Rozdział 24

186 12 5
                                    

Dla lepszych wrażeń, proszę włączyć "Say you won't let go" - James Arthur w momencie, w którym Eliza i Gabriel wychodzą na parkiet ;)

***

Przygładziłam ciemnozielony materiał sukienki. Przyglądałam się swojemu odbiciu w dużym lustrze, w sypialni. Wyglądałam przepięknie. Sukienka w butelkowo zielonym odcieniu, miała wiązanie na szyi i odkryte plecy. Jej dolna część opadała swobodnie wzdłuż mojego ciała i sięgała do ziemi, a po jej lewej stronie, znajdowało się rozcięcie na nogę. Moje włosy układały się w subtelne fale, a makijaż idealnie podkreślał moją urodę. 

Wyglądałam jak milion dolarów, a za niedługo miałam razem Gabrielem udać się na ceremonię ślubną jego młodszej siostry. Już nawet nie stresowałam się tym, że miałam poznać jego rodziców. Moje myśli od wczoraj krążyły wyłącznie wokół mojego ojca. Nie rozumiałam jego zachowania. Raz próbował mnie rozstawiać po kątach i dobitnie udowadniał mi, że moje zdanie nie ma dla niego żadnej wartości, a potem próbował zgrywać ojca roku. Jak wtedy, gdy wypytywał Andrew, czy nie potrzebuję jego pomocy. Prędzej najadłabym się cyjanku, niż poprosiła mojego ojca o pomoc. Nie dałabym mu tej satysfakcji, pokazując, że miał rację od samego początku z tym, że nie poradzę sobie z tą sprawą. A nie radziłam sobie z nią w najmniejszym stopniu.

— Wiem, że często ci to powtarzam, ale wyglądasz niesamowicie.

Zerknęłam przez ramię na Gabriela, który stał w przejściu, opierając się bokiem o framugę drzwi. Mój wzrok zlustrował jego sylwetkę, którą idealnie opinał czarny garnitur. Biała koszula została naznaczona obecnością krawatu. 

Wróciłam spojrzeniem do swojego odbicia. Nie czułam się sobą. Byłam nieobecna i rozkojarzona. Jakby postać, na którą patrzyłam, nie była mną, a zupełnie obcą osobą. 

Gabriel stanął za mną, obejmując mnie od tyłu w talii. Szare oczy w odcieniu zachmurzonego nieba, wlepił w lustro, nawiązując ze mną w odbiciu kontakt wzrokowy. 

— Wszystko w porządku, aniołku? 

Musnął ustami moje włosy, nie odrywając spojrzenia od mojego odbicia. Odwróciłam się twarzą do mężczyzny. Jego dłonie nawet na ułamek sekundy nie oderwały się od mojego ciała. Zmusiłam się do uśmiechu. Skinęłam głową na jego pytanie.

— Co robisz? — zapytał, gdy moje dłonie sięgnęły krawata zawiązanego na jego szyi i zaczęły go rozplątywać. 

— Wolę cię bez krawata — mruknęłam z lekkim uśmiechem. — Wyglądasz mniej sztywno. — Po tych słowach, spojrzałam na jego twarz spod kurtyny rzęs. Pociągnął kącik ust do uśmiechu, wpatrując się przy tym w moją twarz. 

— Uważasz, że jestem sztywny?

Nie odpowiedziałam od razu. Odsunęłam się od Gabriela i podeszłam do łóżka, na które odłożyłam jego krawat. Wyprostowałam się i ponownie odwróciłam się w jego kierunku, odkrywając, że stał tuż za mną. Zadarłam głowę, aby móc patrzeć w jego hipnotyzujące tęczówki. 

— Czasami — odpowiedziałam szczerze. — Jak się zafiksujesz na jakimś punkcie, to momentami nie da się z tobą wytrzymać. Na przykład kwestia ochrony. 

— Dbam o ludzi, których kocham. — Objął mnie jednym ramieniem, natomiast drugim, uniósł mój podbródek jeszcze wyżej, tak, że nasze usta znajdowały się praktycznie na sobie. — A ciebie kocham z nich najmocniej, więc również dbam o twoje bezpieczeństwo ze szczególną uwagą, aniołku. 

— I ty niby nie jesteś uroczy? — zapytałam retorycznie, czym spowodowałam jego szeroki uśmiech. 

— Tylko dla ciebie.

Femme Fatale: Drugie rozdanie | #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz