bursztynowym napoju, który trzymałem w dłoni. O mój tors opierała się średniego wzrostu brunetka. Jej długie, szczupłe nogi pokrywały czarne kabaretki, które komponowały się z dżinsowymi spodenkami. Musnąłem opuszkami skórę obok kobiecego pępka, na której pojawiła się gęsia skórka na mój dotyk. Niemal czarne włosy się kręcił, opadając na nagie ramiona kobiety. Czarny stanik podkreślał jej piersi.
Nie znałem jej imienia i nie miałem zamiaru go poznawać. Była tylko kolejną laską, która wyląduje w moim łóżku, a rano każdy pójdzie w swoją stronę. Miała zaspokoić potrzeby mojego fiuta i nigdy więcej nie pokazywać mi się na oczy. Wyznawałem zasadę, że nigdy nie pieprze drugi raz tej samej kobiety.
Brunetka odwróciła się, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Drobna dłoń spoczęła na mojej piersi, a jej wzrok przeniósł się na moje usta, przy czym przygryzła kusząco dolną wargę. Zadziałało to na mojej fiuta jak płachta na byka.
– Może pójdziemy do ciebie? – Zaproponowała, kreśląc paznokciem rysy mięśni na moim brzuchu. Przejechałem językiem po wardze, zerkając w kobiecy biust, gdy się do mnie pochyliła. Zimne wargi nieznajomej zderzył się z moimi. Smakowała tanim alkoholem, którego nie cierpiałem.
Usłyszałem obok nas głośne chrząknięcie, które miało zwrócić naszą uwagę. Od niechcenia przekręciłem głowę w tamtą stronę. Mój wzrok spoczął na mężczyźnie koło pięćdziesiątki. Granatowy garnitur leżał na nim jak ulał. Niemal czarne włosy zostały zaczesane do tyłu na żel. Na nadgarstku spoczywał złoty zegarek, a na palcu serdecznym obrączka. Zielone tęczówki świdrowały mnie nieprzerwanie.
– Zostaw nas samych złotko. – Rzuciłem po angielsku do dziewczyny. Skinęłam głową i się podniosła, przejeżdżając paznokciami po moim torsie. – Co Capo Petro do mnie sprowadza? – Zaciekawiłem się, przechodząc na włoski. Mężczyzna się uśmiechnął i usiadł naprzeciwko mnie. Wyciągnął z kieszeni pudełko, w którym znajdowały się cygara. Jeden wsunął między wargi i go zapalił.
Capo Petro nie przepadał za mną. Utrzymuje swoje stanowisku tylko dlatego, że zrezygnowałem z niego. Wiedziałem, że czuł się lepszy, ponieważ mógł rządzić jedynym z królewskiego rodu Squillacte. Jednak wciąż podlegał mojemu bratu. Może nie byłem Capo, ale bez problemu, mógłbym zniszczyć każdego z oddziału. Byłem bezwzględny i bez uczuciowy, co czyniło mnie idealnym mordercą. Wyzbyłem się uczuć, aby nigdy więcej już nie cierpieć. Od tamtego pamiętnego dnia nie pozwoliłem nikomu spoza rodzeństwa ujrzeć tej małej emocjonalnej części mnie, która nadal gdzieś we mnie żyła.
Wyjątkiem była żona mojego brata. Chciałem nienawidzić jej całym sobą i złamać, aby nikt naszej piątki nie podzielił. Jednak Vittoria miała coś w sobie, co sprawiło, że ludzie przestawali myśleć logicznie. Zaufałem jej i polubiłem. Była gotowa za nas umrzeć, czym nas jeszcze bardziej scaliła. Stała się częścią naszej rodziny. Choć czasem mnie irytowała i wkurzała niemiłosiernie, to nie można było zaprzeczyć, że stała się wspaniałym przywódcą, żoną, a przede wszystkim moją przyjaciółką.
– Pewien człowiek wisi famiglii ogromną sumę pieniędzy, niestety rozpłynął się w powietrzu i nie możemy go znaleźć. – Zaczął, sięgając do wewnętrznej kieszeni marynarki. Wzruszyłem brwiami, okazując mu w ten sposób brak zainteresowania.
– Domyślam się, że chcesz, abym go znalazł. – Rzuciłem od niechcenia. Uniósł prawy kącik ust, kręcąc przecząco głową. Błądziłem wzrokiem z zainteresowaniem po twarzy Capo.
– Nie do końca. – Odparł w zamyśleniu, wyjmując z kieszeni jakiś papierek. Otworzył go i przejechał zębami po górnej partii zębów, jakby o czymś intensywnie myślał.
CZYTASZ
Sicario Italiano | La Mafia Italiana #2
RomanceNawet zabójca potrafi kochać ❗️Uwaga❗️ Nie wolno romantyzować relacji głównych bohaterów. Trzeba pamiętać, że jest to fikcja literacka. Pojawia się tutaj wiele brutalnych scen i erotycznych! Nie jest ona przeznaczona dla młodych czytelników. Jeśli c...