Zeszłam na parter domu Gabriela. Kiedy się obudziłam nie zastałam go w łóżku. Wyszykowałam się i postanowiłam go poszukać. Nie było go w salonie, dlatego skierowałam swoje kroki do kuchni.
Zastałam go tam, rozmawiającego z Williamem. Po ich minach, wnioskowałam, że temat ich rozmowy nie był zbyt przyjemny. Dellinghton wręczył mu brązową kopertę. Zaintrygowało mnie to.
— Jak się spało? — William zapytał z głupim uśmiechem, kiedy tylko dostrzegł mnie w progu.
— Wyśmienicie. Miałam świetną poduszkę. — Postanowiłam podjąć jego grę.
— Nie wątpię — odparł, zerkając kątem oka na milczącego Gabriela.
Podeszłam bliżej i wlepiłam spojrzenie w kopertę, którą trzymał Gabriel. Szare tęczówki spojrzały na mnie z góry.
— Co to? — zapytałam o trzymany przez niego przedmiot.
— To...
William umilkł, kiedy tylko Gabriel obdarzył go srogim spojrzeniem. Zachowywał się dziwnie. Czułam jego zmianę.
— Dokumenty od ojca. Nic istotnego. — Wzruszył ramieniem.
Gabriel odłożył teczkę na kuchenny blat. Spojrzałam na Williama, który gdy tylko podchwycił moje spojrzenie, odwrócił wzrok.
Gabriel nie był ze mną do końca szczery. Nie rozumiałam dlaczego. Myślałam, że ufamy sobie nawzajem i nie mamy przed sobą więcej sekretów.
— Nie jesteś ze mną szczery. — Postanowiłam głośno wypowiedzieć swoje obawy.
Gabriel westchnął i przeczesał palcami włosy. Spojrzał wymownie na swojego przyjaciela, a w jego oczach znajdował się jasny przekaz, aby sobie poszedł.
Oparłam się tyłem o wyspę i założyłam ręce na klatce piersiowej. Gabriel oparł dłonie, po obu stronach mojego ciała, wbijając we mnie swoje intensywne, szare tęczówki.
— To nic w co powinnaś się mieszać. Zaufaj mi — oznajmił łagodnie.
— Co jest w tej teczce? — Brnęłam w zaparte.
— Eliza... — wypowiedział moje pełne imię, zirytowany, moją dociekliwością. — Proszę, żebyś mi zaufała. Możesz to zrobić?
— To nie dokumenty od twojego ojca — stwierdziłam.
Przez jakiś czas, w ciszy lustrował moje oczy.
— Nie — przyznał. — Lepiej, jeśli nie wiesz co tam jest — zapewnił mnie.
Splotłam dłonie na karku mężczyzny i przyciągnęłam jego twarz bliżej siebie. Musnęłam jego usta swoimi i uśmiechnęłam się słodko.
— Jeśli jeszcze raz mnie okłamiesz, nie chcesz wiedzieć co ci zrobię.
Zagroziłam czym o dziwo, wywołałam jego diabelski uśmieszek. Niespodziewanie, złapał mnie z tyłu za moje uda i podsadził mnie na blat. Stanął pomiędzy moimi nogami, na których zacisnął swoje duże dłonie.
— Myślałem, że wczoraj jasno pokazałem ci kto z nas dwojga tu rządzi.
Aluzja do wczorajszej nocy, spowodowała, że moja skóra zapłonęła żywym ogniem, na wspomnienie jego dotyku.
— Naiwny Gabriel... — Przejechałam palcami po brązowych kosmykach mężczyzny. — Możesz rządzić sobie w sypialni, ale oboje dobrze wiemy, że w każdej innej kwestii, jesteś na moje zawołanie.
Mocniej zacisnął dłonie na moich udach. Odruchowo przygryzłam wargę, w reakcji na to z jaką siłą wykonał ten ruch.
— A ty to z satysfakcją wykorzystujesz. — Pocałował mnie krótko. — Fakt, że jestem w ciebie wpatrzony jak szczeniak i zrobiłbym wszystko, żeby cię uszczęśliwić. — Po raz kolejny cmoknął moje wargi, które wyciągnęły się w niekontrolowanym uśmiechu, kiedy wypowiedział te słowa.
CZYTASZ
Femme Fatale: Drugie rozdanie | #2
RomanceByliśmy zbyt zepsuci by pozwolić sobie nawzajem odejść i zbyt dumni by przyznać, że do siebie należymy. Pół roku... Dokładnie tyle minęło od kiedy Eliza Crawford zostawiła w Miami kawałek swojego serca i wróciła do Los Angeles - miasta, które przek...