Wcześniej...
Otępiający ból głowy był pierwszym, co poczułam, gdy tylko się ocknęłam.
Po wyjściu od Gabriela postanowiłam wybrać nieco dłuższą drogę do domu, chcąc zebrać myśli. Na jednej z ulic obrzeży miasta, usłyszałam huk przebitej opony. Zatrzymałam się na poboczu, aby zmienić koło, czego kiedyś nauczył mnie Leonardo. Dookoła znajdował się jedynie gęsty las. Pomyślałam, że musiałam najechać na coś ostrego na asfalcie. Gdy tylko otworzyłam bagażnik auta, poczułam mocno uderzenie w głowę, a potem już nic...
Otworzyłam gwałtownie oczy, szarpiąc rękami, które zostały przykute do ramy dużego łóżka. Nie miałam pojęcia, gdzie się znajdowałam. Światło w pomieszczeniu dawała jedynie mała lampka, ustawiona na szafce nocnej. Po prawej, prawie całą ścianę przysłaniały ciemne, ciężkie zasłony. Na przeciwległej ścianie mieściły się drewniane drzwi. Oprócz łóżka, znajdował się tutaj również okrągły stolik z dwoma krzesłami, wyglądający na wygodny, czarny fotel oraz kamienny kominek. Tuż na przeciwko łóżka, znajdowały się ciemne drzwi, wykonane ze stali.
Nie pozwoliłam samej sobie na strach. Musiałam zachować trzeźwe myślenie. Usiadłam wyżej, kombinując w głowie, jak mogłabym się uwolnić. Próbowałam przecisnąć dłonie przez kajdanki, jednak na marne. Jęknęłam cicho z bólu, gdy metal poszorował już do krwi moją skórę.
Usłyszałam trzask zamka po drugiej stronie drzwi. Serce podeszło mi do gardła, gdy obserwowałam ich uchylające się skrzydło. Do środka wszedł mężczyzna. Zamknął za sobą drzwi i obrócił się w moją stronę. Po częściowej siwiźnie pokrywającej jego włosy i nieznacznych zmarszczkach wokół oczu oraz na czole, mogłam wnioskować, że miał około pięćdziesięciu lat. Jasne tęczówki, zostały utkwione w mojej twarzy i przez ułamek sekundy wydawało mi się, że znałam skądś ich kolor, a na asymetrycznych wargach, błąkał się cień zadowolonego uśmiechu. Mężczyzna poprawił mankiety czarnej marynarki i zbliżył się. Nie drgnęłam, nie chcąc dać mu nade mną władzy. A strach ją dawał.
Zatrzymał się przy krańcu łóżka, nie spuszczając spojrzenia z mojej twarzy.
— Kim jesteś? — zapytałam wrogo, gdy cisza niepokojąco się przedłużała.
Uśmiech nieznajomego mężczyzny się poszerzył. W tym geście było coś psychopatycznego. Moje serce zabiło mocniej z przerażenia.
— Jestem pewien, że przy okazji swojego małego śledztwa, natknęłaś się na moje fotografie. Chociaż byłem na nich dużo młodszy i bardziej przystojny.
W mojej głowie zapaliła się bardzo jasna żarówka o czerwonej, intensywnej barwie.
— Benedict — wypowiedziałam jego imię, nie zdając sobie sprawy, że opuściło ono moje myśli.
Skinął nieznacznie głową z aprobatą.
— Wiesz, to dla mnie pewnego rodzaju zaszczyt, że mogę cię poznać, Elizo.
Nie chciało mi się wierzyć, że Benedict Lancaster, którego cały świat uważał za zmarłego, stał właśnie przede mną, gdy pełniłam rolę jego zakładniczki? A może porwał mnie, żeby zabić mnie, zanim go odnaleźliśmy?
Mieliśmy rację. Benedict zaczął działać w akcie desperacji. Zbliżyliśmy się do niego, a on chciał zyskać na nowo przewagę w swojej grze. Byłam ciekawa, jakim cudem informacja o tym, że poznaliśmy jego tożsamość, dotarła do niego, zanim w ogóle zaczęliśmy poszukiwania.
— Poznać mnie? — prychnęłam. Teraz, gdy wiedziałam kim był mój oprawca, musiałam dowiedzieć się o nim jak najwięcej. — To dlatego wysłałeś na mnie snajpera?
CZYTASZ
Femme Fatale: Drugie rozdanie | #2
RomanceByliśmy zbyt zepsuci by pozwolić sobie nawzajem odejść i zbyt dumni by przyznać, że do siebie należymy. Pół roku... Dokładnie tyle minęło od kiedy Eliza Crawford zostawiła w Miami kawałek swojego serca i wróciła do Los Angeles - miasta, które przek...