O dziwo jego słowa na mnie podziały. Przestałam się szarpać. Może dlatego, że byłam w takim szoku, że nie byłam zdolna do ruchu, a może dlatego, że mój organizm instynktownie posłuchał jego zachrypniętego głosu.
On również się rozluźnił, kiedy zrezygnowałam z dalszej walki z nim. Powoli mnie wypuścił.
Jak poparzona wyskoczyłam z jego ramion, kiedy moje ciało poczuło odrobinę więcej swobody. Błyskawicznie wyciągnęłam pistolet, którego lufę wycelowałam w Gabriela.
Stał jak gdyby nigdy nic, lustrując moją sylwetkę swoimi szarymi tęczówkami w burzowym odcieniu. Jakby nie zauważając, że miałam go na celowniku, w pełni skupiał się na moich oczach. Wydawało mi się, że był bardziej umięśniony niż kiedy ostatni raz go widziałam, co widziałam po białej koszuli, która ładnie opinała się na jego mięśniach. Czekoladowe włosy trwały w nieładzie, a na policzkach widniał zarost, który zawsze przyjemnie drażnił moją skórę...
Skarciłam się w duchu, za takie myśli. To była przeszłość. Nie istniała już nigdzie indziej niż poza naszymi umysłami, a i stamtąd mogłam ją wyrzucić, choć z trudem.
Gabriel wydawał mi się być oazą spokoju, podczas gdy ja w środku dygotałam z nerwów. Musiałam włożyć wszelkie siły w to, aby nie pokazać, jak jego widok na mnie wpłynął. Dosłownie czułam krew płynącą w moich żyłach. Ten dźwięk aż huczał mi w uszach. Miałam wrażenie, jakby pod wpływem ogromnego ciśnienia, moje bębenki miały zaraz pęknąć.
- Co tu robisz? A właściwie robicie? - doprecyzowałam widząc Williama.
Nie zmienił się ani odrobinę. Kruczoczarne włosy, których kosmyk zawadiacko opadał mu na czoło. Oczy w kolorze szmaragdów, obserwowały mnie z dozą niepewności. Zauważyłam jak ostrożnie sięga do swojego paska, gdzie znajdowała się broń. Wysyłał mi ostrzeżenie.
- Możesz opuścić broń? Czuję się tak jakbyśmy robili powtórkę z rozrywki.
Doskonale wiedziałam do czego pił. Mierzyłam do niego już w przeszłości z broni, a raz nawet postrzeliłam.
Niechętnie opuściłam pistolet w dół, po czym go schowałam. Nie wiedziałam czy mogę mu na tyle ufać, aby zdjąć palce ze spustu, ale postanowiłam zaryzykować.
- Słucham. - Domagałam się wyjaśnień. Skrzyżowałam ramiona na piersi i wlepiłam w mężczyznę chłodne spojrzenie.
Zacisnęłam mocno dłonie na ramionach, aby ukryć drżenie kończyn. Starałam się wmówić samej sobie, że nic się nie dzieje i nie mam powodów, aby tak reagować. Musiałam po prostu wyłączyć emocje.
Raz.
Dwa.
Trzy.
Upchnęłam emocje do szuflady na dnie mojego serca. Nie mogłam się rozpraszać.
- Próbujesz mi rozkazywać? - Uniósł kącik ust w kpiącym uśmiechu. Podszedł o dwa kroki bliżej, przez co z lekka się spięłam. Nie dzieliło nas nawet pół metra. - To nie zadziała.
- Jesteś na moim terenie - upomniałam go. Odważnie zmniejszyłam i tak niewielki dystans, który nas dzielił. - Tutaj panują inne reguły.
Uniosłam podbródek, aby nie przerywać kontaktu wzrokowego. Nawet, kiedy miałam na sobie wysokie buty, był ode mnie sporo wyższy.
Uderzył we mnie zapach jego perfum. Zamroczyło mnie na moment, ale szybko odzyskałam rezon. Musiałam trzymać nerwy na wodzy. On nie miał nade mną żadnej kontroli. Już nie.
W szarych tęczówkach błysnęło coś tajemniczego. Trwało to na tyle krótko, że byłam skłonna uwierzyć, że mi się przewidziało. Uniósł dłonie w obronnym geście i zręcznie cofnął się o krok.
CZYTASZ
Femme Fatale: Drugie rozdanie | #2
RomanceByliśmy zbyt zepsuci by pozwolić sobie nawzajem odejść i zbyt dumni by przyznać, że do siebie należymy. Pół roku... Dokładnie tyle minęło od kiedy Eliza Crawford zostawiła w Miami kawałek swojego serca i wróciła do Los Angeles - miasta, które przek...