Rozdział 12

223 10 7
                                    

GABRIEL POV:

Zapiąłem ostatnie guziki wymiętej koszuli i obróciłem się w kierunku łóżka. El smacznie spała. W końcu nie było nawet ósmej. Nie mogłem wyjść z podziwu, jak pięknie wyglądała, nawet we śnie.

Wyglądała łagodnie. Jak anioł, który w rzeczywistości, krył w sobie wiele demonów.

W nocy miała koszmar. Nie przebudziła się z niego, ale przez sen, jej wargi drżały, a paznokcie wbiły się w moją skórę, kiedy nieświadomie, mocniej się do mnie przytuliła.

Nie przerażały mnie demony, które ją nękały. Wręcz przeciwnie. Byłem gotów stawić im czoła, byle tylko mieć ją przy sobie.

Usiadłem na krańcu materaca i delikatnie, założyłem jasne pasmo włosów, które opadało jej na twarz, za ucho Elizy. Niespokojnie się poruszyła, po czym leniwie otworzyła powieki.

- Dlaczego nie jesteś w łóżku?

Jej głos był zaspany i odrobinę zachrypnięty. Lubiłem takie jego wydanie. Dlatego tak bardzo uwielbiałem, budzić się obok niej.

- Muszę się zbierać.

Złapała moją dłoń. Kreśliła na jej wewnętrznej stronie, bliżej nieokreślone wzorki, swoimi paznokciami. Musiałem przyznać, że było to niebywale przyjemne uczucie.

- Ojciec chce, abym pojechał za miasto i rozprawił się z jednym facetem.

Podniosła się do siadu. Lekko poplątane włosy, opadały na jej plecy i ramiona. Zielono-brązowe oczy, wpatrywały się we mnie z uwagą. Eliza ułożyła dłoń na moim policzku i zbliżyła swoją twarz do mojej.

- W takim razie jedź tam i pokaż mu, kto tu rządzi.

W spojrzeniu mojej diablicy, coś niebezpiecznie rozbłysło. Posłała mi chytry uśmiech. Musnęła moje wargi swoimi i chciała się odsunąć. Nie pozwoliłem jej na to. Złapałem ją mocniej i wciągnąłem na swoje kolana, tak, że siedziała na mnie okrakiem. Pogłębiłem pocałunek, smakując rozkosznych warg kobiety.

Smakowała jak moje najgorsze uzależnienie. Coś bez czego nie mogłem żyć. Działała jak najbardziej uzależniający narkotyk. Nic dziwnego, że przyciągała uwagę, znacznej części facetów. W tym, nieszczęsnego Leonardo, którego miałem okazję poznać poprzedniego wieczoru. Zamierzałem sobie z nią wyjaśnić tą kwestię później. Póki co, chełpiłem się faktem, że to ze mną tu była, a nie z nim. To ja miałem ją całą dla siebie i napawało mnie to ogromną satysfakcją.

- Nie musisz przypadkiem gdzieś jechać? - Odsunęła się na niewielką odległość.

Zacisnąłem minimalnie dłonie, na jej pośladkach. W reakcji na mój ruch, mimowolnie, przygryzła wargę. Odchrząknęła i na nowo skupiła swój poważny wzrok, na moich oczach.

- Pięć minut mnie nie zbawi - odparłem lekko.

Przyłożyłem usta do jej szyi. Przełknęła głośniej ślinę, a z jej ust wydobył się głośniejszy oddech. Uśmiechnąłem się pod nosem. Wiedziałem, że to jej słaby punkt. Bez skrupułów wykorzystywałem tą wiedzę.

- Gabriel.

Użyła ostrzejszego tonu. Spojrzałem prosto w jej oczy. Błyszczące tym niezwykle rzadkim blaskiem, który miałem przywilej obserwować z tak bliska.

- Nie patrz na mnie takimi oczami - rozkazała cichszym głosem.

- Jakimi oczami?

Wiedziałem co miała na myśli. Byłem świadomy tego, w jaki sposób na nią patrzę i jakie uczucie, dokładnie się za tym kryje. Chciałem się z nią trochę podroczyć.

Femme Fatale: Drugie rozdanie | #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz