28. Przetrwanie.

7.2K 378 36
                                    

Claire

Naprawdę nie wiem, gdzie błądziłam, że moje życie takie się stało. Stałam w ogromnym sklepie z rzeczami dla dzieci z żoną jednego z najpotężniejszych głów półświatka i przeglądałam ubranka. Vittoria tak staranie je dobierała, aby ani ja, a tym bardziej Elda nie zgadła płci potomka potężnego imperium przestępczego.

– Co myślicie o tym? – zagaiła, odwracając się w naszą stronę, trzymając śpioszek w beżowym odcieniu z białymi aspektami.

– Prosty – skomentowała Elda, wpatrując się w ciuch z nieprzekonaniem. A może z niezadowoleniem? Vittoria przewróciła oczami, mamrocząc coś po polsku. – Długo będziesz się jeszcze tak czaić z płcią? – spytała, wędrując za kobietą. Ja szwendałam się za nimi, ale nie wchodziłam z nimi w interakcję.

W pewien sposób wciąż czułam się w ich towarzystwie obca, choć nie dawali mi żadnych sygnałów, abym tak się czuła. A może to ja się bałam? Oczywiście, że się bałam. Póki co dawałam radę w tym brutalnym świecie, ale ile tak wytrwam? Dopiero w tej rodzinie zrozumiałam, że czytanie i słuchanie, a obracanie się w tym środowisku to kompletnie skrajne sytuacje.

– Gdzie odleciałaś? – Szturchnęłam mnie łokciem, wyrywając mnie z lawiny myśli. Spojrzałam na nią zdezorientowana, a następnie rozejrzałam się w poszukiwaniu Vittorii, której cóż, nigdzie nie było.

– Gdzie Vittoria? – spytałam, celowo unikając odpowiedzi na zadane przez nią pytanie. Zmrużyła oczy, czym jasno dała mi do zrozumienia, że wie, co robiłam, ale nie naciskała.

– Skoczyła do łazienki.

– Sama? – Zmarszczyłam brwi. – To znaczy, nie powinna być ona pilnowana, chociażby przez ciebie? – sprostowałam, zakładając ręce na piersi.

– Ochroniarz jest z nią – zapewniła. – Lorenzo zbyt bardzo dba o nią i jego nienarodzone dziecko. – Ruszyła przed siebie, wędrując wzrokiem po ciuszkach dla niemowląt. Skinęłam głową, że rozumiem. – Jak myślisz... – Odwróciła się w moją stronę. – Będzie chłopczyk czy dziewczynka?

W odpowiedzi wzruszyłam ramionami, bo nie miałam bladego pojęcia. Vittoria dobrze trzymała tę wiadomość w tajemnicy nawet przed własnym mężem.

– Jestem na dziewięćdziesiąt procent pewna, że będzie to chłopiec – oświadczyła z błyskiem w oczach. Uśmiechnęłam się, przekrzywiając głowę.

– Skąd ta pewność? – spytałam, przejeżdżając palcami po śpioszku, który wpadł mi w oko.

Od kiedy pamiętam, chciałam zostać matką. Czułam, że byłam do tego stworzona. Jednak nie spieszyło mi się z tym, bo nigdy nikt nie wpadł mi w oko tak, abym pomyślała: chciałabym, abym moje dzieci miały jego geny. A do tego byłam świeżo upieczoną osiemnastolatką, zbyt młodą, aby być matką.

Jednak wiedząc, że zostanę żoną Giovanniego, czułam, że będę nosić jego dzieci. Jeszcze nie podpisaliśmy, ale postanowiłam, że to zrobię. Nie miałam już nic do stracenia, a mogłam zyskać. Możliwe, że nawet prawdziwą rodzinę. Może to było moje naiwne nastoletnie nadzieje, a naprawdę czułam, że mogło się tak stać.

Wcale nie przeszkadzało mi myśl, że moje małżeństwo będzie czystą fikcją, kontraktem między dwojgiem ludzi, aby zaprzestać konflikt. Nie miałam żadnych "ale", aby ojcem moich dzieci był Giovanni. Ten człowiek był piękny z wyglądu, choć zepsuty ze środka. Jego dzieci musiały być też piękne.

– Vittoria pochodzi z rodziny, w której rodzą się tylko chłopcy. Ona jest wybrykiem natury.

– Może przełamała schemat i znów urodzi się dziewczynka? – Myślałam na głos, a ona niechętnie przyznała mi rację.

Sicario Italiano | La Mafia Italiana #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz