GIOVANNI
Zsiadłem z motoru, który zaparkowałem w garażu podziemnym. Zdjąłem maskę, którą pokrywała krew. Żołnierz mojego brata wszedł do pomieszczenia i skinął głową na powitanie. Rzuciłem w jego stronę maskę, a on doskonale wiedział, co z nią zrobić. Tylko garstka ludzi z famiglii kto kryje się za maską. Tylko najbardziej zaufani i lojalni zdobyli tę wiedzę. Mój zawód wymagał ostrożności.
Ruszyłem do najbliższej łazienki, aby zmyć z siebie ślady krwi. Zimny prysznic dobrze mi zrobił. Pozbył się nadmiaru adrenaliny z organizmu.
Wszedłem do kuchni z zamiarem zjedzenia czego, bo umierałem z głodu. Jednak nogi wrosły mi w ziemię, gdy ujrzałem Claire siedzącą przy stole kuchennym i pijącą jakiś gorący napój. Podszedłem gwałtownie do dziewczyny i chwyciłem ją za łokieć, podnosząc do góry. Kubek wypadł jej z dłoni, roztrzaskując się z hukiem. Claire syknęła z bólu.
– Jak się wydostałaś? – warknąłem, zmuszając ją, aby patrzyła mi w oczy.
– Powiem, przysięgam... – Umilkła, kuląc się pod naciskiem palców na jej skórę. – ...tylko mnie nie krzywdź.
Łzy zaświeciły jej w oczach, a ja zgodnie ją puściłem. Dziewczyna rozmasowała obolałe miejsce, siadając z powrotem na krześle. Czekałem cierpliwie, aż się odezwie, co nie było do mnie podobne. Claire ciężko westchnęła, opierając dłonie o uda i zwieszając głowę.
– Kłopoty, ona... – Zawiesiła się na moment. – Ona przyszła i mnie wypuściła – odpowiedziała.
– Vittoria. – Wciągnąłem powietrze, zamykając oczy. – Vittoria! – ryknąłem na cały dom, że Claire aż podskoczyła ze strachu. Już miałem ruszyć się, aby znaleźć żonę mojego brata, ale sama się tutaj zjawiła.
Miała na sobie luźną bluzkę, co nie było do niej podobne, ale rozumiałem, że to ze względu na powoli zaokrąglający się brzuch. Czarne spodenki były na tyle długie, aby zasłaniać tylko pośladki. Włosy zostały spięte klamrą, pod oczami miała wory.
– Czego się drzesz? – spytała, mrużąc oczy, jakbym przyprawił ją o ból głowy.
– Jakim prawem ją wypuściłaś? – rzuciłem przez zaciśnięte zęby.
– Taki, że jestem żoną Dona i Capo Bostone. – Posłała mi drwiący uśmiech, opierając dłoń na biodrze. Zacisnąłem zęby i pięść, aby powstrzymać się od uderzenia jej. Jeśli znów bym ją skrzywdzić, brat bez zawahania się wpakowałby mi kulkę w łeb. Kobieta brata, to kobieta brata. To jak rzecz święta.
– Będziesz to teraz wykorzystywać za każdym, pieprzonym razem? – Starałem się, aby mój głos był spokojny.
– Po coś mam te przywileje.
Chciała mnie już wyminąć, ale złapałem ją za przedramię. Zmarszczyła brwi i spojrzała mi w oczy. Spoważniała, widząc, że mnie wkurzyła.
– Pójdziesz z moim człowiekiem na spacer. Świeże powietrze dobrze ci zrobi – zwróciła się do Claire, a ona od razu wyczytała, żeby zostawiła nas samych. Bruno pojawił się w kuchni i zabrał dziewczynę. – Porozmawiajmy – rzuciła, gdy zostaliśmy sami i wyrwała się z mojego uścisku.
– Czemu? – spytałem i nie musiałem nic dodać. Vittoria ciężko westchnęła, gdy oboje siadaliśmy przy stole.
– Nie wiem, co takiego zrobiła, ale na pewno nie zasłużyła na więzienie i głodzenie.
– Nie tobie jest o tym decydować – warknąłem, uderzając dłonią w blat. Capone nawet się nie wzdrygnęła. Patrzyła na mnie z beznamiętnym wyrazem twarzy. – Jest więźniem.
CZYTASZ
Sicario Italiano | La Mafia Italiana #2
RomanceNawet zabójca potrafi kochać ❗️Uwaga❗️ Nie wolno romantyzować relacji głównych bohaterów. Trzeba pamiętać, że jest to fikcja literacka. Pojawia się tutaj wiele brutalnych scen i erotycznych! Nie jest ona przeznaczona dla młodych czytelników. Jeśli c...