8. Strzelanina.

8K 335 57
                                    

GIOVANNI

Ze snu wyrwał mnie dźwięk telefonu. Rozdrażniony sięgnąłem po urządzenie i przyłożyłem je do ucha.

– Czego? – syknąłem, przecierając oczy. Zerknąłem na zegarek, który stał na stoliku nocnym. Wskazywał kilka minut po północy. Jego chyba pogrzało z tą pobudką!

– Jak ci idzie rola niańki? – zapytał, a ja miałem ochotę skręcić bratu kark. Zacisnąłem zęby, aby powstrzymać się od rzucenia telefonem.

– To, że u ciebie dopiero zaczyna się dzień, nie znaczy, że u mnie. Dobranoc – rzuciłem chłodno, a następnie się rozłączyłem. Jednak mój spokój nie trwał długo. Chwyciłem ponownie telefon, a wkurzenie rozprzestrzeniało się w moich żyłach. – Jeszcze raz zadzwonisz, a wyślę ci bombę opakowaną w papier świąteczny – oznajmiłem, trzymając nerwy na wody. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałem melodyjny głos, który dochodził gdzieś z oddali.

– Przekaż mu, że jeśli to zrobi, to wyślę mu bombę w dmuchanej lalce! – doszedł do mnie krzyk Vittorii i dźwięk obijanych się naczyń. Jeszcze jej mi tu brakowało. Kochałem Vittorię jak siostrę i ogółem podzielałem jej poczucie humoru, ale na litość boską nie o takiej godzinie, gdy jestem zmęczony po pracy.

– Słyszałeś? – Upewnił się ze śmiechem Lorenzo, na co wymamrotałem potwierdzenie. Podniosłem się do pozycji siedzącej.

– Masz popierdoloną żonę – wychrypiałem, wstając i podchodząc do okna. – Chce mi wysadzić fiuta.

Otworzyłem okno, a zimne powietrze rozbiło się o mój nagi tors. Sięgnąłem do szuflady nocnej po papierosy i jednego wsunąłem między wargi. Dym opuścił moje usta.

– Dziwi cię to? Podziurawiła naszego ojca. – zauważył, na co parsknąłem.

Tak, zdecydowanie ta kobieta niosła za sobą kłopoty. Jednak nie wyobrażam sobie codzienności bez niej. Bez niej nasza rodzina jest niekompletna. Dzięki Vittorii polepszyłem relacje z rodzeństwem i u niej znalazłem zrozumienie. Mimo iż czasami mam ochotę udusić ją własnymi rękoma, jest moją przyjaciółką, kolejną irytującą siostrą.

– W jej przypadku nic mnie już nie zdziwi, ale niech odpierdoli się od mojego fiuta. Chcę go jeszcze poużytkować. – bąknąłem, zaciągając się papierosem.

– Nadal nie powiedziałeś, jak idzie ci niańczenie. – Nie odpuszczał tematu, na co przewróciłem oczami. Wiedziałem, że Lorenzo jak to Don będzie węszył. Wcale się nie dziwiłem. Ta sytuacja była podejrzana i wątpiłem, że Capo Petro zlekceważył prawo dla pieniędzy.

– Chujowo. Mam ochotę urwać jej głowę – rzuciłem beznamiętnie. Brat ciężko westchnął, a w tle słyszałem, jak jego żona coś mu marudzi. Typowa Vittoria. Naprawdę nie sądziłem, że jakaś kobieta zawróci mu w głowie, ale ona zmieniła jego cały świat. Nigdy nie wierzyłem w przeznaczenie, ale oni byli dla siebie stworzeni. Tworzyli jedność. Nie wyobrażam sobie, aby mogli żyć bez siebie. Aby mogli być osobnymi jednostkami.

– Znalazłeś coś na jej ojca? – drążył, ignorując marudzenie żony.

– Jego majątek jest liczony w milionach i ma pochodzenie brazylijskie. Głównie utrzymuje się z nielegalnych interesów. Nie jest żonaty, ma tylko jedną córkę...

– Znalazłeś tylko takie bzdety? – spytał podirytowany. Zacisnąłem dłoń na komórce, wypuszczając dym z ust. Zaraz zamaluje w morde cyfrowo.

– Moja lista ludzi do zabicia jest naprawdę długa i mam na głowie tę gówniarę – warknąłem. – Znajdź sobie kogoś innego, aby zajmował się takim gównem.

Sicario Italiano | La Mafia Italiana #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz