Rozdział 35

132 10 0
                                    

Siedziałam w jadalni, otoczona dokumentacją związaną ze sprawą Red Devila. W zasadzie to nawet nie byłam pewna czy wszystkie te papiery były istotne w tej sprawie, ale kwestia była na tyle zawiła i pełne niedomówień, że postanowiłam nie przekreślać żadnej z zebranych informacji. Nawet jeśli ich przydatność była wątpliwa.

Miałam psychicznie dość. Złożyłam ręce na stole i z jękiem ukryłam w nich głowę. Czułam się jakbym po omacku błądziła w labiryncie. Spędziłam tak dobrych kilka minut, zastanawiając się nad tym, co mnie prędzej wykończy. Red Devil czy moja chęć strzelenia sobie w głowę, byle tylko nie czytać po raz kolejny tych wszystkich papierów, w poszukiwaniu choćby najmniejszej poszlaki.

Wyprostowałam się gwałtownie, kiedy poczułam delikatny dotyk na swoim ramieniu. Odetchnęłam z ulgą, gdy dostrzegłam uśmiechniętą twarz Emanuela.

— Można? — Wskazał na krzesło obok mnie. Skinęłam głową. — To zamierzony bałagan? — zapytał, nawiązując do porozrzuconych po stole paierów.

— Nie można uporządkować czegoś, co praktycznie się ze sobą nie łączy — mruknęłam, patrząc od niechcenia na nieuporządkowane kartki. — Każda poszlaka lub bardziej to, co się nią wydaje, jest z innej parafii.

— Mogę? — Wskazał na papiery. Z uśmiechem skinęłam.

Wziął jedną z kartek i w skupieniu zaczął czytać. Odłożył ją i sięgnął po kolejną.

— Ughh... Primrose. Wstrętny człowiek.

— Poderżnęłam mu gardło — wyznałam.

Emanuel przeniósł na mnie swoje zaskoczone spojrzenie, a następnie uśmiechnął się z czymś na kształt dumy.

Sięgnął po kolejny papier. Westchnął z zastanowieniem i zmarszczył brwi.

— Tę sprawę pamiętam aż za dobrze.

Zaintrygowana, pochyliłam się, aby sprawdzić który dokument dokładnie trzymał aktualnie Emanuel. Zdziwiłam się, rozpoznając akta śmierci Edwarda Lancastera.

— Znałeś go? — zapytałam zszokowana.

— Próbował oszukać twojego ojca na parę ładnych milionów. Jak pewnie zdążyłaś przeczytać, nie skończyło się to dla niego za dobrze.

Pomachał w powietrzu kartką. Doskonale pamiętałam te akta. Znalazłam je wraz z aktami Austina Lancastera na komputerze Dantego Rossa. Sądziłam, że nie są niczym istotnym, ale uparłam się żeby je zachować w razie czego. Teraz dowiadywałam się, że Edward Lancaster, który zginął w wieku dwudziestu pięciu lat od kilku ran postrzałowych, a jego ciało zostało porzucone w rzece, miał coś wspólnego z moim ojcem.

— To ojciec go zabił?

— Tak — odpowiedział, badawczo przyglądając się mojej reakcji. — Wiesz, że nawet w tej kwestii twój ojciec miał coś wspólnego z Harrym? Gdzie jeden tam i drugi — zażartował, a ja nie miałam pojęcia, o czym do cholery mówił. — Rok po tej próbie oszustwa, Harry zakatował na śmierć brata Edwarda.

Jak w amoku, zaczęłam przetrząsać dokumenty w poszukiwaniu akt kolejnego z braci Lancasterów. W końcu w moje oczy rzuciło się imię Austina.

— O tym bracie mowa?

Wręczyłam Emanuelowi dokument. Wczytał się w niego uważnie, a następnie z uniesionym kącikiem ust, skinął energicznie głową.

— Tak. Harry nie miał litości, ale w końcu w sprawie chodziło o Gabriela. Ten cały Austin chciał przeprowadzić zamach na jego życie.

Femme Fatale: Drugie rozdanie | #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz