Zeszłam do kuchni, aby zrobić sobie poranną kawę. Na śniadanie nie miałam ochoty, po tym, co wydarzyło się wczoraj. Victor po raz kolejny pozwolił, aby to gniew przejął nad nim kontrolę, a Harry skrzętnie podsycał jego płomień. Dwójka dorosłych facetów, powoli dobijających do pięćdziesiątki, a zachowywali się gorzej niż banda niewychowanych przedszkolaków.
Zatrzymałam się gwałtownie w wejściu do kuchni, dostrzegając w niej mojego ojca. Stał oparty o wyspę kuchenną, tyłem do mnie i popijał, jak się domyślałam, czarną kawę z białego kubka o nierównej fakturze.
Musiał usłyszeć moje kroki, ponieważ zanim zdążyłam się po cichu wycofać, obrócił się i utkwił we mnie swoje uważne spojrzenie. Zignorowałam go. Przeszłam obok niego, aby dostać się do ekspresu ustawionego na blacie pod ścianą. Podstawiłam kubek i w pełnej napięcia ciszy, zaczęłam przyrządzać sobie napój.
— Przepraszam za wczoraj — odezwał się jako pierwszy, gdy chwyciłam kubek wypełniony kawą w swoje dłonie.
— Czyżby? — zapytałam z uniesioną brwią, po czym napiłam się. Właśnie tego potrzebowałam - kofeiny.
Nie wierzyłam, że Victor faktycznie żałował swojego wczorajszego postępowania.
— Tak. Pozwoliłem, żeby moje osobiste uprzedzenia, wzięły górę. — Pociągnęłam kolejny łyk kawy, nie spuszczając przy tym z niego spojrzenia. — Wybacz.
— Długo ćwiczyłeś tę formułkę? — zapytałam bez ogródek. Jego nozdrza zafalowały w przypływie złości, spowodowanej moją bezczelną uwagą.
— Dobrze, żałuję tylko częściowo — przyznał w końcu, na co uśmiechnęłam się zwycięsko kącikiem ust.
— Widzisz? Prawda jednak nie jest trująca. Poćwicz jeszcze trochę i może nauczysz się nie manipulować cudzym życiem. — Nie mogłam sobie oszczędzić kpiny.
Politowanie w oczach Victora było wręcz namacalne.
— Długo jeszcze będziemy do tego wracać? — zapytał, odkładając w międzyczasie kubek, na blat wyspy za swoimi plecami.
— Tak długo, dopóki nie zrozumiesz swojego błędu i pozwolisz mi wreszcie podejmować własne decyzje, bez wtrącania się w nie — odparłam niewzruszona, wpatrując się w zawartość mojego kubka, zanim ponownie przyłożyłam go do ust.
— Przykro mi, że nie mogę dać ci pełnej swobody w życiu, ale takie są właśnie minusy naszego życia.
— Rzecz w tym, że nikt mnie nigdy nawet nie spytał, czy pragnę takiego życia — odgryzłam się, odstawiając z brzękiem naczynie na blat.
— Nie wszyscy mają możliwość wyboru.
— Nie, gdy im się go odbiera.
Wypuścił przeciągle powietrze z ust, patrząc w podłogę. Uniósł głowę i przez chwilę w ciszy o czymś rozmyślał, o czym świadczyła bruzda na jego czole. W końcu ponownie obdarzył mnie spojrzeniem, a jego tęczówki znacznie się ociepliły.
— Wiesz, moja siostra Pearl, kiedyś zapytała mnie o to, czy gdybym mógł, zmieniłbym to, kim jestem.
Zdziwiłam się, gdy poruszył temat ciotki Pearl. Zwykle o niej nie rozmawiano. Wraz z jej odejściem, wiązało się zbyt dużo nieprzyjemnych wspomnień, a nasza rodzina uwielbiała je wymazywać.
— Co jej odpowiedziałeś? — zapytałam szczerze zaciekawiona.
— Powiedziałem jej, że nigdy bym tego nie zrobił — odparł z determinacją. — Nie dlatego, że pragnąłem władzy. Oczywiście ta jest upajająca, jednak, gdybym mógł wieść normalne życie, pewnie nigdy nie poznałbym twojej matki.
CZYTASZ
Femme Fatale: Drugie rozdanie | #2
RomanceByliśmy zbyt zepsuci by pozwolić sobie nawzajem odejść i zbyt dumni by przyznać, że do siebie należymy. Pół roku... Dokładnie tyle minęło od kiedy Eliza Crawford zostawiła w Miami kawałek swojego serca i wróciła do Los Angeles - miasta, które przek...