24. Cena

7.7K 383 54
                                    

CLAIRE

Od samego rana byłam na nogach, ponieważ Elda biegała podekscytowana z okazji zbliżającej się imprezy. Do tej pory nie wiedziałam, z jakiego powodu jest ona organizowana, ale zdecydowanie była dla niej ważna.

Kobieta zrzuciła mnie z łóżka, gdy nie reagowałam na jej prośby. Wstawanie rano nigdy nie było moją mocną stroną.

Jechałyśmy z Eldą do klubu, w którym była organizowana impreza. Zastanawiałam się, czemu mnie uznała za odpowiednią osobę do pomocy, ale się cieszyłam. W końcu działo się coś innego, niż mojego siedzenia w ogrodzie i przeglądanie biblioteki Vittorii.

Vittoria miała nam towarzyszyć, ale zdrowie jej na to nie pozwoliło. Zdążyłam się dowiedzieć, że cukrzyca i ciąża to trudne zestawienie. Lucas postanowił zostać i pilnować szwagierki.

Klub był ogromny, co dało się zauważyć już od wejścia. Moją uwagę przykuły natychmiast plakaty mówiące o wieczornych występach burleski. Nie spodziewałam się, że wybierze miejsce, w którym tańczą półnagie kobiety.

– Panienka Squillacte! – zawołał jakiś mężczyzna, wychodząc z zaplecza. Na jego twarzy promieniał szeroki uśmiech. – O i panienka Monteiro! – Ujął moją dłoń i ucałował jej wierzch, co sprawiło, że się spięłam, a oczy otworzyłam szeroko zaskoczona.

– Claire, to Edoardo, menadżer klubu – zwróciła się w moją stronę dziewczyna. – Klub jest własnością Famiglii – wyjaśniła, widząc moją dezorientację.

– Oh – wydusiłam z siebie, wymuszając uśmiech. Poczułam się niekomfortowo, dowiedziawszy się, że ten człowiek mnie znał, choć widziałam go pierwszy raz na oczy.

– Mógłbyś mi pokazać harmonogram imprezy, który ustaliłeś z moim bratem? – poprosiła, a mężczyzna przytaknął, znikając za zapleczem.

– Skąd on mnie zna? – spytałam, zerkając z przestrachem na towarzyszkę.

– Lorenzo zapewnia ci bezpieczeństwo. Członków famiglii można porównać do wojska. Każdy żołnierz musi wiedzieć, co bądź kogo chronić.

To miało sens, ale wciąż dziwnie się z tym czułam. Obracanie się w tym świecie mnie przytłaczało.

Mężczyzna wrócił i zaprowadził nas do jednej z lóż. Usiedliśmy, a Edoardo podał Eldzie jakieś papiery. Dziewczyna zaczęła im się przyglądać z zainteresowaniem.

– Rozumiem, że na przyjęciu pojawi się cały oddział? – Upewnił się.

– Tak. To będzie dosyć spora impreza – oznajmiła z promiennym uśmiechem na twarzy.

– To się rozumie. Impreza godna księżniczki. – Zaśmiał się w taki przyjemny i przyjazny sposób. Zmarszczyłam brwi, zerkając na Eldę.

– Księżniczki? – Zdezorientowanie malowało się na mojej twarzy.

– Takie powiedzenie. Wzięło się to z tradycji weselnej, w której kobieta z najważniejsze rodziny mafijnej podczas ślubu na głowie nosi koronę – wyjaśniła. Otworzyłam szeroko oczy. Nie spodziewałam się, że mają takie dziwne tradycje. – Zostało to wprowadzone, aby ukazać, do kogo należy kobieta.

– Należy? – wydusiłam z siebie z niesmakiem. Zabrzmiało to, jakby była przedmiotem, a nie oddychającym człowiekiem.

– W mafii ślub zawierało się na rzecz umów między dwiema rodzinami. Kobieta była traktowana jako przedmiot transakcji. Kobiety wydawało się jak towar – objaśniła, a z każdym jej słowem było mi niedobrze. Jak w ogóle można było robić takie rzeczy? To bestialstwo! – Nadal jest to praktykowane, ale musimy być obopólna zgoda, więc nam to już nie grozi.

Sicario Italiano | La Mafia Italiana #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz