Rozdział 28

125 9 0
                                    

GABRIEL POV:

Chciałem otworzyć oczy, jednak od razu je zamknąłem, gdy zaatakowało je ostre światło. Po kilku sekundach, ponownie gwałtownie je otworzyłem, gdy wspomnienia z ostatnich kilkunastu godzin, uderzyły we mnie.

Kłótnia z El, moje wyjście, pojechanie do baru, upicie się w nim i przypadkowe spotkanie z Delphine, w której mieszkaniu właśnie się znajdowałem. Podniosłem się do siadu na kanapie i przyłożyłem dłonie, do twarzy, wyrzucając sobie to jakim śmieciem byłem.

Gdy zaczepiła mnie w tym cholernym barze byłem już kompletnie pijany. Zaproponowała, abym u niej przenocował, na co bez oporu się zgodziłem. Było mi wszystko jedno. Gdy tylko przekroczyliśmy próg jej mieszkania, rzuciła się na mnie i zaczęła całować, a ja, chociaż tego nie odwzajemniłem ani nawet nie dotknałem jej palcem, nie powstrzymałem jej.

Pozwoliłem jej się całować przez dobrych kilka minut. Byłem jak odrętwiały i nie potrafiłem zmusić swojego ciała do jakiejkolwiek reakcji, chociaż mój umysł aż krzyczał, że chce aby to przerwać. Dopiero, kiedy chciała popchnąć to wszystko dalej, opamiętałem się na tyle, aby kazać jej trzymać swoje łapy, z daleka ode mnie.

Opuściłem nogi z kanapy na ziemię. Oparłem łokcie na kolanach i pochyliłem głowę w dół. Miałem ochotę, rozwalić wszystko, co znajdowało się w zasięgu mojego wzroku. Kurwa mać. Zdradziłem El. Moją El.

Czułem niewyobrażalne obrzydzenie do samego siebie. Miałem ochotę wydrapać sobie skórę i usta, które pamiętały dotyk dłoni oraz warg Delphine.

— O, już wstałeś.

Podniosłem wyprany z emocji wzrok na Delphine, ubraną w komplet seksownej piżamy. Jej ciemne oczy, obserwowały mnie z uwodzicielskim błyskiem, a ja myślałem tylko o tym, żeby zrobić jej krzywdę. Wykorzystała to, że ledwo kontaktowałem i posunęła się do czegoś, na co nigdy nie pozwoliłbym jej o zdrowych zmysłach. Jednak ja również nie byłem bez winy. Wiedziałem o tym. To, że byłem kompletnie pijany, nie usprawiedliwiało mnie.

Zignorowałem ją. Zacząłem szukać swojego telefonu, który po chwili dostrzegłem na niewielkim stoliku. Wyłączyłem go wczoraj, nie chcąc, aby ktokolwiek mi przeszkadzał. Było przed ósmą. Zakląłem w myślach widząc kilka nieodebranych połączeń od El, ze środka nocy. Napisałem do Alexandra, aby przyjechał po mnie i podałem mu adres.

— Daj spokój. Teraz będziesz mnie ignorował? — zapytała kpiąco, gdy bez słowa podniosłem się z kanapy. Podeszła bliżej mnie. — Gabriel. Nie zachowuj się jak gbur.

Owinęła swoją niewielką dłoń, wokół mojego ramienia. Ścisnąłem z siłą jej nadgarstek i odsunąłem od siebie jej rękę. Przez twarz Delphine, przetoczył się grymas bólu, jednak to mnie nie powstrzymało. Nigdy nie skrzywdziłem fizycznie kobiety z premedytacją, ale przeczuwałem, że jeśli Delphine, nie odpuści, szybko może się to zmienić.

— Nie waż się do mnie zbliżać — syknąłem jadowicie, patrząc w jej oczy.

— Wolałam cię pijanego. Byłeś milszy — odparła z wrednym uśmiechem.

Postanowiłem nie tracić na nią więcej czasu. Odepchnąłem ją od siebie. Zgarnąłem swój płaszcz z oparcia kanapy i udałem się w kierunku wyjścia. Nie przeszedłem nawet metra, gdy do moich uszu, dotarł drwiący głos Delphine.

— Eliza pewnie się ucieszy, gdy dowie się, gdzie spędziłeś minioną noc.

Odwróciłem się twarzą do kobiety, która przyglądała mi się z triumfującym wyrazem twarzy.

— Odezwij się do niej słowem, a osobiście wyprawię ci pogrzeb — powiedziałem kompletnie bez emocji, przez co mina jej zrzedła, a w brązowych oczach, mignął zalążek strachu.

Femme Fatale: Drugie rozdanie | #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz